Projekt Kwiaty: Stokrotki

wtorek, 29 lipca 2014
Na wstępie wspomnę o tym, że widziałam odzew jaki wywołał tydzień temu mój złamany paznokieć. Niestety, musicie to przeżyć, bo dla mnie właśnie zaczął się czas wyjazdów i do września nie będę miała raczej okazji nic nowego przygotować. Posty, które będą się w tym czasie pojawiać przygotowane zostały wcześniej i nie mam czasu malować, fotografować, obrabiać wszystkiego od początku. Przepraszam, jeśli urażam czyjeś zmysły estetyczne, ale mając do wyboru publikowanie tego co mam, albo miesięczną ciszę, wybieram to pierwsze.
W tym tygodniu tematem Kwiatowego projektu są stokrotki. Na początku absolutnie nie miałam na nie pomysłu, jednak przypomniałam sobie, że pod różanym postem któraś z was wspomniała, że chciałaby zobaczyć wersję Vintage. No to jest! Vintagowe stokrotki. Nie wyszły idealnie, ale jestem zadowolona, zwłaszcza, że wszystko malowałam ręcznie przy użyciu lakierów.






Gdy pojawi się ten post, pewnie już nie będzie mnie w domu. Przez cały sierpień posty będą pojawiały się automatycznie, a na wasze komentarze odpowiadać będę jeśli znajdę wolną chwilę i dostęp do internetu.
Na początek podbijam Warszawę! A wam życzę udanych wakacji :D
Czytaj dalej »

Kosmetyczne Skarby: Kredki i eyelinery

sobota, 26 lipca 2014
Witajcie dziewczyny! Dzisiaj późny post, ale dzień pełen wrażeń uniemożliwił mi napisanie dla was wcześniej. Najwyższy czas na kolejną porcję moich kosmetycznych skarbów! Tym razem linery i kredki. Nie mam tego dużo, nigdy nie lubiłam kredek ze względu na konieczność temperowania i do niedawna miałam ich aż... TRZY! Czarną, perłową i pewnego razu przy robieniu zakupów zdecydowałam się na białą, ze względu na jej niską cenę. Szał, no nie? Ostatnio jednak weszły do sprzedaży automatyczne kredki z Rimmel, a ja na lato zapragnęłam kolorów... no przybyło mi ich zdecydowanie. Za to linerów dawno nie kupowałam więc ich liczba od dawna jest stała. Chcecie zobaczyć? 

Linery w pisaku, to coś, czego nienawidzę, ale moja mama innymi nie umie malować kreski. Gdyby nie ona, nigdy nie kupiłabym żadnego produktu z tej kategorii.

L'Oreal Superliner Blackbuster to jedyny liner w pisaku który polubiłam. To moja druga sztuka. Nie jest na tyle szałowy, żeby zastąpić liner z Sephory, ale daje aksamitną, jednolitą czarną kreskę i dość długo się utrzymuje na oku. Do tego nie wypisuje się po kilku użyciach, poprzedni służył mi około pół roku!
Rimmel Scandaleyes to liner masakra. Ten ma ściętą końcówkę, która jest bardzo niewygodna. Słabo trzyma się powieki i szybko z niej znika. Jakoś tak ciężko się aplikował na skórę. Do tego użyłam go zaledwie 4 razy! Po tym czasie niemal całkowicie się wypisał, musiałam się nieźle namachać, żeby zrobić dla was swatcha!

Wyżej wspomniane kredki. Kredka NYC wpadła mi do koszyka ze względu na niską cenę, wciąż szukam automatycznej bieli.

Inglot Soft Precision Eyeliner #34 to bardzo miękka perłowa kredka. Idealna na linię wodną, długo się utrzymuje i nie podrażnia oka. Jak widać po zużyciu bardzo ją lubię. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć taką w wersji automatycznej.
NYC Kohl Eyeliner #926 White kupiłam ją bo kosztowała bardzo niewiele. Średnio ją lubię, kiepsko się utrzymuje na linii wodnej oka i niezbyt długo się utrzymuje. Zaletą jednak jest to, że jest baaardzo długa, starczy na wieki!
 
 Eyelinery w kałamarzu. Nie mam ich zbyt dużo bo preferuję czerń i w tej kategorii mam swojego ulubieńca. Brąz jest eksperymentem, dzięki niemu polubiłam inne kolory kreski niż czarny.

Sephora Long-lasting Eyeliner to mój ulubieniec! Cena nie gra roli kiedy mam do czynienia z taka trwałością. W nienaruszonym stanie przetrwa na oku każdą pogodę, od upałów, przez mróz, po ulewę. Dłuższa drzemka w ciągu dnia też nie jest mu straszna! Zdażało mi się nosić go przez naprawdę wiele godzin i nie mam mu nic do zarzucenia. Czerń jest idealnie czarna, pędzelek wygodny i precyzyjny, nie kruszy się, nie rozmazuje. 
Golden Rose Metallic Eyeliner #16 to mój pierwszy eksperyment z kolorem kreski innym niż czarny. Udany. Podoba mi się jego ciepły, czekoladowy kolor opalizujący na złoto. Pędzelek ma całkiem wygodny i łatwo się nim maluje. Trwałość też nie jest najgorsza jak za taką cenę. Minimalnie się ściera gdy trzemy oko i może się rozmazać od deszczu lub łez, ale w sprzyjających warunkach utrzyma się cały dzień.
Wibo Eyeliner - naczytałam się dobrych opinii i w chwili gotówkowego kryzysu postanowiłam sięgnąć po niego zamiast kupować kolejne opakowanie Sephory. Mój błąd! To był krótki romans po którym z podkulonym ogonem wróciłam do swojego ulubieńca. Od linera mam wysokie wymagania, a ten to przeciętniak.
 
 Kredeczki. To te niedawno kupione, co widać po tym, że są niemal nowe. Polubiłam je i mam ochotę na więcej.

Rimmel Exaggerate Eyeliner #290 Precious Gold. Lubię złoto na powiekach, zwłaszcza takie ciepłe. Jak tylko te kredki pojawiły się w Rossmannach zapragnęłam ją mieć, od dawna marzyła mi się złota kreska. Jestem zadowolona z zakupu. Kredka jest mocno napigmentowana, miękka i długo się utrzymuje, nawet na linii wodnej. Mam wrażenie, że zastyga na skórze i staje się wtedy nie do ruszenia. Nie ma w niej żadnych drobinek, jest ładna, metaliczna.
Ingrid Eyeliner z gąbką. Tania kredka z chińczyka, jednak całkiem dobrze się sprawuje. Nie mam na jej temat wyrobionego zdania, gdyż kupiłam ją niedawno i użyłam dopiero raz. Jak na razie mogę powiedzieć, że jest wygodna w użyciu i całkiem nieźle się trzyma. Trochę się obawiam czy nie podrażni oczu gdy nałożę ją na linię wodną.
Rimmel Exaggerate Eyeliner #270 Purple Shock. Mam o niej takie samo zdanie jak o złotej. Chociaż trochę rozczarował mnie kolor, moim zdaniem jest nieco zbyt różowy. Nie podrażnia jednak wrażliwych oczu, długo się trzyma, nie rozmazuje zbytnio gdy już zastygnie, jednak chwilę po nałożeniu da się ją rozblendować. 
Rimmel Scandaleyes Waterpoof Kohl Kajal Eyeliner #013 Purple. Wodoodporna kredka w ładnym, śliwkowym odcieniu. Dobrze trzyma się powieki, gdy zastygnie ściera się tylko minimalnie, gdy potrzemy oko. Jej wadą jest to, że nie zostaje na linii wodnej, mimo iż jest dosyć miękka.

       Od lewej: Rimmel #290 Precious Gold, Ingrid, Rimmel #270 Purple Shock, Rimmel #013 Purple, Golden Rose #16, Wibo, Sephora, NYC, 
Inglot, L'Oreal Blackbuster, Rimmel Scandaleyes

Macie jakieś swoje ulubione kredki? A może buble, przed którymi przestrzegacie?
Coś wpadło wam w oko?
Czytaj dalej »

Projekt Kwiaty: Tulipan

wtorek, 22 lipca 2014
Mamy wtorek więc czas na kwiatki! Kolejny tydzień kwiatowego projektu będzie rozkwitać i kusić wonią tulipanów! (Dobra, wiem, że tulipany nie pachną pięknie i kusząco, ale tak mi się na poetyckie zachwyty zebrało :P ) Szczerze mówiąc jest to tydzień, którego obawiałam się najbardziej. Zupełnie nie miałam pomysłu co chcę namalować i jak miałyby wyglądać, więc pomalowałam pazurki na biało - bo to uniwersalne tło - i przy użyciu pędzelka i kilku lakierów namalowałam ... no tulipany oczywiście! W sumie efekt mi się podoba, spodziewałam się, że moja praca na ten tydzień nie ujrzy światła dziennego, a jednak nie jest źle. Czasem jednak warto postawić na spontaniczność :)






Jak wam się podoba? :)
Czytaj dalej »

Kosmetyczne Skarby: Błyszczyki

piątek, 18 lipca 2014
Witajcie! Znów mamy piątek, więc czas na kolejną odsłonę Kosmetycznych Skarbów. Tym razem zdecydowałam sie pokazać błyszczyki i balsamy do ust. To również jest dość stała część moich zbiorów. Nie przepadam za błyszczykami i nie bardzo lubię efekt jaki dają. Mam wrażenie, że w błyszczyku wyglądam jakbym się ośliniła :P Nie lubię też tego, że są nietrwałe, prawie nie dają koloru, kleją się, a długie włosy roznoszą je po całej twarzy przy najlżejszym wietrze. Mimo to mam kilka sztuk, które dzisiaj wam zaprezentuję.

L'Oreal Glam Shine Fresh w kolorach 187 Aqua Mandarin (który jak widać przypadł mi do gustu na tyle, że mam dwa!) i 181 Sheer Grenadine. Mam gdzieś jeszcze 183 Aqua Pomegrante ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Pewnie siedzi w jakiejś torebce. Wszystkie trzy mają fajne, serduszkowe aplikatory i zostawiają na ustach transparentną taflę z lekkim zabarwieniem. Obiektywnie patrząc, są fajne, ale mają dwie wady- cena i paskudny, chemiczny zapach.

 Lip Smacker Fanta- to taki bardziej gadżet niż błyszczyk. Gdy zobaczyłam go na półce tak spodobało mi się opakowanie, że postanowiłam po niego sięgnąć. Ładnie pachnie, ma słodkawy smak i zostawia na ustach delikatne pomarańczowe zabarwienie. Nie klei się, za co ma u mnie duży plus.

 Sensique Trendy Colour w kolorach 130 i 131. To moje ulubione błyszczyki. Dają mocny, trwały kolor i jednolicie lśniącą taflę. Czerwień zawiera w sobie migoczące minimalne drobinki, przez co uwidaczniają się wszelkie niedociągnięcia. Róż jest czysto kremowy i jeśli decyduje się nosić związane włosy, często sięgam właśnie po niego. Sporym minusem jest to, że napisy się ścierają. Za to plus za miły, owocowy zapach.

 L'Oreal Shine Caresse w kolorze 102 Romy. Ma to być podobno lakier do ust i w wielu recenzjach można się spotkać z opinią, że to po prostu szminka w błyszczyku.  Nie wiem czy ja usta mam jakieś nie takie, czy ten kolor tak ma, czy po prostu ten produkt taki jest, ale  koloru nie daje prawie wcale. Lekko zastyga na ustach i staje się klejący. Niestety śmierdzi. Zapach jest chemiczny i intensywny. Z pewnością używałabym go częściej gdyby nie to. Plus za opakowanie, które mimo, ze spędziło wiele miesiecy walając się w torebce czy kosmetyczce, nie zniszczyło się.

Maybelline Shiny Licious w kolorze 830 cerise candy shiny cherry. Długaśna nazwa :P Ale błyszczyk jest świetny! Dosyć rzadki, nie klejący i niemal bezbarwny. Bardzo subtelnie zaczerwienia usta. Ma przyjemne opakowanie - tubka to najpraktyczniejsza opcja w błyszczykach. Ale za co go tak kocham? Za owocowy zapach i słodki smak. Pachnie obłędnie, wiśniowym cukierkiem, a smakuje tak, jak pachnie. Nie wiem od ilu lat jest w mojej kosmetyczce, ale jest cudny!
Wibo Lip Sensation to kolejny smaczek. Mój jest w kolorze 03. Na ustach jest bezbarwny i widać tylko miliony drobniusich holograficznych drobinek. Ku mojemu zaskoczeniu nie wygląda tandetnie. Podoba mi się jego zapach - waniliowe capuccino! Mniam! Szkoda, że nie smakuje tak jak pachnie.

Na koniec balsamy. Jak widać mam trzy, używam w sumie jednego.
Carmex Jasmine Green Tea. Balsam w wygodnej tubce. Wiele osób zachwala jego właściwości, ja jednak nie zakochałam się. Nie podoba mi się uczucie mrowienia na ustach ani jego okropny smak. Działanie jednak doceniam, szybko usta regeneruje i dogłębnie nawilża.
Nivea Lip Butter w wersji malinowej. Absolutnie kocham ten produkt! Na moje usta działa najlepiej. Regeneruje, nawilża i chroni przed złymi warunkami atmosferycznymi. Już nie straszny mi mróz czy wiatr ani skóra na ustach popękana od słońca. W chwilach kryzysu ratuje nawet moje skórki wokół paznokci. Jedyny minus tego produktu to opakowanie, które bardzo ciężko się otwiera i jest niehigieniczne.
Nivea Fruity Shine  o smaku truskawkowym. Noszę go w torebce i aplikuję kiedy moje usta potrzebują czegoś na szybko. Ma miły zapach i słodziutki smak. Do tego lekko barwi usta, przez co wyglądają bardzo apetycznie.

A tak prezentują się kolory! Od lewej: L'Oreal Glam Shine Fresh 181 i 187, L'Oreal Shine Carese 102, Maybelline Shiny-Licious, Sensique Trendy Colour 130 i 131, Wibo Lip Sensation 03. Na górze: Nivea Fruity Shine i Lip Smacker Fanta.

Jak na osobę, która nie lubi błyszczyków mam ich całkiem sporo. Przynajmniej tak mi się wydaje. No ale właściwie, to sama kupiłam tylko produkty Nivea i Kapselek Fanty. Reszta to prezenty, gratisy i wygrane.
Powiedzcie mi, które najbardziej was zaciekawiły? Może któryś macie
, lubicie?

No i jedno słowo do firm: Usta są zaraz pod nosem! NIE dla śmierdzących produktów! :P
Czytaj dalej »

Projekt Kwiaty: Róża

wtorek, 15 lipca 2014
Hej dziewczyny! Są wakacje, a ja się chyba nudzę, bo dołączyłam już do drugiego projektu! Tym razem jest to Projekt Kwiaty u Red Rogue. Tematyka bardzo letnia i przyjemna, nie mogłam więc ominąć tej zabawy! Na dzień publikacji kwiatowych zdobień wyznaczam wtorek, więc w najbliższym czasie oczekujcie Kwiatowych Wtorków i Kolekcjonerskich Piątków (Kto nie widział jeszcze postów z projektu Kosmetyczne Skarby, zapraszam do zakładki).
Na pierwszy tydzień projektu wyznaczone zostały róże! Ulubione kwiaty wielu kobiet, również moje :D Zdecydowałam się na klasyczną czerwień, która gości u mnie tak rzadko, że różane pazurki mogą być jedyną okazją by się na nią skusić! 






Co sądzicie o takim zdobieniu? Podoba wam się, czy lepiej było się zdecydować na coś w stylu vintage?
Czytaj dalej »

Kosmetyczne Skarby: Pędzle

piątek, 11 lipca 2014
Mamy piątek, więc przyszedł czas na pokazanie kolejnej części moich kosmetycznych zbiorów. Tydzień temu pokazałam wam perfumy, dzisiaj, będziecie mogły zobaczyć moje pędzelki. Są dobre na początek bo ich ilość również jest raczej stała - a raczej będzie, niedawno kupiłam mały zestawik Hakuro i kolejnych zakupów nie planuję, chyba, że poczuję nagłą potrzebę posiadania. Jest to jednak wątpliwie prawdopodobny scenariusz. Kupiłam pędzle raczej z ciekawości niż z potrzeby. Do tej pory wystarczał mi pędzel do pudru i odgrzebany z dna szuflady chowany pędzelek - kupiłam sobie róż, więc czymś trzeba było go aplikować :P Z całą resztą makijażu radziłam sobie przy użyciu palców i wydawało mi się, że tak jest OK. No, ale ciekawość jest jedną z moich sztandarowych cech, toteż musiałam sobie kupić jakieś pędzelki. Zrobiłam research na YouTube i po obejrzeniu kilkunastu filmików byłam zdecydowana na konkretne egzemplarze. Nie czuję się jeszcze na siłach by je opisywać, ale wspomnę kilka słów o każdym z nich.

To mój mały zestawik pędzelków do oczu. Jak widać, aż cztery z nich są z Hakuro. 
Pierwszy z nich to H76. Malutka kuleczka zakończona delikatnym czubeczkiem. Idealna do malowania dolnej powieki, lub precyzyjnego zaznaczania załamania. Można nią też nałożyć rozświetlacz pod łuk brwiowy i w zewnętrzne kąciki. Pędzelek, którego używam do podkreślania brwi to H85. Maluśki skośny pędzelek z syntetycznego włosia. Jest cienki w przekroju i precyzyjny więc czasem używam go do rysowania kreski cieniem w kremie. Kolejny pędzelek jest już większy. To H70, mój grubasek do nakładania cienia na całą powiekę. Jest sporych rozmiarów jak na pędzelek do oczu, szybko przykrywa dużą powierzchnię cieniem. Jako jedyny minimalnie gubi włoski. H79 to mój zdecydowany faworyt wśród pędzli. Nadaje się zarówno do nakładania cieni jak i do blendowania. Ostatni to dawno temu kupiony maluszek z Donnegal. Moim zdaniem do oczu zupełnie się nie nadaje, jest sztywny i nabiera mało cienia. Używam go czasami do aplikowania szminki.

Pędzli do twarzy nadal mam niewiele. Dokładnie dwa.
Ten rozcapierzony to Face Blender z Bobbi Brown i był przeze mnie używany do pudru. Jest tak stary, że dziwię się, że jeszcze się nadaje do czegokolwiek. Kiedyś tata kupił go mamie, jednak ona woli używać puszka i przed długie lata niszczył się w ciasnej kosmetyczce. Adoptowałam go więc i od kilku lat służy mi wiernie.
Do różu używam H24. Zdecydowałam się na syntetyczny pędzelek, ze względu na to, że podobno mniej kruszy produkty niż jego naturalny braciszek. To był jedyny pędzelek, który kupiłam z potrzeby, a nie z powodu zachcianki - do różu z NARS nie chciałam używać twardego i ostrego pędzla z Sephory.


No i to są właśnie te dwa chowane pędzelki z Sephory. To były pierwsze pędzle jakie miałam. Dostałam je kiedyś od cioci, która pracowała w Sephorze. Razem z kilkoma produktami z serii dla dzieci trafiły do mnie jako prezent świąteczny. Używałam ich do pudru, a później do różu. W podróży nadal mi do tego służą. Sa wygodne gdy trzeba je spakować na wyjazd, ale zauważyłam, że strasznie kruszą produkty swoimi sztywnymi włoskami. Puder starcza mi na dużo dłużej odkąd przestałam ich używać codziennie.

Na koniec postanowiłam pokazać gąbeczkę - Real Technique Miracle Sponge. Nie jest ona pędzlem, ale jest zamiennikiem dla pędzla do podkładu. Kupiłam ją z ciekawości bo nie wierzyłam za bardzo, w jej magiczne właściwości szeroko opiewane w internecie. No i zdziwiłam się mocno! Ona naprawdę jest warta całego szumu wokół niej! Podkład zużywa się w odrobinę większych ilościach, ale skóra wygląda na kompletnie nagą przy jednoczesnym wyrównaniu kolorytu.


Kompletnie się nie znam na pędzlach, ale nie żałuje zakupu. Nie oddałabym ich już za żadne skarby! Fantastycznie się ich używa i nie wiem jak ja mogłam bez nich funkcjonować?! Powiedzcie mi, czy wy używacie pędzli i jakie macie o nich zdanie? Dokupiłybyście jakieś konkretne kształty/typy/egzemplarze na moim miejscu? No i kolejny raz oceńcie co ze zdjęciami? Lepiej, gorzej?
Czytaj dalej »

Tropikalna Plaża!

środa, 9 lipca 2014
Witajcie :D Dziś zabrałam Swoje pazurki na plażę. I to nie byle jaką, bo taką tropikalną! Z palmami, gorącym, złotym piaskiem i szumiącym morzem! Taka letnia paznokciowa wariacja, do stworzenia której, zainspirował mnie konkurs prowadzony na Facebookowym profilu Wibo. Nie spodziewam się wybranej, po prostu dobrze bawiłam się malując swoje tropikalne zdobienie :)






 Nie ma szału, ale ja jestem zadowolona z palm i rozgwiazdy na małym palcu :)

Czytaj dalej »

Kosmetyczne Skarby: Perfumy

piątek, 4 lipca 2014
Jak pewnie wiecie, albo może i nie wiecie, dołączyłam do projektu Hexxanny - Kosmetyczne Skarby. Cała zabawa ma na celu pokazanie czego używamy, co polecamy lub odradzamy, jednak nie chodzi w niej o przechwałki! Moim zdaniem to fajny pomysł, zwłaszcza, że zawsze lubiłam oglądać kosmetyczne kolekcje zarówno na blogach jak i na YouTube. Zawsze można w takich postach/filmikach podpatrzeć coś ciekawego :)
Ja zacznę od perfum. Nie mam ich zbyt wiele, ale jest to dobra rzecz na początek, ich ilość jest raczej stała, powiększa się czasami nieznacznie w okolicach świąt i urodzin, ale równie szybko topnieje Nie lubię zmieniać zapachów, jestem przyzwyczajona i przywiązana do swoich ulubieńców, więc szybko pozbywam się dodatkowych flakoników.

Swoich ulubieńców mam czterech. Właściwie dwóch. Tylko tych dwóch używam regularnie, pozostałe dwa to wynik takich okołoświątecznych wahań liczbowych i jeden podpatrzony u mamy. Bardzo ładny, ale rzadko używany.

Avon Pure O2 - To jeden z moich dwóch ulubieńców. Lekki, subtelny zapach na co dzień. Zaskarbił sobie moją sympatię wyjątkowym podobieństwem nut zapachowych do mojego ukochanego zapachu. Nie jest on jakiś wybitnie trwały, ale utrzymuje się na mnie wystarczająco dobrze. Do tego nie jest nachalny co bardzo sobie cenie w perfumach. No i jest śmiesznie tani. Zwłaszcza w promocji.
Nuty zapachowe:
nuta głowy: różowy pieprz, zielony jaśmin, różowa piwonia
nuta serca: kwiat pomarańczy, róża, budleja
nuta bazy: drzewo sandałowe, wanilia, piżmo

Dolce&Gabbana Light Blue - To ten zapach podpatrzyłam u mamy. Nie da się przejśc obok niego obojętnie. Nie jest nachalny, ale zwraca na siebie uwagę i na długo pozostaje w pamięci. Spodobały mi się jego ciepłe, niezbyt duszące nuty. Ma w sobie coś szlachetnego, ekskluzywnego. Doskonale utrzymuje się na skórze, a ubrania pachną nim nawet po praniu. Do tego ładnie rozwija się w ciągu dnia. Używam go naprawdę rzadko i raczej w zimie. Podoba mi się, ale nie jest to mój zapach.
Nuty zapachowe:
nuta głowy: jabłko Granny Smith (zielone jabłuszko), cedr sycylijski, dzwonki
nuta serca: jaśmin, biała róża, bambus
nuta bazy: cedr, ambra, piżmo


Dolce&Gabbana Light Blue Dreaming in Portofino - to jakaś letnia wersja powyższego zapachu. Prezent od taty. Ładny, subtelny, typowo letni. Jednak brakuje mu "Tego Czegoś". O ile w poprzedniej wersji czuć... po prostu czuć drogie, markowe perfumy, tak te niczym szczególnym się nie wyróżniają. Są na tyle fajne, że postanowiłam je sobie zatrzymać i nikomu nie oddawać, ale używam jeszcze rzadziej niż poprzednich.
Nuty zapachowe:
Linia głowy: lichy, migdał ;
Linia serca: osmanthus, irys ;
Linia podstawy: paczula, ambra


Lacoste Touch of Pink - No i oto mój ulubieniec! Milion lat temu dostałam jego próbkę w Sephorze i przepadłam od pierwszego powąchania! To jest mój zapach. Gdybym miała stworzyć perfumy idealnie pasujące do mnie, których zapach będzie dla mnie "naturalny" i komfortowy w noszeniu to byłby on właśnie taki! Długo się na mnie utrzymuje i rozwija się subtelnie w ciągu dnia. Kobiecy, seksowny, ale jednocześnie niezobowiązująco świeży. Sięgam po niego zawsze, gdy chcę czuć się pięknie. Najlepszym dowodem mojej miłości do niego jest to, że zanim wykończę jeden flakonik, kupuję drugi, żeby nigdy mi ich nie zabrakło. Do zdjęcia wyciągnęłam pełen flakonik z kartonika, ale mam jeszcze jedno, zużyte w połowie opakowanie.
Nuty zapachowe:
nuta głowy: czerwona pomarańcza, liść kolendry, kardamon
nuta serca: liść fiołka, jaśmin, nasiona marchwi
nuta bazowa: sandałowiec, piżma, dotyk wanilii 


Wiem, wygląda to dość skromnie, ale jestem z tych osób, które przywiązują się do zapachów, zarówno własnego jak i innych. Jak pies :P Łatwo zapamiętuję zapach i kojarzę go z konkretną osobą. Nie lubię zmieniać perfum i nie bardzo lubię, gdy ktoś w moim otoczeniu ciągle używa czegoś innego. Nie lubię też przebywać z osobami, które perfumują się zbyt obficie. Jestem ciekawa jakie jest wasze zdanie na ten temat, dajcie znać w komentarzach!
I jeszcze jedno, przegięłam trochę ze zdjęciami? Powiedzcie proszę, bo mam do nich mieszane uczucia.
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.