Słodkie pączusie!

czwartek, 27 lutego 2014
Witajcie! Jak wam mija Tłusty Czwartek? Pałaszujecie słodkości? :)
Dzień przez wielu bardzo wyczekiwany więc musi być i okazjonalne mani :P W końcu kto nie lubi słodyczy na pazurkach? Ja przygotowałam specjalnie na dzisiaj lukrowane pyszności z kolorową posypką. W roli pączka wystąpił Colour Alike #500, posypkę zagrał Hean 215, a lukier biały lakier z Bell :)





Wybaczcie, ze zdjęcia nie są super jakości, aparat postanowił się zbuntować i padło na komórkę. Mani też nie wyszło idealne, ale mimo to jestem z niego zadowolona :)

Pochwalcie się ile pączków już schrupałyście :)

SMACZNEGO!
Czytaj dalej »

Banan czy Truskawka? czyli Eclair Chameleon 01

piątek, 21 lutego 2014
Jeszcze jakiś czas temu lakiery termiczne były wielkim hitem, tak jak teraz lakiery holograficzne. Ja kameleonki od Eclair zobaczyłam pierwszy raz w wakacje i moim niedoścignionym wówczas marzeniem było je mieć. Wszystkie! Albo przynajmniej dwa. Jednym z tych wymarzonych był właśnie numer 01, przecudny pastelowy bananek przechodzący pod wpływem chłodu w delikatny róż. Nie można go nie pokochać!
Firma/Seria: Eclair Chameleon
Odcień: 01
Pojemność: 12 ml
Krycie: 2 warstwy
Cena: 22 zł
 
 
Kolor:  W zależności od temperatury - raz pastelowa żółć, raz delikatny koralowy róż. Połączenie bardzo dziewczęce a przejścia w lakierze wyraźnie widoczne
Wysychanie: Nie wysycha może zbyt szybko, jednak nie ma tragedii. Nie zmierzyłam dokładnego czasu schnięcia niestety. Spodziewałam się, że będzie szybciej, ale to chyba jego jedyna wada.
Aplikacja: Pędzelek jest fantastyczny. Gęsty, nie za szeroki, ale elastyczny, z łatwością można pomalować paznokieć dwoma pociągnięciami. Do tego jestem zachwycona tym, jak idealnie jest przycięty. Ani jednego odstającego kłaczka! Jest perfekcyjnie prosty!
Krycie: Nałożyłam dwie cienkie warstwy i to w moim zdaniem w zupełności wystarczyło. Dopiero na zdjęciach widać, że kiedy zmienia kolor na żółty widać prześwity. Na żywo nie było to widoczne, więc nosząc go na co dzień nie dokładałabym trzeciej warstwy.
Zmywanie:  Zastanawiałam się jak to będzie. Pierwszy raz miałam taki lakier na paznokciach, martwiłam się, że może być trochę kłopotliwy, ale nie! Zmywał się jak każdy kremowy lakier, lekko schodził i nie zafarbował mi płytki
Inne: Podoba mi się design butelki. Jest prosta, szklana z wygodną nakrętką. Charakterystyczna dla firmy kokardka na zakrętce wygląda mega słodko!
Podsumowanie:To pierwszy lakier termiczny, który naprawdę zmienia kolor. Wygląda fenomenalnie i zbiera sporo komplementów. Aplikacja lakieru jest zupełnie bezproblemowa, kolor trwały i błyszczący, a połączenie naprawdę oryginalne. Pokochałam ten lakier od pierwszego malowania, zdecydowanie mam ochotę na więcej :D








Starałam się uchwycić go w każdej możliwej kombinacji kolorów. Czasem wymagało to użycia wody, więc wybaczcie, że na niektórych zdjęciach mam wilgotne dłonie :)

Co myślicie o tym cudaczku? Wygląda apetycznie? :)

 
Czytaj dalej »

"Cześć, jestem Brutus" czyli Dzień Kota

poniedziałek, 17 lutego 2014
Dzisiaj Koci post! Dzień Kota jest najlepszym momentem na przedstawienie wam mojego futrzastego przyjaciela :) Tak z przymrużeniem oka ;P

Cześć, jestem Brutus! Najlepszy przyjaciel Arnell.
Znalazłem się u niej przypadkiem. Arnell nie planowała przygarniać kota, jednak gdy usłyszała o bezdomnej kotce z trójką maluchów od razu znalazła dla mnie miejsce w swoim domu. Byłem najmniejszy i najsłabszy z całej trójki, moja kocia mama nie miała domu ani pełnej miski więc nie miała tyle mleczka by wykarmić całą trójkę. Selekcja zdecydowała, że karmiła tylko moje rodzeństwo, które było silniejsze i miało większe szanse przeżyć. Pani, która nas znalazła bardzo chciała znaleźć dla mnie dom, jednak nikt nie chciał czarnego kota! Na szczęście Arnell została moją nową mamą! Miałem cztery tygodnie, byłem slabiutki i niedokarmiony kiedy trafiłem do mojego domu. U ludzi miałem większe szanse, jednak nie było pewne czy przeżyję, do tego tak się bałem, że cały dzień spędziłem za meblami! Na szczęście moja pani karmiła mnie mleczkiem z butelki i opiekowała się mną, więc teraz mam już pół roku i jestem silnym zdrowym i energicznym kocurkiem!

 To ja zanim trafiłem do mojej nowej mamy! Prawda, że słodka kulka ze mnie? 

Drugiego dnia w nowym domu już kochałem swoją pańcię. Najadłem się i śpię wtulony w jej łokieć

Mama mojej pani nazwała mnie Brutus. Drugie imię dostałem od pani -Sebastian, tak jak jej ulubiony kamerdyner z anime

 Tutaj już samodzielnie chłepczę mleczko z miseczki. Niestety teraz już nie mogę pić mleczka, mam alergię na mleko i bardzo boli mnie po nim brzuszek.


 Jako mały kotek lubiłem zasypiać przykryty czymś, wtulony lub zawinięty. Nadal to lubię i tak słodko wtedy mruczę!

 Bardzo ciekawią mnie różne rzeczy, dlatego czasem zdarza mi się nabroić. Ale pani i tak mnie kocha!

Nawet kiedy ukradnę jej pędzel i pomaluję sobie nosek!
Farba mi się nie spodobała, dlatego teraz wolę kraść skarpety z suszarki, zakładki do książek i smakołyki ze stołu :P Ale jak uda mi się skraść coś pysznego to zawsze zanoszę to do swojej miski. Jestem kulturalnym dżentelmenem, nie będę jadł z podłogi!

Ale jestem też bardzo uczynny! Na przykład pomagam pani malować paznokcie!

 Mamusiu, widziałaś? Uszka mi się popsuły!

Lubię oglądać filmy z moją mamusią. Zawsze siadam wtedy na oparciu kanapy by być blisko swojej pańci.

Jestem już duży, ale nadal lubię się do czegoś przytulić gdy śpię. 
Arnell, możesz nie błyskać mi tym fleszem, gdy śpię?



Oto poznałyście mojego kochanego koteczka. Trafił do mojego domu przypadkiem, ale nie żałuję. Gdy mój poprzedni kotek zmarł ze starości myślałam, że już nie pokocham innego, jednak pomyliłam się. Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc Brutusowi, który być może by nie przeżył gdyby ktoś się nim nie zaopiekował. Wyrósł na pięknego kocurka w typie syjamskim, straszną gadułę i rozkosznego łobuza. Takiego go kocham!

Wiele osób mi mówi "eee, taki czarny to brzydki", a ja uważam, ze jest piękny!  Bo jest mój i jest kochany!

Czarny kot wcale nie przynosi pecha! Wypełnia dom puchatą, mruczącą miłością!


A wy pamiętałyście uczcić ten dzień ze swoimi futrzastymi przyjaciółmi?
Czytaj dalej »

Chyba ostatnie w blogosferze - Ulubieńcy roku 2013

piątek, 14 lutego 2014
Dobra, wiem, jestem chyba ostatnią osobą w blogosferze która publikuje taki post :P W połowie drugiego miesiąca roku... Spóźnialska byłam zawsze, ale chyba przegięłam tym razem.
No ale zabierałam się za ten post jak pies za jeża, no po prostu nie mogłam jakoś się za niego wziąć, nie wiedziałam jak to ugryźć, jak się za to zabrać, ale w końcu się biorę za siebie i za niego. Co ma być to będzie.


 Twarz:

 Bell Long Lasting 01 Beige
Długo miałam problem z dobraniem idealnie jasnego podkładu do swojej mlecznej cery. Wszystkie są dla mnie za ciemne. Ten kupiłam latem i do opalonej cery był idealny, teraz niestety ten też jest za ciemny. Ma bardzo fajną, lekką konsystencję. Przyjemnie się go aplikuje, nie robi smug i ładne wtapia się w skórę. Nie ma jakiegoś powalającego krycia, ale ja też takiego nie potrzebuję. Jedyna wada to trwałość, dość szybko ściera się z twarzy, jednak to mu wybaczam, bo kosztował mnie całe 7 zł. No i opakowanie szybko się brudzi, ale chyba nie ma podkładu, z którym nie byłoby takiego problemu.

Puder Rimmel Stay Matte 03
Puder matujący o bardzo fajnym wykończeniu. Nie daje takiego płaskiego, papierowego matu, a delikatne i trwałe zmatowienie twarzy, utrwala makijaż, niewiele kosztuje i ogólnie zachwycona jestem nim od dawna. Raz zdradziłam go z inglotem i szybko wróciłam do mojego ulubieńca. Nie zawiera żadnych drażniących skórę substancji więc nadaje się dla cery wrażliwej. Kosztuje około 20 złotych za całkiem spore opakowanie i przy codziennym stosowaniu wystarcza na naprawdę długo, a nieco większa ilość wklepana w skórę pozwala ukryć drobne niedoskonałości. Przyczepiłabym się jednak do opakowania, bo może się otworzyć w torebce, a przeźroczyste wieczko w kosmetykach prasowanych moim zdaniem wygląda nieestetycznie gdy już sięgniemy dna.



Usta

Szminka Rimmel Lasting Finish by Kate 16
Śliczny koralowy róż, moim zdaniem bardzo kobiecy. Ma satynowe wykończenie i przyjemną konsystencję. Świetnie nakłada się na wargi równomiernie pokrywając je kolorem. Ktoś pisał, że podkreśla suche skórki i niedoskonałości ust, ja osobiście tego nie zauważyłam, chociaż moje usta zdecydowanie nie są idealne. Duży plus za opakowanie, trwałe, estetyczne, bez zbędnych udziwnień, jedynie napis na zatyczce ma kolor zbliżony do koloru pomadki. No i nie otwiera się w torebce. Mi osobiście bardzo to odpowiada, lubię takie eleganckie minimalistyczne opakowania.

Masełko do ust Nivea lip butter raspberry rose
 Masełko to pielęgnuje moje usta już od pół roku. Chwyciłam za nie na jakiejś promocji w rossmannie i to był strzał w dziesiątkę! Moje usta mają tendencję do bardzo bolesnych, krwawiących pęknięć. Te masełko chroniło moje usta przed wiatrem, mrozem, palącym słońcem i wszystkimi czynnikami zewnętrznymi, które mogłyby im zaszkodzić. Bardzo ładnie pachnie, malinowo bez chemicznych nut. Po raz kolejny będę się czepiać opakowania. Po pierwsze masełko trzeba nakładać palcami co jest bardzo niehigieniczne. Po drugie opakowanie wyrabia się po jakimś czasie i strasznie ciężko je otworzyć, zdarzyło mi się szarpać z nim tak długo, że pękł mi paznokieć :(

Pomadka ochronna Nivea Friuty Shine
Kolejne ochronne mazidełko dla moich spierzchniętych ust. Tym razem o wiele lżejsze. Nie nawilża może tak mocno jak powyższe masełko i nie utrzymuje się tak długo, ale też bardzo je lubię. Nadaje lekki kolor ustom i delikatnie pielęgnuje wargi. Pięknie owocowo pachnie, ma słodki smak, chociaż producent wcale tego nie zapewnia. Pozostawia usta miękkie, gładkie i zmysłowe. Moim zdaniem idealny na randkę ;)



Oczy

 Tusz Sephora Atomic Volume
Mam go aż dwa opakowania. Tak naprawdę nie wiem czym się różnią poza faktem że jedno opakowanie jest błyszczące, a drugie matowe. Tusz z pierwszego opakowania ma chyba bardziej intensywną, głęboką czerń, ale nie jestem pewna czy to fakt, czy tylko siła autosugestii. Ten tusz jest moim ideałem ze względu na szczoteczkę, a raczej gumowy grzebyczek o wypustkach różnej długości. Fantastycznie rozczesuje rzęsy, nie pozwala im się sklejać i nie daje brzydkiego efektu pajęczych nóżek. Rzęsy są idealnie rozdzielone i pogrubione. Moje są z natury długie, ale cienkie a Już jedna warstwa daje na nich efekt sztucznych rzęs! Według producenta działa również jak odżywka i pielęgnuje rzęsy.

 Sephora Eyeliner Longue Tenue

Ten liner występuje w dwóch wersjach; precyzyjnej z cienkim pędzelkiem oraz o przedłużonej trwałości z gąbeczkowym aplikatorem. Mam obie wersje, ale jak widać jeden jest z tej starej wersji. Dużej różnicy między nimi nie widzę, poza oczywiście aplikatorem. Zdecydowanie wygodniejszy do malowania jest pędzelek z wersji precyzyjnej. Jest mięciutki i elastyczny, zupełnie inny niż np. w linerach wibo. Kosmetyk jest w płynnej formie, bardzo łatwo go precyzyjnie nałożyć i zmalować nawet najbardziej wymyślną kreskę. Szybko zasycha na powiekach, ma intensywny głęboki kolor i matowe wykończenie. Gdy zaschnie na powiece nic go z niej nie ruszy. Przyznam się, że kiedyś po powrocie z imprezy w nocy położyłam się spać w pełnym makijażu i gdy wstałam po dobrych kilku godzinach snu kreska wciąż była idealna, jakbym dopiero co ją namalowała. Ten precyzyjny raczej nie ustępuje mu trwałością, jednak nie testowałam go w aż tak ekstremalnych warunkach.Nie kosztuje mało, bo 30-40 zł, ale jest mega trwały i mega wydajny.

 L'oreal SuperLiner Blackbuster

Jeden z tych linerów wygrałam w wakacje w konkursie na fanpage firmy. Pomimo moich niezbyt dobrych wspomnień z tą marką liner zasługuje na miejsce w Ulubieńcach. Gdybym pisała jego recenzję raczej nie byłaby ona zbyt pochlebna bo liner ma niezbyt intensywny kolor i przy używaniu go do takich makijaży jakimi go reklamowano byłby kompletnym niewypałem. Bardzo nierównomiernie się nakłada, robią się "smugi" na kresce (jeśli wiecie o co mi chodzi) i na pewno przy takim użytkowaniu wystarczyłby na najwyżej kilka użyć. Ja jednak używałam go na co dzień, do cienkiej, delikatnej kreseczki. Wtedy jego niezbyt intensywny kolor stawał się atutem, wydajność znacznie się zwiększyła, bo służył mi około 3 miesięcy, a smugi nie były widoczne. Duży plus za trwałość bo chociaż nie dorównywał Sephorze trzymał się nieźle nawet gdy zdarzyło się mi potrzeć oko. No i znów przyczepię się opakowania. Na zdjęciu widzicie zupełnie nowy egzemplarz oraz ten po kilku miesiącach używania. Widzicie jak paskudnie wygląda? Napisy ścierają się już po dwóch tygodniach i wygląda to bardzo nieestetycznie. Za tą cenę wymagałabym żeby produkt nie wyglądał jak chińska tanizna z bazaru.


 Sephora Cień do powiek

Pojedynczy cień do powiek w solidnym okrągłym opakowaniu. Piękna, matowa, głęboka czerń. Cień jest bardzo miękki i dobrze napigmentowany. Gładko i równomiernie się rozprowadza, nie osypuje i jest wyjątkowo trwały. Dobrze się rozciera i łączy z innymi kolorami. Można go nałożyć zarówno na mokro jak i na sucho, co daje całkiem fajne możliwości wykorzystania cieni. Naprawdę jestem z niego bardzo zadowolona. Mam z tej serii także zielony opalizujący cień, który jest równie dobry jakościowo i równie wydajny, jednak bardzo rzadko go używam.


 Rimmel Glam'eyes mono 500 Posh Peacock

Jeden z niewielu cieni, które sama sobie kupiłam. Trafił do mnie latem, kiedy chętnie podkreślałam dolną powiekę intensywnymi kolorami. Cień ma doskonałą pigmentację. Głęboki opalizujący kobalt uzyskujemy na oku już po pierwszym pociągnięciu pędzelka. Jest trwały, nie osypuje się, nie roluje i jest odporny na ścieranie. Spokojnie utrzymywał się na oku cały dzień, nawet przy dużym upale.


 Inglot Soft Precision Eyeliner 34

Ze względu na konieczność temperowania kredek mam obecnie tylko tę jedną, służącą mi do podkreślania linii wodnej. To śliczna perłowa biel. Bardzo miękka kredka, nie drapie oka ani nie podrażnia. Nie zauważyłam by po jej użyciu oczy szczypały bądź łzawiły. Jest dosyć wydajna, mam ją już pół roku a zużyłam może 1/3. Bardzo ładnie rozjaśnia kąciki oczu oraz linię wodną. Dosyć długo się utrzymuje, bo jeśli pomaluję się rano to o godzinie 16 wciąż ją widzę, więc to moim zdaniem zadowalający wynik. Duży plus za zatyczkę z trwałego, grubego plastiku, która nie zsuwa się z kredki ani nie popękała, dzięki temu kredka nie wala się po kosmetyczce luzem i nie brudzi opakowań innych kosmetyków, jak to często zdarzało mi się z innymi kredkami.


 Zapachy

 Lacoste Touch of Pink

Perfumy, którym jestem wierna od zawsze. Seksowny, magnetyczny, z charakterem, a jednak przekornie grzeczny. Tak bym opisała ten zapach! Połączenie kwiatu pomarańczy, jaśminu i wanilii daje naprawdę niezwykłe połączenie i zwraca uwagę, zwłaszcza męską ;) Do tego bardzo intensywnie pachnie, więc nie trzeba wylewać na siebie zbyt dużych ilości i naprawdę długo się utrzymuje. Nie pryskam nim na ubrania tylko odrobinę na włosy i na gołe ciało, a mimo to ubrania przesiąkają zapachem tak, ze można go wyczuć nawet po praniu.

 
 Avon Pure O2

Jak się zapewne domyślacie Lacosta odrobinę za droga by używać jej na co dzień, do szkoły czy wyjście do sklepu. Rolę jego zastępcy pełni więc o wiele delikatniejszy (i tańszy) zapach z Avonu. I nie odkryłabym go gdyby nie moja mama. Osobiście Avonu nie cierpię i nic od nich nie chcę i nie kupuję, więc gdy pokazała mi ten zapach za nic nie chciałam uwierzyć skąd pochodzi. A jednak, nawet w Avonie coś dobrego może się trafić. Ma podobny skład zapachowy do Touch of Pink (porównajcie sobie w internecie, różnią się naprawdę odrobinę) jednak jest dużo subtelniejszy.



 Lakiery:

 MIYO mini drops

Z tego miejsca chciałabym wyróżnić nie jeden produkt, a całą markę. Lakiery MIYO mini drops to zdecydowanie moje ulubione lakiery. Kosztują grosze, mają świetne kolory, szybko schną, czego chcieć więcej? No dobra, trwałością nie dorównują lakierom z wyższych półek, ale też nie są z wyższej półki. Moja kolekcja tych lakierów liczy 18 sztuk (na zdjęciu jest mniej bo robiłam je już trochę czasu temu) i ciągle się powiększa, bo gama kolorystyczna jest naprawdę bogata, a cena 3.49zł za 7 ml to po prostu marzenie. To moje ulubione lakiery nie tylko tego, ale i poprzednich lat.

Hean limited edition
Teraz chciałabym wyróżnić nie markę, ale kolekcję lakierów. Hean wypuścił pod koniec roku świetną kolekcję karnawałową. Na zdjęciu znajdują się tylko trzy, ja posiadam pięć z sześciu brokatów i bardzo je sobie chwalę. Fantastycznie ożywiają manicure i gościły na moich paznokciach od października bardzo często :)


Mam jeszcze pytanie do was, macie, znacie, polecacie jakiś niedrogi, jasny podkład? Nie musi być bardzo kryjący, ani wybitnie trwały. Wystarczy, że utrzyma się przez 3-4 godziny i nie będzie robił ciemniejących smug.






Macie jakieś z tych produktów? Podzielcie się swoimi opiniami na ich temat :)
Czytaj dalej »

Chilli z przyprawami !

wtorek, 11 lutego 2014
Oj, ale ja mam zaległości! Masakra! Ale już jestem, wróciłam i tym razem chciałabym wam pokazać co zmalowałam na konkurs u Nails&Chilli "ZMALUJ CHILLI DLA CHILLI! Nie udało mi się zgarnąć pierwszego miejsca, bo ono, zasłużenie przypadło Yasinisi. Udało mi się za to zdobyć wyróżnienie i cudowną niespodziankę :)

Ale najpierw zdobienie :





a teraz zobaczcie jaką cudowną niespodziankę zrobiła mi Chilli :)




Chcecie któreś z tych cudeniek zobaczyć z bliska? :)

Czytaj dalej »

Karnawał z Golden Rose

poniedziałek, 3 lutego 2014
Drugi etap konkursu na Facebooku Golden Rose kończy się już jutro o północy, a więc czasu zostało niewiele. Ja nie planowałam brać udziału ale dosłownie przed chwilą poczułam nagły przypływ natchnienia. Karnawał w Wenecji to przede wszystkim piękne maski i wszechobecne złoto okraszone kolorami. Przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam.
Zdjęcia robiłam przy sztucznym świetle, dlatego wybaczcie ich nie najlepszą jakość. Do tego chciałam mieć na zdjęciach ładne skórki i trochę przesadziłam z oliwką :P






Palec serdeczny i kciuk pokryłam jedną warstwą Maltanki od Colour Alike oraz ozdobiłam Srebrnym piaskiem OPI It's Frosty Outside. Kryształki i piórka przykleiłam na top Golden Rose Gel Look. Pozostałe trzy palce pokryłam przy pomocy pędzelka od bezbarwnego lakieru złotym linnerem Golden Rose, zmatowiłam topem z Gosh. Palec wskazujący i mały pokryłam warstwą Toppera z Sephory, a na środkowym przy pomocy lakierów Golden Rose Paris 131 i Miyo mini drops 151 namalowałam maskę, którą ozdobiłam topperem Cairuo 21. Wstążki od maski domalowałam Sreberkiem OPI.

Wszystko zrobiłam naprawdę na szybko, nie jest idealne ale mi się całkiem podoba :) Szkoda, ze wena nie naszła mnie w dzień, wtedy na pewno efekt byłby o wiele lepszy.
 
Mimo wszystko jestem ciekawa co sądzicie o moim manicure? Podoba wam się? A może coś byście zmieniły? :)
Czytaj dalej »

Podsumowanie Stycznia!

sobota, 1 lutego 2014
Dawno mnie nie było, wybaczcie. Podobno nieszczęścia chodzą parami... ale to już cała plaga. Miałam nadzieję, że z końcem roku skończą się problemy, niestety nie ma tak dobrze. Czuję się przez to kompletnie wypompowana, nawet pisać mi się nie chce. Przeszło mi przez myśl nawet zamknięcie bloga. Ale udało mi się dogadać z komputerem, w końcu pozwolił mi poprzycinać zdjęcia, chociaż tyle dobrego.
Koniec smędzenia, bo przestaniecie mnie lubić i naprawdę będę musiała zamknąć bloga.

Zapraszam na Lakierowe Podsumowanie Miesiąca!
Wibo Glamour Nails 02 - Rossmann 6.99zł
Ten lakier od jakiegoś czasu był na mojej liści do upolowania. Brakuje mi takich neutralnych kolorów, głownie dlatego, że ich nie lubię, aczkolwiek ten jest tak ładny, że musiałam go w końcu dorwać. 

Rimmel Salon Pro 711 Punk Rock - Rossmann 14.99
Kolejny lakier upolowany podczas pobytu w Warszawie. Weszłam do Rossmanna poszukać piasków Lovely a wyszłam z tym cudakiem. Był w promocji, musiałam :P

 Colour Alike 452 Szara Migotka - colorowo.pl 9.49zł  
Colour Alike 500 Ja pierniczę! - colorowo.pl 9.99zł  
Colour Alike 495 Maltanka - colorowo.pl 9.49zł
Lakierami holograficznymi od Colour Alike zachwycają się chyba wszyscy. W końcu dopadło i mnie, zgarnęłam więc te 3 kolorki. Holo zawładnęło moim sercem! Szykuje się kolejne zamówienie!
 OPI Stay the Night - Galeriakosmetyk.pl 24,31 zł
Miałam zamiar ominąć Black Friday i nie dać się promocjom, ale się nie dało :P Sklepy kusiły cenami, a ten cudaczek marzył mi się tak długo! Nareszcie jest mój :)

OPI Fit to be Tied Duo#1 - 30,85zł
- Emotions
-It's Fosty Outside
Nie planowałam tego zakupu, ale cena skusiła, czarny piasek też, jakoś tak wyszło, że wpadł do wirtualnego koszyka. Wcale nie żałuję bo Emotions mam na pazurkach i jest cudowny! (fotkę uzupełnię, bo akurat pożyczyłam sreberko znajomej)

Eclair Chameleon 03 - tutaj gratis
 Eclair Chameleon 02 - tutaj 22.00zł 
Eclair Chameleon 01 - tutaj 22.00zł
Kolejna pomocja na lakiery, które chciałam mieć od dawna. Marzyły mi się od wakacji, więc kiedy zobaczyłam, promocję 3 w cenie 2 czyli kupujesz dwa, 3 dostajesz gratis, skusiłam się bez zastanowienia. Zbankrutuję kiedyś, ale było warto :D
Cairuo 15 - "Chińczyk" 3.99zł
Wracając któregoś dnia z poczty jakoś tak mnie tknęło żeby wpaść do chińczyka. Miałam wolne 15 minut, to czemu nie sprawdzić czy nie uchowały się w jakimś kąciku te urocze śmierdziuszki? Uchowały się dwa, z czego jeden przygarnęłam do serca i do kolekcji. 

Miss Rose velvet nail polish - prezent od Promoto-Promoto
Zestaw dwóch lakierów i dopasowanych kolorystycznie zamszy zamkniętych w estetycznych, solidnych słoiczkach. Nigdy nie miałam czegoś takiego. Przetestowałam już złotko i jest naprawdę milusio puchate :)

 Dzbanuszek Rudego lakieru
Z tego samego źródła co powyższe. Nie miałam jeszcze takiego koloru. Na zdjęciach wyszedł pomidorowy ale w rzeczywistości jest to... kolor lisa. Jak ktoś widział lisa na żywo to wie, jakiego koloru ma futerko. Dokładnie takiego jak ten lakier.

Brokat Safari
Z Safari miałam do tej pory jeden lakier w swoich zbiorach. Teraz mam dwa. Oba z prezentów. Mam niemiłe doświadczenia z tymi lakierami. Ten byłby fajny, gdyby nie jedna wada; baza w której zatopiony jest brokat nie jest bezbarwna a w kolorze brudnej wody w stawie. Psuje cały efekt.
W Styczniu wydałam: 154,01 zł
 
Przesadziłam trochę... ale co jest lepszego na smutki niż lakier? Więcej lakierów!
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.