Kosmetyczne Skarby: Róże, Bronzery, Rozświetlacze

piątek, 29 sierpnia 2014
Cześć dziewczyny! Wróciłam już z wyjazdu- nad czym strasznie ubolewam, były to najlepsze wakacje w moim życiu! No ale skoro już jestem to wróci też regularność i systematyczność w publikacji postów :) Jak co piątek - Kosmetyczne Skarby! Tym razem maleńka gromadka bo tylko 4 produkty. Pokażę wam tylko, to czego naprawdę używam. Poza tymi mam jeszcze jakieś stare róże z Sephory - z takiej staaaarej palety w stylu "101 drobiazgów", które są raczej słabej jakości (Ale! Paleta ma już co najmniej 10 lat. Róże, które Sephora obecnie ma w swojej ofercie są moim zdaniem jednymi z lepszych i warto się nimi zainteresować) i jakąś odsypkę kuleczek brązująco-rozświetlających z Avonu, które - jak wszystko z Avon - nie trzymają się mnie zupełnie, do tego walą po oczach drobinami.

Muszę się wam jeszcze przyznać, ze tego typu produkty są dla mnie zupełną nowością. Jeszcze mniej niż pół roku temu nie widziałam zupełnie potrzeby używania na twarz czegoś kolorowego. I jeszcze o ile różu widziałam jako-tako sens i nawet od wielkiego dzwonu muskałam policzki najsubtelniejszym kolorem z tej staaarej palety, tak bronzer i rozświetlacz to były dla mnie produkty kompletnie bez zastosowania. Cale szczęście odkryłam YouTube i  kilka fajnych dziewczyn, które przekonały mnie do efektu jaki dają te kosmetyki.


 Essence Beach Cruisers Bronzing Powder - 01Life is a Beach Jak przekonać Arnell do jakiegoś kosmetyku? Musi być ładny :P To mój pierwszy w życiu bronzer, który skusił mnie nie tylko dobrymi opiniami i niską ceną, ale też uroczą palemką. Pięknie pachnie kokosem, jest matowy, łatwo się rozciera. Rozświetlacz w palemce wypełniony jest złotymi drobinkami, które jednak szybko zmykają z pędzla, a nawet jeśli coś się nałoży na twarz to po niedługiej chwili po prostu zniknie. Jest mocno pudrowy i niezbyt napigmentowany czyli ideał dla mnie - nie można sobie zrobić krzywdy nawet jeśli ma się tak białą cerę jak ja :)


NARS - Orgasm no po prostu musiałam mieć. Tym razem nie kusi wyglądem, a nazwą :P Nie żałuję zakupu. Uniwersalny, chłodny róż ze złotym podbiciem. Jednak nie takim jak np. jego duplikat ze Sleeka. Absolutnie nie można mówić o efekcie bombki. Rozświetlenie jest subtelne, złociste i jednolite. Konsystencja jest jedwabiście pudrowa, raczej nie da się nim zrobić sobie krzywdy.

Essence Beach Cruisers Blush - 01 ISummer Break.Ten gradient nie dość, ze super wygląda to jeszcze jest bardzo użyteczny. W jednym opakowaniu mamy zarówno jasny brzoskwiniowy kolor na co dzień, koralowy, który sprawdzi się na randkę i malinowy idealny na wieczór do mocniejszego podkreślenia policzków. Jak nabierzemy, taki kolor uzyskamy, dla mnie bardzo ekonomiczne rozwiązanie. Konsystencje ma o wiele przyjemniejszą od bronzera z tej serii, jest aksamitny, nawet powiedziałabym, ze lekko kremowy w dotyku. Ma też słodki cukierkowy zapach, który może być dla wrażliwych nosów uciążliwy. Na szczęście szybko się ulatnia.

 Ladycode by Bell Highlighter powder. Kupiłam go wie Biedronce kompletnie bez przekonania. Jestem fanką matu na twarzy i rozświetlacz raczej nigdy nie chodził mi po głowie. No do czasu. Kupiłam, spróbowałam i pokochałam ten efekt. Mroźna srebrzysta tafla utrzymuje się na mojej skórze bardzo długo. Do tego jest niesamowicie kremowy w dotyku i trzeba uważać jak się go nakłada. Nie pachnie i ma tandetne opakowanie, a jednak nie żałuję zakupu .

Jak widać mam tego malutko. I nie za często używam, gdyż na co dzień się nie maluję. Każdy z tych produktów ma w sobie coś takiego, że jeśli po wykończeniu całego opakowania mogłabym kupić go ponownie na pewno bym to zrobiła. Niestety pewnie nie będę miała okazji, bo wszystkie poza NARSem pochodzą z limitowanych edycji a sam NARS nie dość, że kosztuje krocie to jeszcze nie jest dostępny w Polsce.

Macie jakieś swoje ulubione i sprawdzone produkty z tej kategorii? Może coś mi polecacie? Najlepiej takiego, co nie dość, że jest świetnej jakości to jeszcze ładnie wygląda :P Lubię ładne kosmetyki :)

Czytaj dalej »

Podsumowanie Projektu Kwiaty

wtorek, 26 sierpnia 2014
Kwiatowy projekt zakończył się z ubiegłym tygodniu. Muszę przyznać, że świetnie się bawiłam! Ciągle jestem w rozjazdach, zdobienia, zdjęcia i posty były robione na szybko i po kilka na zapas a jednak będę bardzo miło wspominać te kilka tygodni. Żadno z moich zdobień nie załapało się do najlepszej 5 z każdego tygodnia, ale z wielu byłam jednak zadowolona. Chciałabym podziękować organizatorce za doskonały pomysł, oraz wam, za liczne komentarze, komplementy i miłe słowa :) Więc co, przeżyjmy to jeszcze raz!  (klikając na zdjęcie przejdziecie do odpowiedniego postu)

http://arnellnails.blogspot.com/2014/07/projekt-kwiaty-roza.html
Róża z której nie jestem do końca zadowolona. Pomysł był niezły, ale jednak czegoś mu brakowało. Ale robiłam ją na szybko więc sama sobie wybaczam :P

http://arnellnails.blogspot.com/2014/07/projekt-kwiaty-tulipan.html
Tulipany. Totalna improwizacja. Akwarelowy efekt sprawia, że jestem z nic bardzo zadowolona. 

http://arnellnails.blogspot.com/2014/07/projekt-kwiaty-stokrotki.html
Stokrotki. w tym przypadku miałam jako-tako koncepcję tego, co chce namalować. Niestety brak czasu sprawił, ze wykonanie nie jest idealne.

http://arnellnails.blogspot.com/2014/08/projekt-kwiaty-kwiat-wisni.html
Kwiat Wiśni. Gościły na moich pazurkach może pół godziny, bo zaraz zabierałam się za kolejne mani by zdążyć przed wyjazdem do Warszawy. Mimo to jestem zadowolona z tego, jak wyszło.

http://arnellnails.blogspot.com/2014/08/projekt-kwiaty-kwiat-tropikalny.html
Kwiat Tropikalny. Największe wyzwanie ale i najbardziej wyczekiwany tydzień. Dopiero teraz zaczęłam się rozkręcać i czerpać radość z malowania. Pomysł był w mojej głowie od samego początku. Nie wyszedł idealnie a jednak jestem zadowolona.

http://arnellnails.blogspot.com/2014/08/projekt-kwiaty-dowolny-kwiat-maki.html 
Maki. Koncepcja przemyślana od początku do końca. Nosiło mi się je niezwykle dobrze i na pewno jeszcze kiedyś powtórzę ten wzór.

 Słoneczniki. Ostatni tydzień tak mi się spodobał, ze postanowiłam stworzyć dwa mani utrzymane w podobnej koncepcji. Oba uważam za równie udane.


Które zdobienie najbardziej wam się spodobało? A może brałyście udział i powiecie, który tydzień sprawił wam najwięcej przyjemności?

 
Czytaj dalej »

Projakt Kwiaty: Kwiat Dowolny - Słoneczniki

niedziela, 24 sierpnia 2014
Witajcie! Tak mi się smutno rozstać z Kwiatowym projektem, że mam dla was jeszcze jedno zdobienie! Tym razem słoneczniki, które są ulubionymi kwiatami mojej mamy. Chciałam utrzymać je w podobnym stylu co poprzednie zdobienie, więc nie są idealnie wyrysowane, a mają w sobie odrobinę malarskiej lekkości. Mam nadzieję, że wam się spodobają :)







Wybaczcie, że się nie rozpisuję ostatnio we wstępach, ale jakoś nie miałam weny na dłuższe wypowiedzi :(
Co myślicie o tych kwiatkach? :)
PS. Mam do was prośbę, czy któraś z was mogłaby wkleić ten link do komentarza u Red Rouge? Gdy pojawi się ten post będę nad morzem, bez dostępu do internetu i byłabym bardzo wdzięczna, za pomoc.
Czytaj dalej »

Kosmetyczne Skarby: Pudry, Podkłady, Korektory

czwartek, 21 sierpnia 2014
Cześć dziewczyny! Mój wymarzony urlop zbliża się tak wielkimi krokami, że ostatnio co raz mniej mam czasu na pisanie i robienie zdjęć. Zwłaszcza tych do postów o kosmetycznych skarbach, gdyż wymagają ode ode mnie więcej czasu niż zdobienia. Zebrałam się jednak w sobie i pokażę wam dziś moje korektory, podkłady i pudry. Nie ma tego dużo, a i tak spora część to niewypały, które trzymam i zużywam mieszając z innymi bo szkoda wyrzucić. Moja cera wygląda całkiem nieźle nago, więc temat jest dla mnie w zasadzie świeży, w kosmetyki do twarzy wdrożyłam się znacznie później niż w inne. I o ile jestem w stanie w miarę świadomie dokonać zakupu korektora czy pudru to już kupienie podkładu jest istną masakrą. 

Najlepszy puder! Ulubieniec od lat! 004 wyszedł na zdjęciu ciemno, ale na twarzy wychodzi o wiele jaśniejszy.

Rimmel Stay Matte  to moje ulubione pudry. Matują na długo, bez efektu papierowej twarzy. Ładnie gruntują korektor i podkład. Odkryłam je już dawno temu i nie szukam niczego innego. Mam kolor 001 Transparent który daje minimalnie żółtawe zabarwienie. To w nim lubię, bo mimo, że nie zmienia koloru podkładu i nie bieli to jednak lekko ociepla cerę. Kolor 004 Sand Storm używam gdy nie nakładam podkładu. Mimo że to tylko puder, nie ma przecież prawie żadnego krycia, to jednak mam wrażenie, ze gdy użyję go na gołą skórę moja cera jest bardziej jednolita, a  jakieś delikatne zaczerwienienia mniej rzucają się w oczy. Jestem tylko zaskoczona tym, że poprzednio wzięłam numer 003 i był dla mnie dobry, miał żółtawy, niezbyt ciemny odcień, a gdy ostatnio chciałam go kupić był strasznie blady i różowy... Czyżby Rimmel coś zmienił w kolorach?

Dwa buble. Nawet nie wypowiem się na temat ich właściwości, bo jednego nie używam, drugi zużywam do lekkiego przyciemniania kremu BB.
Jak już wspomniałam, jeszcze niedawno byłam kompletnie zielona w sprawach podkładów. Postanowiłam kupić najjaśniejszy dostępny w mojej małej drogeryjce odcień i go używać... nie używałam bo oba - mimo, ze to podobno najjaśniejsze odcienie z gamy są okropnie ciemne. Nawet jako laik wiedziałam, ze podkład nie może odcinać się od szyi.Soraya obok jasnego beżu to nawet nie leżała. Jest okropnie ciemna, do tego strasznie ceglasta. Lirene natomiast jest bardzo ciemna jak dla mnie, ale ma w sobie żółte tony. Zużywam go do przyciemniania kremu BB z Misshy, który jest latem dla mnie za jasny.

Moi dwaj ulubieńcy
 Bell Long Lasting 01 Beige to kupione dawno temu w Biedronce małe cudo! Ma jaśniutki kolor w żółtej tonacji. Lekko matuje, utrzymuje się u mnie dosyć długo i ma świetne krycie! Do tego kosztował jakieś 8 zł. Strasznie żałuję, że nie mogę go już nigdzie dostać, bo to był najlepszy podkład jakiego kiedykolwiek używałam - a używałam naprawdę sporo, bo odkąd zaczęłam interesować się makijażem twarzy, zużyłam mnóstwo próbeczek i odlewek podkładów z najróżniejszych półek cenowych.
Missha Perfect Cover #13  jedyny krem BB jaki posiadam. Kolor jest nieziemski, niemal biały, leciutko różowy. Sam w sobie ma lekkie krycie i taką przeciętną trwałość. Ma wysoki filtr i naprawdę spełnia obietnice pielęgnacyjne producenta. Odkąd go używam zauważyłam, ze moja cera jest w o wiele lepiej nawilżona, przebarwienia wokół nosa lekko zjaśniały, o działaniu przeciwzmarszczkowym się nie wypowiem, bo nie jestem w stanie tego sprawdzić :)


 L'Oreal Touche Magique dostałam od cioci, która stwierdziła, że nie będzie go używać. Kolor jest zdecydowanie dla mnie za ciemny, ale mieszam go z jaśniejszym odcieniem i używam punktowo na zmiany skórne. Ma świetne krycie, a kiedy już zastygnie, nic go nie rusza. Moim zdaniem to bardzo dobry korektor i z pewnością kiedyś skuszę się na niego w odpowiednim dla siebie kolorze.
Kobo modeling illuminator pod oczami spisywał mi się średnio, czasem się rolował i wchodził w zmarszczki mimiczne. Świetnie za to spisywał się na punktowe zmiany i przebarwienia wokół nosa. Niestety szybko mi się rozwarstwił i chociaż lubiłam go za doskonałe krycie, to zastanowię się jeszcze zanim wpadnie do mojego koszyka.
Bell BB Cream Concealer to mój najnowszy nabytek, ale czuję, ze będzie z tego miłość. Ma jasny, żółty odcień i średnie krycie. Ładnie zasłoni niewielkie sińce pod oczami oraz lekkie przebarwienia. Pomieszany z korektorem L'Oreala świetnie spisuje się na zmiany skórne. Jeśli okaże się wydajny i nagle nie zmieni swojego zachowania na skórze to na pewno do niego wrócę.

Od lewej: Korektory- Bell, Kobo, L'Oreal
Podkłady: Soraya, Lirene, Missha... i właśnie się zorientowałam, ze zabrakło podkładu Bell! Ale ma on niemal identyczny kolor z korektorem tej samej firmy więc wybaczycie, prawda?
 

Jeśli wy macie jakiś swój ulubiony podkład, w którym znalazłabym odcień dla siebie to poleććie mi go koniecznie! 

A na następny post zapraszam w niedzielę, pokażę drugie zdobienie na ostatni tydzień projektu Kwiaty :D
Czytaj dalej »

Projekt Kwiaty: Dowolny kwiat- Maki

poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Witajcie! Ale ten czas szybko płynie! Dopiero co zgłosiłam się do Kwiatowego Projektu, a już publikuję zdobienie na ostatni jego tydzień! W tym tygodniu każdy ma za zadanie zmalować dowolnie wybrany przez siebie kwiat. Ja wybrałam maki. Są to moje ulubione kwiaty, mają w sobie coś eleganckiego mimo swojego pospolitości. No i kwitną latem. W czasie największych upałów, których co roku niecierpliwie wyczekuję. Możecie uznać, ze jestem dziwna, ale dla mnie 32 stopnie ciepła to idealna letnia pogoda. Ja zwyczajnie poniżej 27 stopni nie funkcjonuję poprawnie i na samą myśl o zbliżającej się jesieni wpadam w "chłodną depresję". Na szczęście jednak jeszcze jest dosyć ciepło, chce mi się malować i zostawiam was z moimi maczkami :)





Co sądzicie? :)
Czytaj dalej »

Projekt Kwiaty: Kwiat Tropikalny

czwartek, 14 sierpnia 2014
Hej dziewczyny! Jak wam mijają ostatnie dni lata? Ja przygotowuję się do najlepszego urlopu w swoim życiu, już nie mogę się doczekać! Jak widzicie trochę rozpadł mi się plan publikowania, ale mam nadzieję, ze mi to wybaczycie. We wtorek nie było kwiatów na projekt, pokażę więc je wam dzisiaj! Kwiaty Tropikalne. Mega kolorowe i pachnące latem! Na ten tydzień projektu czekałam najbardziej!





Co sądzicie? :)
Czytaj dalej »

Kosmetyczne Skarby: Pomadki

niedziela, 10 sierpnia 2014
Kolejny odcinek Kosmetycznych Skarbów! W trochę inny dzień, ale komu nie zdarzają się drobne wpadki w ramówce? :P Dzisiaj pokażę wam swoje szminki i pomadki. Chyba nie mam ich za dużo, ale w zupełności wystarczy, nieczęsto ich  używam, chociaż bardzo podoba mi się efekt jaki dają. Niestety mocno podkreślone usta wymagają więcej uwagi w trakcie noszenia niż mocne oczy. Trzeba uważać na jedzenie, żeby po szmince nie został jedynie kolorowy kontur albo nieestetyczne plamy, z piciem też trzeba oszczędnie, gdyż szminka zostawia nieeleganckie ślady na szklankach, do tego zjada się w czasie mówienia, a długie włosy roznoszą ją po całej twarzy. Mimo to nadal podobają mi się kolorowe usta i nie pozbyłabym się moich pomadek nigdy!


Lovely Extra Lasting to moi zdecydowani ulubieńcy. Niedawno zdobyłam ostatni kolor, mam teraz wszystkie trzy kolory.  Mają świetne matowe wykończenie i utrzymują się niesamowicie długo. Kolor 03 to cudowna chłodna czerwień. Wygląda pięknie i elegancko.02 to intensywny róż, pierwszy jaki kupiłam. Bardzo odważny. 01 jest bardzo udanym neutralnym różem. Nieco ciemniejszy od koloru moich ust, ideał na co dzień. Niestety ten różni się od pozostałych kolorów, zastyga dłużej i czuć go na ustach nawet po zastygnięciu.


Kryolan Lip Stain w kolorze Punk. Genialny jagodowy kolor! Niezbyt podoba mi się aplikator, wolałabym gąbeczkę zamiast pędzelka, gdyż zostawia on smugi. Na szczęście dają się wyrównać, a produkt zastyga na ustach do niemal całkowitego matu. Ma fajny kakaowy zapach, ale jest obrzydliwy w smaku, zjedzenie czegokolwiek z nim na ustach nie wchodzi w grę
Manhattan Soft Mat Lipcream w kolorze 31S. Gęsty, kremowy, przyjemnie się nakłada na usta. Ma ładny brzoskwiniowy kolor, nieco jaśniejszy od mojego naturalnego koloru ust, więc musiałam się oswoić z tym jak wyglądam w nim. Na szczęście bez efektu trupa.



Rimmel Moisture Renew w kolorze  510 My Fair Red Lady. Dla mnie jest to fenomen, gdyż z jednej strony jest bardzo kremowa, nawilżająca, a z drugiej długo zostaje na ustach. Ma głęboki czerwony kolor. Nie tak stonowany jak Lovely, bardziej krzykliwy, ale nie wulgarny. Czekam na kolejną promocję W Rossmannie by zgarnąć inne kolory.
Rimmel Lasting Finish by Kate Moss. To ulubiona szminka zarówno moja jak i mojego chłopaka. Dlatego noszę ją najczęściej. Ma śliczny koralowo-różowy odcień. Odrobinę tempa w aplikacji, ale nakłada się równomiernie. Znika też równomiernie. Wygląda na ustach świeżo i dziewczęco. Do tego ma najładniejsze opakowanie ze wszystkich moich szminek.


Maybelline Color Whisper w kolorze 150 Faint for Fuchsia. Świetna nawilżająca pomadka w kolorze gumy balonowej. Ładnie nawilża usta. Daje delikatną, żelową poświatę koloru. Idealna na lato, delikatna, subtelna, a jednak nie jest nudna.
Maybelline Color Sensational 103 Rose Diamonds.  To moja pierwsza pomadka jaką kiedykolwiek kupiłam. Nie trafiłam w 100% z kolorem, ale nadal ją lubię. Cienka warstwa wygląda subtelnie i świeżo. Nałożona grubszą warstwą pasowała będzie tylko blondynkom. Wypełniona jest minimalnymi drobinkami, które jednak nie są bardzo widoczne.


Barry M to fajna malutka szmineczka w kolorze bladego, brzoskwiniowego nude. Mam kolor 154, w którym wyglądam strasznie blado, ale używam jej do rozjaśniania innych szminek. Fajnie się do tego nadaje, gdyż nie jest zbyt kremowa. Określiłabym efekt jaki daje, jako satynowy.

Od lewej: Lovely 01, 02, 03 / Kryolan / Manhattan / Rimmel 16 i 510 / Maybelline 150 i 103 / Barry M

Przygodę z kolorowymi szminkami zaczynałam jednak od próbek. Lubię je, bo są małe, mieszczą się w nawet najmniejszej torebce, a przecież niektórych kolorów użyję zaledwie kilka razy.

  
Avon Ultra Colour. Mam kolory: Hibiskus, który jest cudownym fuksjowym różem. Dosyć lekko napigmentowany w porównaniu z Berry Berry Nice. Ten jest cudowną malinową czerwienią. To intensywny kolor owoców leśnych. Tak intensywny, że ciężko przejść obok niego obojętnie. Oxford Wine to naprawdę piękny winny kolor. Idealny, chłodny burgund. Marzy mi się taki kolor w matowej wersji.
Avon Doskonałość Absolutna. Z tej serii mam kolor Lovely Cherry. Równie miękki i kremowy co poprzednie. To też malinowy kolor, ale nieco bardziej różowy i jaśniejszy.


Hean Classics Colour Festiwal. Mam cztery kolory, z czego niestety trzy są perłowe. Mniej lub bardziej, ale jednak. 6a Magenta  to intensywna perłowa, chłodna fuksja. Na ustach wygląda całkiem ładnie. 19 Koral zdecydowanie z koralowym kolorem ma niewiele wspólnego. To pół-transparentna perłowa pomarańcz. Kolor bardzo mi się podoba, jednak to jak wygląda na ustach już niezbyt. 3b poziomka  na zdjęciu wyglądała na łagodny koralowy róż, ale to intensywny ciepły kolor. Do tego baaardzo perłowy i wygląda okropnie tandetnie. Na koniec zostawiłam odcień 27 Wiśnia Japońska. Co to jest za kolor! Ciemna, wiśniowa czerwień. W 100% kremowa. Wapmiryczna i bardzo odważna!
Hean Vitamin Coctail to kolejne cztery kolory, tym razem same kremowe. I Bardzo mocno napigmentowane. 323 Wild Coral to faktycznie koralowy odcień. Podobna do pokazanej wyżej 16stki z Rimmel, ale odrobinę ciemniejszy. 330 Electric Rouge ma nazwę idealnie opisującą kolor. Chłodny, lekko fioletowy róż, tak elektryzujący i odważny, że jeszcze nie miałam go na sobie, bo nie wiem z czym go połączyć. 75 Raspberry opisałabym jako kolor Mauve. Zgaszony, przybrudzony róż, nie jest zbyt zjawiskowy, ale wygląda elegancko i nadaje się na co dzień. 308 Carmine to jak wskazuje nazwa karminowa czerwień. Ciepła i uwodzicielska, bardzo rzuca się w oczy. Jest najmniej kremowa z całej gromadki, ale to dobrze, wygląda przez to bardziej elegancko.

Avon: Lovely Cherry / Berry Berry Nice / Hibiskus / Oxford Wine
Hean: 6a / 19 / 27 / 3b / 323 / 330 / 75 / 308
A Wy ile macie pomadek? Ja już przesadziłam, czy jeszcze mieszczę się w normie? :D
Czytaj dalej »

Projekt Kwiaty: Kwiat Wiśni

piątek, 8 sierpnia 2014
Jak mogłyście już zauważyć zrobił mi się mały kocioł w moich idealnie poukładanych postach :P Zakupy lipcowe wybiły z ramówki kwiatowy projekt, ten z kolei jak widać wcisnął się w miejsce kosmetycznych skarbów, które pojawią się dopiero w niedzielę :P Wszystko będzie, w przyszłym tygodniu już pojawi się regularnie, we właściwym czasie. Ale przejdźmy do Kwiatu wiśni, który jest motywem przewodnim tego tygodnia. Nie chciałam używać oklepanego motywu gałązek i kropeczek, więc użyłam do tego kawioru. Dużego, transparentnego w odcieniach różu i fioletu, oraz małego metalicznego różu. Pochodzi on ze sklepu AllePaznokcie :)






Co o tym sądzicie? Podobają wam się takie Kwiaty Wiśni?
Czytaj dalej »

NEW IN: Lipiec 2014

wtorek, 5 sierpnia 2014
W czerwcu nie kupiłam nic, toteż w lipcu trochę sobie odbiłam. Zrealizowałam nowe chciejstwa, uzupełniłam zapasy i nabyłam kilka potrzebnych kosmetyków. Trochę tego jest, przyznaję się bez bicia, że przekroczyłam budżet, no ale nie żałuję ani jednego zakupu, a przecież to najważniejsze. Posta przygotowałam trochę wcześniej, więc faktyczna ilość zakupów może się nieco różnić, jednak jeśli zakupiłam coś kosmetycznego w ostatnich dniach lipca, uwzględnię to w podsumowaniu tego miesiąca. Zapraszam do obejrzenia!

 Pędzle Hakuro zakupione na Mintishop.pl

Pędzle Hakuro - H24, H79, H70, H76, H85- to moje pierwsze pędzle i jestem zachwycona. Efekt jaki uzyskuję przy użyciu pędzli jest o niebo lepszy niż gdy używam palców. Są niesamowicie mięciutkie i delikatne. Odkąd je mam, makijaż to czysta przyjemność!

Real Techniques Complection Miracle Sponge -  kolejny nabytek z Mintishop.pl. Nie wierzyłam w cuda, które dziewczyny o niej opowiadają, ale teraz wiem, że mają rację. Sama popadłam w zachwyt nad tą gąbką i nie wyobrażam sobie już nakładania podkładu palcami. Chociaż trzeba przyznać - pije trochę podkładu niestety. 


Bell Ladycode Highlighter Powder. Tak, ja, fanka matowego wykończenia twarzy kupiłam sobie rozświetlacz. No ale był ostatni na przecenie, kosztował 4 zł to się skusiłam z ciekawości. I od razu pokochałam efekt jaki daje. Matowy makijaż twarzy i tylko kości policzkowe pociągnięte mroźną połyskującą taflą wyglądają cudownie! Mam ochotę na więcej!


Ozdoby do paznokci od BornPrettyStore
Kolejna paczuszka od BPS skrywała w sobie takie cuda. Pojemniczek zdecydowanie ułatwia nakładanie ozdób na paznokcie bez konieczności łowienia ich w słoiczku albo wysypywania na stół. Neonowe Confetti może posłużyć nam do stworzenia własnego toppera, albo jako samodzielna ozdoba. Ćwieki gwiazdki marzyły mi się od dawna, żałuję tylko, że nie zdecydowałam się na złote. W paczuszce jest ich mnóstwo i są naprawdę fajne.


Płytka do stempli zaciekawiła mnie swoim ogromem możliwości. Wzór jest fajny, nieco koronkowy więc z przyjemnością będę jej używać, zwłaszcza, że płytki BPS są świetnej jakości!

o kredkach pisałam już w tym poście
Rimmel Exerggate #290 Precious Gold i #270 Purple Shock - przekonałam się ostatnio do kolorów na oczach, postanowiłam więc zainwestować w te automatyczne ślicznotki. Nie trzeba ich temperować i to jest ich zdecydowanym plusem! Obie są trwałe, mają intensywne, opalizujące kolory i łatwo się aplikują. Nie nosiłam ich jeszcze zbyt wiele razy, ale na razie nie podrażniły mi oczu.
Ingrid to czarna automatyczna konturówka z chińczyka. Kosztowała niewiele, a ja akurat cierpiałam na brak gotówki i brak czarnej kredki. Koleżanka twierdziła, że jest fajna i się z nią zgadzam. Jak na razie nie podrażniła mi oczu.
Rimmel  Scandaleyes Waterpoof Kohl Kajal #13 Purple - to moja ulubiona kredka z całej tej czwórki. Ma ładny fioletowy kolor. Uwielbiam malować nią kreskę, bo pięknie podkreśla złocisty odcień tęczówki. Jest przyjemna w użyciu i chociaż blaknie nieco w ciągu dnia, to jej trwałość uznaję za dobrą. Zastrzeżenia mam tylko do tego, że nie nadaje się  na linię wodną. Zupełnie na niej nie zostaje!


L'Oreal Infallible #12 Endless Chocolat - prasowany pigment z L'oreala. Wszyscy zachwycają się odcieniem Coconut Shake, a moje serce skradła połyskująca czekoladka! Cudownie wygląd na powiece! Mieni się na złoto, ale nie jest to tandetny brokat. Sprawdzi się do mocniejszych makijaży lub do podkreślania załamania powieki na co dzień.

Manhattan Soft Mat Lipcream #31s. Wiele osób chwali ten produkt, a nawet ten kolor, więc przy okazji zakupów na zebrze przygarnęłam go do swojej gromadki. Mam co do niego mieszane uczucia. Kolor wydaje mi się trochę zbyt ciepły, a sam produkt na ustach za mało matowy. To znaczy jest matowy, gdy całkowicie zastygnie, a to zajmuje mu dłuższą chwilę. Jego trwałość na razie określiłabym jako przeciętną, jednak jeszcze nie wyrobiłam sobie o nim jednoznacznej opinii.

A oto sposób w jaki sklep maskuje swój brak kompetencji.
Manhattan paletka magnetyczna i wkłady. Kiepska rekompensata za problemy jakie sklep stwarzał przez dwa tygodnie. Zdecydowanie jeśli lubicie profesjonalne podejście do klienta i bezproblemowych sprzedawców to omijajcie zebrę szerokim łukiem. Ten prezencik nie rekompensuje mi niestety straconych nerwów i pieniędzy. Kolory są zupełnie nie dla mnie, a do tego kilka z nich przyszło połamanych. Zdecydowanie znajdę dla nich nowy domek, bo u mnie tylko się zmarnują. 
 
Pierre Rene Natural Repair to odżywka, którą stosowałam na początku swojej paznokciowej przygody. Bardzo pomogła moim paznokciom się odbudować, a jak pewnie wiecie borykam się z chwilowymi kłopotami z rozdwajaniem i łamliwością paznokci. Z przyjemnością wróciłam do tej odżywki, mam nadzieję, że i tym razem zdziała cuda.

Jak widać trochę tego jest. Miałyście któryś z tych produktów? Pochwalcie się co w w tym miesiącu kupiłyście i co polecacie do wypróbowania. Dajcie też znać, na jakie sklepy warto uważać, nie mam ochoty po raz kolejny się denerwować zakupami.
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.