Pastel mint studs | BPS

piątek, 24 lipca 2015
Nie będę się dzisiaj rozpisywac o tym co u mnie, bo u mnie nic ciekawego. Przygotowania do wyprowadzki idą pełną parą i przysłaniają cały świat. Nie robię nic, poza pakowaniem się. 
Dlatego manicure, który wam dzisiaj pokażę jest jednym z tych prostszych, które nie wymagają długich godzin spędzonych nad paznokciami. W chwili obecnej decyduję się zwykle na manicure jednokolorowy, ewentualnie coś, co szybko się maluje, potem szybko schnie i możemy wracać do swoich obowiązków. Ten taki jest, a do tego wygląda bardzo wiosennie przez połączenie pastelowej mięty i bieli.






Te ćwieki to stosunkowa nowość w ofercie Born Pretty Store. I w mojej ocenie jest tańszą opcją dla osób, które marzą zarówno o pastelowych jak i neonowych ćwiekach. W niedużym plastikiowym pojemnijczku znajdują się ćwieki w trzech kształtach - podłużnym, okrągłym i kwadratowym. Każdy z tych kształtów występuje w czterech kolorach, dwóch pastelowych i dwóch neonowych. Ćwieki są niewielkie, mają 2-3 mm średnicy więc są małe i dopasują się nawet to bardzo wypukłych paznokci. Naniosłam je delikatnie na warstwę mokrego lakieru i delikatnie docisnęłam. Utrwalone następnie bezbarwnym lakierem trzymały się aż do zmycia. Po tym czasie delikatnie usunęłam je pęsetą, a następnie oczyściłam brzegi i spód z resztek lakieru przy pomocy patyczka kosmetycznego zamoczonego w zmywaczu. Są oczywiście wielorazowego użytku, więc jeśli ich nie zniszczymy będą nam służyć bardzo długo.




Ćwieki możecie dostać tutaj w atrakcyjnej cenie - $2.86. Pamiętajcie, że używając kodu zniżkowego JJG10 otrzymacie 10% zniżki na całe zakupy. Dodatkowo, wysyłka zawsze jest darmowa, niezależnie od tego, z jakiego kraju zamawiacie!

Co o tym sądzicie? Jak wam się podoba ten manicure i same ćwieki?
Czytaj dalej »

Kolorowe eyelinery na lato!

poniedziałek, 20 lipca 2015
Sporo już lata zleciało ale przecież jeszcze ponad miesiąc przed nami! A przede mną i nawet dwa miesiące! Aczkolwiek będą to pracowite miesiące, za tydzień jadę na wesele, za dwa tygodnie wyprowadzam się do nowego mieszkania i na pewno będzie z tym sporo zamieszania. Ale już od sierpnia będzie można wpaść na mnie w Gdańsku. Są tu jakieś blogerki z Trójmiasta? 
Dzisiaj temat makijażowy, a mianowicie kolorowe eyelinery. Idealny akcent na wiosnę i lato gdy chcemy ożywić swój makijaż, dodać mu wyjątkowości i koloru a jednak obawiamy się kolorowych cieni. Powiedzmy sobie szczerze... kolorowa kreska jest łatwiejsza w opanowaniu niż cienie, których nierozważne użycie może skończyć się totalną klapą i kiczowatym wyglądem. 

Sama długo nie mogłam się przekonać do kolorowych kresek, ale któregoś dnia wpadł w moje ręce fioletowy eyeliner marki Sephora i przepadłam. Od niego zaczęło sie wszystko. 
Jest to najdroższa propozycja ze wszystkich przeze mnie posiadanych, ponieważ za malutki kałamarzyk płacimy około 50 zł. No cóż... w przypadku takiej jakości można sobie pozwolić. Eyeliner ma kolor fioletowy i wypełniony jest migoczącymi błękitnymi drobinkami. Fajnie wygląda w makijażu wieczorowym, rozświetla makijaż i podkreśla wiele kolorów tęczówek. Jako jedyny ze wszystkich posiadanych przeze mnie linerów ten zamiast pędzelka ma ściętą w szpic miękką gąbeczkę. Nie lubię tego rodzaju rozwiązań, niestety kolorowe linery Sephora występują tylko z gąbeczką. Co do jakości to trzyma się świetnie, nie spływa, nie rozmazuje się, nie blaknie. Zaszkodzić mu może tylko gdy np. potrzemy załzawione oko, kilka razy w ten sposób rozmazałam sobie jaskółkę.


Kolejne dwa linery które wpadły w moje łapy gdy pochłonęła mnie miłośc do kolorowych kresek są linery z limitowanej edycji Lovely Butterfly. Cudowna pistacja obłędnie wygląda w połączeniu z brązem, za to niebieski wygląda dobrze zawsze. W cieniowanej kresce z kobaltem, z czernią a także jako akcent np. tylko w wewnętrznym kąciku. Linery mają cudowną konsystencję i są świetnej jakości. Aż dziwne, bo za tą cenę (około 8 zł) spodziewałam się czegoś gorszego. Mają fajny precyzyjny pędzelek i są niemal calkowicie odporne na ścieranie. Wadą jest to, że trochę (bardzo!) barwią skórę na powiekach :P

Na koniec zostawiam sobie liner z którego nie jestem zadowolona. Jest to kobaltowy liner z Wibo. koszztował niewiele, więc nie jestem wściekła, ale nie polecam i nie kupię ponownie. Ma piękny kolor. Taki jak zawsze szukałam, matowy intensywny kobalt, wręcz elektryzujący zwłaszcza przy moim kolorze oczu. Niestety, jest bardzo rzadki i długo zasycha przez co odbija się na powiekach. Ciężko się nim maluje bo robi smugi a prawdziwy ładny intensywny odcień (jak na swatchu niżej) uzyskamy nakładając dwie lub trzy warstwy. W ciągu dnia kruszy się i osypuje pod oko, do tego latwo go rozmazać. Szkoda, bo przepięknie wygląda w połączeniu z błękitem. Jak ktoś zna liner podobny do tego ale lepszej jakości to dajcie znać!

Ostatecznie mało mam tych linerów, ale czaję się na więcej. Pokochałam kolory na oczach i teraz poluję na żółty matowy liner i jakieś intensywne złoto. I może jakąś neonową zieleń? No i biel, która wygląda w makijażu niezwykle futurystycznie.
Co do linerów które posiadam nie polecam tylko tego z Wibo ponieważ sprawia ogromne kłopoty. Linery z Lovely i z Sephory mogę polecić z czystym sumieniem gdyż są świetnej jakości i dobrze mi się sprawdzają. Dla osób, które lubią metaliczne linery mogą sprawdzić się te z Golden Rose, miałam od nich zlocisty metaliczny brąz i byłam oczarowana jakością!


Powiedzcie mi co sądzicie o kolorowych linerach w makijażu. Używacie czy tylko podziwiacie u innych? Polećcie mi swoich kolorowych ulubieńców i koniecznie dajcie mi znać, kto jest z Trójmiasta :D
Czytaj dalej »

Wibo Deluxe Brighter | Recenzja

piątek, 17 lipca 2015
Wiem, wiem! Znów mnie nie było i należą mi się za to srogie baty bo już od nie pamiętam kiedy obiecuję się ogarnąć i nic z tego nie wychodzi. Niestety, najpierw obrona dyplomu, matury, egzaminy na studia, teraz poszukiwania mieszkania... a za chwilę przeprowadzka, nie dawały i chyba w najbliższym czasie nie dadzą mi w spokoju zaopiekować się blogiem. Staram się jak mogę poświęcać mu jak najwięcej czasu, słowo!
Po tych wszystkich ciężkich dniach biorę sobie na tapetę produkt, na ktory - od razu zdradzę- trochę ponarzekam. 


Standardowo zacznę od opakowania, bo zazwyczaj od tego zaczynam. Powiem szczerze, że mi się podoba. Jest minimalistyczne, srebrne, połyskujące (matowe byłoby ładniejsze) z logiem firmy i nazwą produktu. Zero udziwnień. Proste, eleganckie, profesjonalne. Naprawdę można by pomyśleć, że to produkt z dużo wyższej półki. Napisy się nie ścierają, niestety całośc się bardzo mocno rysuje.

 
Produkt występuje w tylko jednym kolorze, na szczęście jest on dość jasny. Nie zachwyca swoją jasnością, ale nadaje się do użytku nawet dla mnie. Niestety jest różowy. I gdybym wiedziała o tym już w sklepie to nie sięgnęłabym po niego, niestety testerów nie było i mogłam jedynie sugerować sie tym, co widzę w opakowaniu.


Aplikuje się go raczej standardowo - jak to korektor pod oczy. Otwieramy opakowanie i naszym oczom ukazuje się pisak zakończony pędzelkiem. Wystarczy przekręcić na spodzie opakowania i na pędzelku pojawi się spora kropla produktu. Co do tego kręcenia mam trochę zastrzeżeń, bo trzeba przekręcić kilka razy, żeby cokolwiek wydostało się na pędzelek, a gdy już uda nam się coś wykręcić, jest to zazwyczaj kropla monstrualnych rozmiarów.
Za to pędzelek do aplikacji jest fajny, nie za sztywny, wystarczająco elastyczny, na tyle miękki, że nie drażni delikatnej skóry pod oczami.


Korektor ma przyjemną kremowa konsystencję i łatwo się rozprowadza. Nieprzypudrowany daje bardzo świetliste wykończenie. Dobrze stapia się ze skórą i pozostaje niemal niewidoczny. Efekt który zapewnia naprawdę dobrze wygląda, zarówno w świetle dziennym jak i sztucznym. Lekko zastyga, co sprawia, że jest dosyć trwały, chociaż nie zdecydowałabym się go zostawić nieprzypudrowanego. Aż tak trwały nie jest.


No i teraz zacznie się narzekanie. Produkt kosztuje ok 14 zł. Nie jest to dużo, ale jego wydajność oceniam jako tragiczną. Wystarczył mi na około dwa tygodnie stosowania, co przy moim raczej niewielkim zużyciu na jeden raz, jest wręcz niedopuszczalne. Dodatkowo ten korektor kompletnie nie kryje zasinień. Może sprawdzi się, gdy ktoś nie ma z tym problemu. Ja nie mam dużych zasinień, a używałam go tylko w dni, gdy byłam wypoczęta i zrelaksowana, bo w gorszy dzień kompletnie sie nie sprawdzał. Krycie jest tragiczne i mogłabym śmialo powiedzieć, że prawie żadne. 



Zdecydowanie nie jest to produkt, który polecam i na pewno nie kupię go ponownie. Zaczytałam się pozytywnych recenzji, ale już wiem, że jeśli chodzi o korektory muszę sama na własnej skórze sprawdzać co mi odpowiada a co nie. Poszukiwania korektora idealnego nadal trwają!

Gdyby ktoś chciał polecić mi jakiś fajny produkt pod oczy, to czekam na komentarze!
Dajcie znać co myślicie o tym korektorze i jak wam się sprawdzał :)



Czytaj dalej »

NEW IN: Maj/Czerwiec 2015

wtorek, 7 lipca 2015
Lato w pełni, wakacje... zrobiłam się leniwa nawet w kwestii zakupów. No bo jak inaczej nazwać to, że taki zakupoholik jak ja, przez dwa miesiące kupił zaledwie kilka rzeczy? I gdyby nie współpraca z Born Pretty Store i wygrana w rozdaniu, swoje zakupy zmieściłabym na trzech zdjęciach i po napisaniu o nich dwóch zdań post byłby skończony. Na szczęście trochę więcej mam wam do napisania :)

Granitowe piaski z Wibo w wiosennych jasnych kolorach- białym i oczywiście niebieskim. Już używane kilkukrotnie, zwlaszcza biały, który bardzo przypadł mi do gustu. Dają fajny efekt, ale ciężko się fotografują. Żałuję teraz, że nie sięgnęłam po więcej kolorów, ale jak będę miała trochę gotówki na zbyciu to dokupię resztę kolorów :)

Jak już byłam przy szafie wibo to sięgnęłam po kobaltowy eyeliner. Marzył mi się taki kolor od dawna ale nie jest on najlatwiejszy w upolowaniu. Sięgnęłam po ten bo był tani, ale nie jestem jakoś wybitnie zadowolona. Dziad strasznie się kruszy, długo zasycha i jest słabo napigmentowany. Ale jak już zachce mi się z nim pomęczyć to wygląda rewelacyjnie przy moim kolorze oczu, zwłaszcza w cieniowanej kresce łączącej kobalt i błękit.

Jak zobaczyłam na insta biedronkowe balsamy do ust w kształcie sówki dosłownie oszalałam. Niebieska musiała być moja! Jakość balsamu w środku pozostawia bardzo wiele do życzenia, ale opakowanie jest slodziutkie! Zastanawiam się, czy nie wyrzucić zawartości i nie napełnić sówki balsamem z nivea.

Współpraca z BPS zaowocowała sporą przesyłką. Tym razem w paczce znalazły się same fajne przedmioty. Neonowe serduszka możecie już zobaczyć na moim blogu w poprzednim poście. Słoiczek z neonowymi i pastelowymi ćwiekami już niedługo pojawi się w postaci manicure w bieli i mięcie. Karuzela złoych i srebrnych kuleczek daje duże pole do popisu, a srebrne muszelki przydadzą się do letnich plażowych paznokci. No i pędzelki. Każda dziewczyna powinna takie mieć, aż wstyd, że to moje pierwsze.

Ten fluid to jakaś masakra. Nadal poszukuję idealnego podkładu w fajnym jasnym kolorze. O tym słyszałam sporo dobrego, nie był drogi więc skusiłam się i... żałuję bo dziad strasznie ciemnieje :( Zaletą jest to, że jest bardzo trwały więc pomieszany z jaśniutkim kremem BB z Missha jest świetnej jakości.

Poszukuję też zamiennika dla mojego idealnego korektora pod oczy, który został wycofany. Tester wydawał się fajny więc sięgnęłam po pełną wersję i coż... ten też ciemnieje. Na szczęście nie aż tak bardzo i na lato się nada.

W małej drogeryjce w moim mieście jest 50% zniżki na wszystkie produkty Pierre Rene i MIYO. Zachęcona niskimi cenami sięgnęłam po odżywkę do rzęs, którą mam już chyba trzeci raz. Nie jest to odżywka z kategorii tych drogich po których ma się rzęsy do nieba, ale ja tez takiej nie potrzebuję. Chcę czegoś co uchroni moje rzęsy przed wypadamiem w trakcie demakijażu i ta odżywka mi do zapewnia. Do tego szalony żółty cień. A co! Jest lato.


Ostatnią przyjemnością w miesiącu czerwcu jest czekoladowa paletka! Tylko jej brakowało mi do pełni szczęścia. W mojej toaletce znajdują się właśnie trzy czekoladki, a tę ostatnią zawdzięczam rozdaniu u My little pleasure. Wydawała mi się, że będzie tą, która spodoba mi się najmniej, a wygląda na to, że przebiła swoim urokiem i kolorami cieni nawet tę, którą kupiłam jako pierwszą.

Dajcie znać, czy coś wam się spodobało, czy czegoś warto napisać recenzję i oczywiscie co wy kupiłyście w tym miesiącu!

Całuski i do następnego :*




Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.