Ulubieńcy roku 2014

wtorek, 30 grudnia 2014
Kolejny rok dobiega końca. Zostawiamy za sobą kolejne 365 dni, setki wspomnień, miliony dobrych i złych chwil. Niedługo wśród hucznej zabawy powitamy Nowy Rok. Oby przyniósł nam wszystkim mnóstwo szczęścia i żadnych bubli kosmetycznych! Ale, ale! Nie o bublach dzisiaj, a o ulubieńcach, czyli najlepszych kosmetykach na jakie w mijającym roku udało mi się natrafić i jakie z pewnością  kupiłabym, albo nawet już kupiłam, ponownie. Będzie to trochę inaczej niż rok temu - tym razem pokażę tylko kosmetyki, które trafiły do mnie w tym roku, najpóźniej w listopadzie (bo tych z grudnia jeszcze nie zdążyłam przetestować wystarczająco dobrze) których wcześniej nie znałam, a zachwyciły mnie na tyle, że chcę je wam polecić. 


Lovely Extra Lasting- super trwałe pomadki w trzech wspaniałych kolorach. Pierwsza z nich trafiła do mnie  w kwietniu, reszta w okolicach wakacji. Wiele razy mówiłam już jak bardzo je lubię. Dają idealnie matowe wykończenie, mają świetną formułę i doskonałą pigmentację. Występują tylko w trzech kolorach, które widzicie na zdjęciu, ale moim zdaniem jest to wystarczający asortyment (chociaż jakby było ich więcej to ja bym nie narzekała- przeciwnie, kupiłabym bez wahania). Ładny neutralny nude będzie idealny na co dzień i mniej zobowiązujące okazje, piękna czerwień przyda się na wielkie wyjścia, a wściekły róż spodoba się każdej dziewczynie lubiącej szalone kolory na ustach.



Bell BB Concealer 7in1 010. Kolejny wakacyjny zakup powtórzony podczas listopadowej promocji w Naturze. Czuję, że ten korektor zostanie ze mną na zawsze. Jest niedrogi, ale ładnie zakrywa wszelkie oznaki zmęczenia i nieprzespanych nocy. Ma ładny żółty, jasny kolor. Zastyga po kilku chwilach i nawet bez pudru utrzymuje się przez cały dzień. Doskonale sprawdza się też jako baza pod cienie. Jedyne co można mu zarzucić to to, że jest szalenie niewydajny.


Nars Blush Orgasm. Chyba jadę nie po kolei bo to znów zakup z kwietnia. Wyjazd do Pragi skończył się spontaniczną wizytą w Sephorze i jeszcze bardziej spontanicznym zakupem. Nie wiem co mi odbiło żeby wydać tyle kasy na takie maleństwo, ale nie żałuję. Boję się dnia w którym to cudo sięgnie dna i będę musiała kombinować skąd wziąć następny egzemplarz. Ale na razie się nie skończył i cieszy moje policzki subtelnym różowo-brzoskwiniowym rumieńcem i złocistą rozświetloną taflą. 



Missha Perfect Cover BB Cream 13. To moje pierwsze spotkanie z prawdziwym kremem BB i musze powiedzieć, że się tego nie spodziewałam. Jaśniutki, niemal biały kolor, wysoki filtr, dobre krycie i cudowna pielęgnacja skóry. Nie wierzyłam w to wszystko dopóki nie zobaczyłam efektów na swojej twarzy. A efekty były naprawdę widoczne. Skóra już po kilku dniach stała się wyraźnie nawilżona, zniknęły drobne przebarwienia i suche skórki. Chwilowo mam inny podkład, ale do Misshy wrócę na pewno. 



Makeup Revolution Death by Chocolate. Czekolada, która nie tuczy? Do teraz to możliwe! Piękna czekoladowa paletka trafiła do mnie w listopadzie i zawładnęła moim sercem od pierwszego użycia. Dzięki niej zaczęłam używać cieni na co dzień. Te widoczne na zdjęciu są świetnie napigmentowane, mają cudowne, uniwersalne kolory, którymi zmalujemy zarówno makijaż dzienny jak i wieczorowy. Jest solidnie wykonana i zaopatrzona w duże lusterko. No i ten zapach! Gorzka czekolada otulająca zapachem od samego rana to jest to! Czekoladowy ideał dla osób na diecie :D



Automatyczne konturówki do oczu Up Girls. Pierwszą z nich chwyciłam w lipcu, tak z braku kasy, bo potrzebowałam kredki. I ten przypadek sprawił, że wróciłam po nie i dokupiłam pozostałe kolory. Totalna tanizna, a zdziwiły mnie swoją jakością. Może nie są to najlepsze kredki świata, ale nałożona na powiekę utrzymuje się spokojnie 5-6 godzin, potem nieco blednie. Mają fajne kolory, nie są mocno neonowe, ale raczej przygaszone co sprawia, że nawet te kolorowe mogą z powodzeniem zastępować czarną w codziennym makijażu.



Hakuro H76 i H14 - W tym roku zaliczyłam również pierwsze spotkanie z pędzlami. Kupiłam kilka sztuk, potem dokupiłam więcej, ale te dwa zaliczam zdecydowanie do swoich ulubieńców. Malutki pędzelek kuleczkowy zmienił całkowicie moje podejście do makijażu. Jest niesamowicie precyzyjny i cudownie współpracuje ze wszystkimi cieniami jakie mam. Muszę dokupić więcej takich pędzelków, bo mogłabym nie mieć pędzla do blendowania, ale takie kuleczki to must have w mojej kosmetyczce. Za to pędzel do twarzy H14 z syntetycznego włosia ułożonego w jajeczko służył mi w tym roku do nakładania pudru pod oczami, konturowania twarzy bronzerem, subtelnego nakładania różu i zaznaczania kości policzkowych rozświetlaczem. Do konturowania sprawdził mi się najlepiej dzięki swojemu cudownemu kształtowi, który doskonale dopasowuje się do miejsca pod kością policzkową.



Essence Bech Cruisers bronzing powder. Zakup z sierpnia, za którym dosłownie zleciałam cały Pruszków, centrum Warszawy i jeszcze kilka innych miast. Wygląda przepięknie, a chyba wiecie, że tym najłatwiej mnie skusić do zakupów. Mam do niego ogromny sentyment przez to, że towarzyszył mi podczas wakacji nad morzem - pierwszego wspólnego wyjazdu z moim (byłym już) chłopakiem. Jego kokosowy zapach przywołuje wspomnienie szumu fal, ciepłego piasku i lodowatej wody pod stopami. Rozświetlająca palemka fajnie sprawdza się w roli cienia do powiek. (Na zdjęciu H14 w akcji)



Ladycode by Bell Highlighter powder - kupiony w Bierdze za całe 4 złote. Orgasm przekonał mnie do błysku na policzkach (okazjonalnie) więc w lipcu skusiłam się na mój pierwszy rozświetlacz. Lubię czasem zaaplikować go sobie na kości policzkowe i mienić się w wieczornych światłach jego mroźnym blaskiem (bez drobinek). Jest go tu 11g więc starczy mi na wieki wieków, amen. A gdy nie aplikuję go na twarz, zaznaczam nim kąciki wewnętrzne oczu- jeszcze nie miałam nic, co tak rozświetlaloby i odświeżało spojrzenie!


Sensique The Gardem of Colour oliwka do skórek. Ostatnia rzecz, to coś raczej z pielęgnacji niż z kolorówki, ale ponieważ na blogu zajmuję się głównie paznokciami to postanowiłam uwzględnić tę rzecz. Oliwka do skórek, to coś, czego moje dłonie potrzebowały. W końcu uporałam się z suchymi skórkami wokół paznokci, są teraz miękkie i o wiele ładniej wyglądają. Aplikowana raz na jakiś czas pozwala uniknąć pojawiania się nowych przesuszeń na dłoniach. Ma wygodny kroplomierz i cuuuudownie pachnie. Suropem bananowym, który na pewno wiele z was pamięta z dzieciństwa. Aż mam ochotę ją wypić (ale się powstrzymuję)




To by było na tyle! Nie pochwalę się ulubionymi lakierami, gdyż w tym roku spróbowałam i odkryłam tyle świetnych lakierów, że nie jestem w stanie wybrać. Podzielcie się w komentarzach swoimi ulubieńcami tego roku, a jeśli już ktoś z was opublikował podobny post, podzielcie się linkiem :) Gdy będziecie czytały ten post, mnie już nie będzie w domu, więc zapraszam do komentowania i już teraz życzę wam SZCZEŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

Czytaj dalej »

Nowy wygląd!

poniedziałek, 29 grudnia 2014
Dzisiaj post nieplanowany i zupełnie na szybko :) Nastąpiła u mnie mała zmiana, ktoś zauważył? Zgadniecie jaka? TAK! Zmieniłam w końcu szablon bloga. Tamten był okropny i jestem w szoku, że mimo tego do mnie zaglądałyście! Teraz wszystko jest czytelniejsze, bardziej uporządkowane i moim zdaniem wygląda bardziej profesjonalnie i elegancko.

Autorką tego przemeblowania jest Natalia z bloga Fiation Station :) Dziękuję :*

Dajcie mi znać co sądzicie o tych zmianach. Może coś byście jeszcze poprawiły? Dajcie znać w komentarzach!
Całuski :*

Czytaj dalej »

Top 5 lakierów na Święta

piątek, 26 grudnia 2014
Świąteczny czas w pełni, a więc pazurki należy przyozdobić odpowiednio do panującego nastroju. A jak wiadomo nie wypada występować dwa razy w tej samej kreacji, to i paznokcie trzeba zmieniać. Właśnie dlatego wybrałam dla Was 5 lakierów, które w tym czasie gościły lub będą jeszcze gościć na moich paznokciach w tym świąteczno-sylwestrowym okresie.


MIYO mini drops 151 Night blue - to lakier, który mogłyście zobaczyć w poprzednim zdobieniu. Metaliczno-perłowy granat, a może kobalt z nutą fioletu? Wygląda pięknie pociągnięty matowym topem, w połączeniu ze srebrem i złotem.  Dla mnie jest to lakier typowo zimowy, chyba jeszcze nawet raz nie zagościł na moich paznokciach w cieplejszym okresie.



OPI It's Frosty Outside - jego też widzieliście na pewno w poprzednim poście. To srebrzysty, foliowy piasek z drobinami srebrnego brokatu. Wygląda bardzo dekoracyjnie. Moim zdaniem w zupełności wystarczy by zastąpić biżuterię, jeśli zdecydujemy się użyć go samego. Może też być migotliwym akcentem, będzie dobrze komponował się z czernią, granatem, bielą i szarościami.



MIYO mini drops 97 Snowflakes- najpiękniejsze flejki jakie mam w swojej kolekcji. Każdy lakier zmieniają w migoczące świąteczne cudo. W zależności od światła opalizują na czerwono, złoto i zielono. Najpiękniej wyglądają na czerwieni, w tym zestawieniu mogłyście zobaczyć go rok temu tutaj.



Lovely Snow Dust 01 ile ja się za nim nachodziłam! Poszukiwałam go z dziką namiętnością, marzył mi się i śnił po nocach. To idealny odpowiednik OPI tylko w złotym kolorze. Metaliczno foliowy piasek z drobinami brokatu.  Wygląda przepięknie na paznokciach jako akcent w połączeniu z czerwienią lub uzupełnienie stylizacji ze złotymi dodatkami. Sprawdzi się nie tylko w święta, ale też w sylwestra lub w czasie karnawału.



Rimmel Salon Pro 317 Hip Hop. W ciągu całego roku czerwienie są kolorem, którego unikam jak ognia, jednak w święta intensywna, elegancka czerwień to idealne tło do zdobień, a mniej wymagającym kobietom będzie stanowiła doskonałe uzupełnienie stylizacji, zwłaszcza takich, w których główną rolę gra czerwona szminka. 

A jakie lakiery Wy preferujecie w świątecznym okresie? Ja wybrałam tę piątkę, która nie tylko ładnie uzupełni świąteczne stylizacje, ale też nieźle wyglądają jako ozdobę świątecznego drzewka ;P

Czytaj dalej »

Minimalizm na paznokciach - Wesołych Świąt!

wtorek, 23 grudnia 2014
Witajcie! Udało mi się nie przegapić terminu publikacji! Yeah! Już jutro wigilia czyli to ostatni moment by zainspirować was do stworzenia wyjątkowego świątecznego manicure. Ja niestety jakoś w tym roku świąt nie czuję. Pogoda jest zdecydowanie nie świąteczna, choinkę ubrałam dopiero dzisiaj, przygotowania spożywcze, dekorowanie pierniczków, pieczenie ciast i przygotowywanie sałatek rozpoczęłam zaledwie dzień wcześniej- czyli wczoraj i prawie wszystko mam już skończone. Na blogach też jakoś tak mało tych świąt, o wiele mniej świątecznych zdobień widziałam niż w zeszłym roku a obserwuję niemal dwa razy więcej blogów. A może po prostu się starzeję? ;P
Dzisiaj chciałabym wam pokazać zdobienie bardzo proste, idealne dla osób początkujących lubi takich, które mają mało czasu. Albo dla minimalistek, które nie chcą przesadnie dekoracyjnych pazurków w ten świąteczny dzień. Zapraszam do obejrzenia!






Do zdobienia użyłam:
-MIYO mini drops 151 Night Blue
-GOSH Matt Effect Top Coat
-OPI It's Frosty Outside
-Kawior z Allepaznokcie
-Błękitne opalizujące gwiazdki

Na koniec chciałabym życzyć Wam Radosnych świąt w gronie najbliższych Wam osób! Niech się spełnią wasze marzenia! Wszystkim, dla których był to dobry rok życzę by kolejny był równie dobry, a tym, którzy nie będą wspominali dobrze tego roku życzę, żeby kolejny był dla Was czasem szczęścia i sukcesów!
Wesołych Świąt!


(a wy zróbcie mi prezent i komentujcie, bo ostatnio coś mało was pod postami :( )

Czytaj dalej »

Lovely Blush me Baby! - Róż z rozświetlaczem

piątek, 19 grudnia 2014
Tak, wiem, znów mam przerwę na blogu, przegapiłam dwa terminy publikacji. Nie będę pisała, że mam trochę problemów na głowie ale już dochodzę do siebie. Napisałam tak ostatnio i przedostatnio, ale chyba zawsze trafiam z takim tekstem w złą godzinę, bo po chwilowej poprawie znów wszystko się sypie. Rozważałam nawet pozostawienie bloga- jak zapewne widzicie tu i na fanpage ostatnio mało się dzieje.
Ale nie będę pisać tutaj o swoich prywatnych sprawach, zamiast smęcić chcę was zapoznać z kosmetykiem, w którym się zakochałam od pierwszego użycia!


Kosmetyk skryty jest w opakowaniu z raczej cienkiego plastiku, gdyby mi upadł wątpię by opakowanie przetrwało upadek. Dno opakowania wyprofilowane jest w kształt "łódeczki", dosyć nietypowo. Wieczko wykonano z przejrzystego plastiku i okraszone nazwą serii. Dla niektórych może być to plus, ja się jednak nie zachwycam, wolę gdy zużycie produktu nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. Wyprofilowane jest w kształt bańki co razem z łódeczkowatym dnem sprawia, że kosmetyk zajmuje o wiele więcej miejsca w kosmetyczce niż powinien. Moim zdaniem to najsłabsze ogniwo tego kosmetyku.


Chociaż... gdyby nie to przezroczyste wieczko całe urocze wnętrze byłoby ukryte przed oczami kupujących i ja sama pewnie przeszłabym obok niego obojętnie. Bo wnętrze ma doprawdy prześliczne i głównie to skusiło mnie by za niego chwycić. Większość opakowania zajmuje rozświetlacz, ale na boku wytłoczone są przesłodkie serduszka. Aż żal po nich mazać pędzlem żeby się nie wytarły!

Rozświetlacz ma przyjemną pudrowo-kremową konsystencję. Ma chłodnawy różowawy kolor, który na skórze  wygląda całkowicie neutralnie. Zawiera w sobie miniaturowe drobinki w srebrnym kolorze. Zauważyłam je dopiero w domu i lekko się przeraziłam, że będę wyglądała jak kula dyskotekowa, na szczęście przyczepiają się do pędzla, a na skórze prawie wcale nie zostają. Nie używam rozświetlacza na co dzień, a wieczorami trzy zabłąkane drobineczki nie przyprawiają mnie o zawał serca. Na wizażu widziałam opinie, że drobinki sypią się na ubrania- u siebie nie zauważyłam niczego takiego.


Rozświetlacz jest fajny, ale to róż jest tym, co pokochałam w tym kosmetyku. Ma nieco inna konsystencję; jest mniej kremowy, twardszy niż rozświetlacz. Jego wykończenie jest bardzo naturalne, matowe, ale nie całkowicie płaskie. Uwielbiam go też za kolor, naturalny różowiutki - cera wygląda w nim jakby poszczypał ją mróz, jest zdrowo i apetycznie zarumieniona. Najwspanialszą cechą tego kosmetyku, która dla innych może być wadą jest jego pigmentacja. Aplikując go po raz pierwszy dziabnęłam go pędzlem całkiem solidnie, niezbyt lekką ręką nałożyłam go na policzek- i zrobiłam sobie "ruską lalę" z twarzy. Jest tak napigmentowany, że wystarczy go ledwie musnąć powierzchnię pędzlem żeby kosmetyku wystarczyło na oba policzki. Będzie piekielnie wydajny!



Zastanawia mnie czemu nie widuję tego cudeńka na blogach. Może jest nieco niepozorny, ale uważam, że naprawdę warto po niego sięgnąć, chociażby dla tego różu- za cenę 13 zł chyba można zaryzykować?  Ja ze swojej strony kosmetyk z całego serca polecam. Stał się moim ulubieńcem od pierwszego użycia, zakochałam się w nim całkowicie i bez pamięci! Jeśli jeszcze jest w waszych rosmannach (bo to chyba edycja limitowana) zainteresujcie się tym słodziakiem. Uroczy róż będzie ozdobą policzków i kosmetyczki nie tylko młodej dziewczyny- każdej kobiecie przyda się taki pozytywny radosny akcent, bo czy nie miło jest używać czegoś, co wygląda tak pięknie?
Czytaj dalej »

NEW IN: Listopad 2014

wtorek, 9 grudnia 2014
Ja nie mogę, jak ten czas leci! Listopad dopiero co się rozpoczął, a już się skończył! Nawet nie tylko skończył, ale skończył się już dawno, a ja jestem spóźniona z nowościami! Ostatnio takie spóźnienia mam co raz częściej, ale obiecuję poprawę. Swoją drogą listopad był dosyć zakręconym miesiącem. Dużo się działo, mniej dobrego, więcej złego, niestety. Na szczęście chyba już wszystko udało się opanować, wracam do regularnego blogowania i postów publikowanych osobiście, a nie z automatu.



L'Oreal True Match N1 - to pierwszy zakup jaki poczyniłam. Skorzystałam z promocji w Rossmannie 1+1 i chwyciłam dwie sztuki, na zapas. Pokazuję jedną bo druga jest już w użyciu- niezbyt czysta :P Pierwsze wrażenie na jego temat- ładny kolor, wystarczające krycie, ale czy musi się tak strasznie na wszystkim odbijać? Ulubieńcem mojego życia może nie zostanie, ale jest to dobry podkład. Tylko... czy mi się coś stało z oczami czy w nim są drobinki? 



Kolejne zakupy z Rossmanna.
Lovely Blush Me Baby Róż z rozświetlaczem. Skusił mnie przeuroczym wyglądem i przesłodkimi serduszkami, a serce moje zdobył ślicznymi odcieniami. Nie orientuję się, czy on jeszcze jest w drogeriach bo to chyba była jakaś edycja limitowana, ale jak macie okazję to łapcie czym prędzej! Chociażby ze względu na róż bo rozświetlacz może nie przypaść do gustu osobom nielubiącym drobinek.
Rimmel Exaggerate Nude. Potrzebowałam kredki w cielistym kolorze na linię wodną. To chyba jedyna znana mi kredka automatyczna w tym kolorze. Nie miałam jakoś ochoty dawać 20 zł za kredkę do oczu, nie jest to rzecz pierwszej potrzeby no ale w takim układzie jak na zdjęciu mogłam te dwie dyszki przeboleć. Zwłaszcza, że mam już inną kredkę z tej serii i bardzo sobie chwalę jej właściwości


 

Makeup Revolution Death by Chocolate. Jedyna czekolada, która nie tuczy. Kolejna rzecz, której jeśli nie macie jeszcze w swoich zbiorach to musicie koniecznie kupić. Świetna jakość, piękne kolory w neutralnych kolorach i zapach gorzkiej czekolady. W takiej cenie i takim opakowaniu nie można sobie odmówić tej małej słodkości.



Bell BB Cream Lightening Concealer 010. -40% w Naturze skłoniło mnie do poczynienia zapasów swojego ulubionego korektora pod oczy. To chyba mój ideał - poza faktem, że się szybko kończy. Wybaczam mu, w promocji mogę kupować.



Niewiele kupiłam w tym miesiącu, a jakoś strasznie dużo wydałam... Jak zwykle z resztą ;P A Wy co kupiłyście? Skorzystałyście z jakiś ciekawych promocji?
Czytaj dalej »

Mikołajki Blogerskie z Goodtotry

sobota, 6 grudnia 2014
Mamy już 6 grudnia! Ale to zleciało!
Jak pewnie wiecie brałam udział w blogerskich mikołajkach. Robienie prezentów jest tak samo fajne jak dostawanie! Mikołajki nadeszły i czas pochwalić się co Mikołaj przygotował dla mnie :)


Paczkę przygotowała dla mnie Monika. Jako mój mikołaj trafiła w 100% w mój gust!
Poza kosmetykami w paczce znalazłam kartkę ze świątecznymi życzeniami i coś na osłodę - moją ulubioną czekoladkę. Z tylu dostępnych przed świętami słodyczy ja najbardziej lubię te małe mikołajki z toffi :D


Dostałam też pachnącą świecę o idealnym zapachu na święta - pomarańczowym. Pomarańcza to mój ulubiony owoc. Świeczka pachnie subtelnie, delikatnie i jedyną jej wadą jest to, że kopci po zgaszeniu.


Lakier Golden Rose w kolorze soczystych malin. Coś między czerwienią i różem. Takiego jeszcze nie miałam.


Ostatnim prezentem jest cień Catrice w fajnym odcieniu fioletu. Fiolet to odcień który jest dedykowany piwnym oczom, ale zawsze bałam się takich kolorów cieni. Będę miała okazję przetestować :)

Dziękuję Moniko za prezent. Trafiłaś idealnie w mój gust!
I zapraszam na bloga Moniki - klik - piękna oprawa graficzna i ciekawe recenzje na pewno zachęcą was do zostania na dłużej :)


Wesołych Mikołajek!
Czytaj dalej »

List do Mikołaja! - byłam grzeczna w tym roku :)

wtorek, 2 grudnia 2014

 Nadszedł grudzień więc czas najwyższy spisać swoją listę życzeń na święta. Poprzednią udało mi się zrealizować niemal w całości. Spisując rzeczy, które chciałabym dostać mam cichą nadzieję, że Mikołaj trafi na nią i pod choinką znajdę dokładnie to, co bym chciała. Warto pomarzyć, no nie? :)



 1. TheBalm Autobalm California. Paletka bardzo uniwersalna, minimalistyczna, a wystarczy do wykonania niemal całego makijażu. Mając ją, podkład, puder, tusz do rzęs i kilka pędzli jestem gotowa wykonać szybki makijaż zarówno dzienny jak i wyjściowy. Ma paskudne pstrokate opakowanie, ale liczy się zawartość. Do kupienia tutaj, tutaj lub tutaj a jej cena to 63 zł.

2. Pędzle. Jak juz wyżej wspomniałam o pędzlach, myślę, że przydałby mi się nieduży zestaw do oczu. Ciągłe mycie jest uciążliwe, mając ich więcej mogłabym rzadziej podejmować ten niezbyt przyjemny obowiązek. W tym miejscu nie mam na myśli niczego konkretnego, po prostu potrzebne mi pędzle, zwłaszcza do blendowania oraz małe kuleczki.

3. Kubek termiczny. Przydatny w chłodne dni gdy trzeba w śniegu i wietrze czekać na autobus. Ciepła herbata lub kawa z aromatycznymi przyprawami na pewno dobrze smakowałaby z kubka z ciekawym wzorem. Mógłby być np. kubek-obiektyw lub taki ze śmiesznym napisem. Ważne, żeby był duży i szczelny.

4. Czapka. Kto obserwuje mnie na Facebooku ten wie, że aktualnie jestem w żałobie po stracie swojej ulubionej wełnianej czapki. Przydałaby mi się nowa, by w chłodne zimowe dni nie odmarzły mi uszy.

5. Cotton Balls. To ostatnio bardzo modny element dekoracji wnętrz. Moim zdaniem wyglądają bardzo efektownie i stwarzają we wnętrzu przyjemny nastrój. Mi marzy się zestaw składający się z różnych odcieni niebieskiego, bieli i szarości. Skomponować i kupić własny łańcuch można tutaj. Cena zależy od długości sznura i ilości kulek.

6. Kubek do kawy. Na wakacjach mój ulubiony różowy kubeczek z kotkiem zaliczył bliskie spotkanie z podłogą więc poszukuję dla niego idealnego zastępcy. Kubeczek powinien być nieduży, rozszerzający się u góry i niezbyt wysoki. Na wzór wybrałam pierwsze z brzegu kubeczki w tym kształcie. Tutaj jest ich tak duży wybór, że ciężko byłoby mi się zdecydować.

7. Torba ekologiczna. Nie jest mi może niezbędna, ale zdecydowanie wygodniejsza jest taka, niż plastikowa reklamówka ze sklepu. Dodatkowo ta pochodzi pochodzi ze sklepu, który przekazuje zyski ze sprzedaży na rzecz zwierząt. Gdyby ktoś chciał oddać trochę pieniędzy na cel charytatywny, a przy okazji miec dla siebie ciekawy gadżet to torbę można kupić tutaj za 34 zł.

8. Torba wizażysty Zoeva. Wizażystką nie jestem, ale ta torba "wizażystę" ma tylko w nazwie. Profesjonaliście raczej się nie przyda, bo jest za mała, ale na moje rozrastające się zasoby będzie w sam raz. Jak na razie swoje kosmetyki przechowuję w kilku kosmetyczkach w szafce w łazience. Jest to bardzo niewygodne, zajmuje dużo miejsca i mnóstwo czasu kiedy muszę znaleźć produkt, którego potrzebuję. Dodatkowo nie mam miejsca do malowania w łazience i przenoszenie tego wszystkiego z miejsca na miejsce w tylu kosmetyczkach jest uciążliwe. W takiej torbie miałabym wszystko posegregowane i w jednym miejscu, a małe rzeczy nie gubiłyby się na dnie. Torbę można kupić tutaj za ok 180 zł.

Czytaj dalej »

Czerwień na bogato!

sobota, 29 listopada 2014
Kto lubi czerwone lakiery? Ja nie przepadam, ale ten wyjątkowo skradł moje serce. Czerwony lakier jest jak czerwona szminka- trzeba znaleźć swój odcień. Żywa jasna czerwień do mnie nie przemawia, o czym już pewnie nie raz wspominałam. Zarówno na ustach jak i na dłoniach wolę ciemniejszą czerwień. Krwistą, wampirzą i niesamowicie elegancką.



Firma/Seria: MIYO minidrops
Odcień: 189 Red at Night
Pojemność: 7 ml
Krycie: 1-2 warstwy
Cena: 3.5 zł
 

Kolor:  Krwista, wampirza czerwień. Elegancka, nieco mroczna, bardzo w moim stylu. Świetnie komponuje się ze złotem. Dla mnie to idealny odcień czerwieni. Na zdjęciach wyszedł troszkę jaśniejszy niż w rzeczywistości.
Wysychanie: Błyskawiczne. Za to lubię lakiery MIYO - na moich paznokciach wysychają szybciej niż jakiekolwiek inne. Już po kilku minutach zastyga, a chwilę później możemy zapomnieć, że malowałyśmy paznokcie.
Aplikacja: Bezproblemowa. nieduża nakrętka dobrze leży w dłoni. Pędzelek jest dosyć mały, ścięty na płasko ale elastyczny dzięki czemu łatwo nim operować przy skórkach i na brzegu paznokcia.
Krycie: Na zdjęciach widzicie jedną warstwę. Pewnie gdybym dodała drugą wyglądałoby to jeszcze lepiej, ale na żywo nie widać było żadnych niedociągnięć więc zrezygnowałam z dokładania kolejnej warstwy lakieru.
Inne: Buteleczka jest mała. poręczna i łatwo się przechowuje. Moim zdaniem wygląda bardzo elegancko, niektóre droższe lakiery mają bardziej kiczowate opakowania. Dropsiki wyglądają na półce bardzo efektownie przez swoją prostotę.
Podsumowanie: Jeden zlepszych lakierów jakie miałam. Cudownie się rozprowadza i dobrze kryje. Kolor jest trwały, nie baknie i nie odpryskuje. Ma ciekawą barwę, która pięknie komponuje się ze złotymi dodatkami. Lakier idealny zarówno na jesień jak i na zimę. Cena jest jego dodatkową zaletą.



Użyłam:
*MIYO minidrops 189 Red at Night
*okrągłe złote ćwieki (Allepaznokcie)
*Kwadratowe złote ćwieki (Allepaznokcie)
*Złoty kawior (Allepaznokcie)
*Vipera Polka 66


Jak wam się podoba? Jaki jest wasz ulubiony odcień czerwieni?
Czytaj dalej »

OPI Emotions

wtorek, 25 listopada 2014
Niedawno pokazywałam wam swoje ulubione lakiery na jesień. Dziś chcę przedstawić wam bliżej jeden z nich - prawie rok czekał na swoją chwilę. Kilkukrotnie podchodziłam do robienia mu zdjęć, niestety jest strasznie niefotogeniczny. Żaden aparat nie oddaje jego uroku na żywo. Dziś pokażę go wam w duecie ze złotymi ćwiekami - dzięki nim nabiera jeszcze bardziej rockowego charakteru!

Firma/Seria: OPI
Odcień: Emotions
Pojemność: 15 ml
Krycie: 2 warstwy
Cena: 30-50 zł
 

Kolor:  Matowa czerń wypełniona matowymi drobinami brokatu - większymi, które wyraźnie widać na zdjęciach, i mniejszymi, które ujawniają się rzadko, jednak nadają lakierowy wymiarowości.
Wysychanie: Zawiodłam się nieco na nim. Większość piasków, które znam wysycha błyskawicznie. Z tym jest inaczej - długo pozostaje miękki a swój prawdziwy urok ujawnia dopiero po kilku godzinach, gdy całkowicie wyschnie
Aplikacja: szeroki elastyczny pędzelek szybko pokrywa płytkę paznokcia, ale spore wyzwanie stanowi manewrowanie nim przy skórkach. Do tego lakier jest rzadki i łatwo upaskudzić sobie skórki
Krycie: Ze względu na to, że lakier jest tak rzadki trzeba nakładać go cienkimi warstwami. Dlatego kryje dopiero po dwóch, albo nawet trzech warstwach.
Zmywanie: Nie będę kłamać, że jest ono lekkie, ale folia aluminiowa poradzi sobie z lekkim oporem jaki stawiają drobinki brokatu.
Inne: Wadą lakieru jest to, że dosyć szybko ściera się na końcówkach. Traci tam swoje matowe, chropowate wykończenie. Poza tym wykończenie jest niemal idealne. Delikatny chropowaty piasek, który nie haczy o ubrania i włosy.
Podsumowanie: Jesienią rockowy pazur w stylizacjach doceniam bardziej niż w innych porach roku. Ten lakier sprawdza się do nich idealnie. Świetnie pasuje do skórzanej garderoby, ćwieków i nitów. Pięknie kontrastuje z metalowymi akcentami. Nie wiem co w nim jest takiego, że straciłam dla niego głowę, gdy tylko zobaczyłam go pierwszy raz, ale nie żałuję zakupu.



Co o nim sądzicie? Podoba wam się ten rockowy piękniś, czy wolicie coś grzeczniejszego na jesień?
Czytaj dalej »

Chodzi lisek koło drogi

wtorek, 18 listopada 2014
Ten mani zmalowałam na konkurs, który niedawno odbywał się na fanpage Wibo. Nie wygrałam, ale z mani jestem nawet zadowolona- chociaż oczywiście mogło być lepiej. Pomysł zawitał w mojej głowie gdy wpuszczałam kota do domu - lis, tak, żywy, prawdziwy lis, spacerował sobie przy bramie wjazdowej z noskiem przy ziemi. Taki urok mieszkania niedaleko lasu. Gdy robi się chłodno zwierzęta zapuszczają się co raz bliżej domów -  zwłaszcza te słodkie rudzielce! Zdarzało się, że wychodząc do szkoły znajdowałam lisa zwiniętego w kłębek pod płotem sąsiada lub spacerującego sobie drogą! W tym roku widziałam lisa pierwszy raz, ale wiedziałam, że jeśli tematem jest jesień, to chcę zmalować coś z liskiem. Zainspirowałam się tym filmikiem. Niestety mi nie wyszło aż tak dobrze.






A wam często zdarzają się spotkania z dziką przyrodą? Co myślicie o tym mani?

PS. Mam też do Was pytanie: Czy któraś z Was miała styczność z pędzlami Sunshade Minerals i może je porównać jak mają się jakością np. do pędzli Hakuro min. pod względem chwytania kosmetyku przez pędzel?
Czytaj dalej »

Top lakierów na jesień

wtorek, 11 listopada 2014
Co prawda jesień zmierza już ku końcowi, ale ja dopiero zaczynam wczuwać się w jej barwy. Dopiero od niedawna nabrałam chęci na noszenie prawdziwie jesiennych lakierów na paznokciach. Cóż... czas najwyższy pogodzić się z odejściem lata i odstawić na przyszły rok wakacyjne kolory. Grube swetry i szaliki wyciągnęłam z dna szafy już dawno, poczyniłam jesienne zakupy, lekki rozświetlający makijaż zamieniłam na jego bardziej jesienną opcję z winnymi ustami, a dłonie mimo to wciąż pragnęły kolorów. Niestety, czasu nie da się zatrzymać i pora przyjąć jesień także na paznokcie.

 Dzisiaj zdjęcia na przekór pogodzie za oknem - na zewnątrz. Z kolorowymi listkami, a co tam! Żeby nie było, że jak jesień to tylko szaro, buro i zimno.

 OPI Emotions - Czerń nie musi być nudna! Czarny piasek z matowymi drobinkami śnił mi się swego czasu po nocach, ale jakoś od momentu zakupu użyłam go może 3 razy. Jakoś tak nigdy mi nie pasował, chociaż podobał mi się niesamowicie bardzo. Dopiero niedawno odkopałam go z samego kąta półki i już wiem, że on po prostu czekał na swoją chwilę. Mój jesienny numer jeden!

 MIYO mini drops 67 Malachit. To opcja na dni, kiedy mam ochotę na nieco koloru. Gdy zatęsknię za szalonymi, intensywnymi kolorami sięgam po niego, gdyż to nieco bardziej jesienna wersja hipnotyzujących niebieskości. Na zdjęciu wyszedł zbyt błękitny, ale wierzcie na słowo, że nazwa idealnie opisuje ten kolor.

 MIYO mini drops 189 Red at Night to kolor, którego nazwy zupełnie nie rozumiem, ale nie szkodzi. Dla mnie jest to kolor krwi -  głębokie królewskie bordo bez cienia winnych podtonów. Nigdy nie lubiłam czerwieni na dłoniach, ale albo dorosłam do niej, albo ten lakier jest aż tak urzekający.

 Wibo Express Growth 169. Pamiętacie jak głośno było w blogosferze o tym lakierze któregoś roku? Ja do tej pory nie opieram się jego urokowi. Transparentna fioletowa baza wypełniona po brzegi różowymi i złotymi drobinkami. Ten lakier trzeba kochać, nawet mimo jego wad.

Rimmel Salon Pro 711 Punk Rock. A to, mam wrażenie, nowa jesienna gwiazda blogosfery. Robi wokół siebie tyle samo albo nawet więcej szumu co lakier pokazany wyżej. I nie ma co się temu dziwić, gdyż lakier jest świetny a jego kolor bardzo nietypowy. Doskonale wygląda z moim ulubionym jesiennym trendem- ćwiekami.

A jakie są wasze jesienne typy?
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.