Ulubieńcy roku 2014

wtorek, 30 grudnia 2014
Kolejny rok dobiega końca. Zostawiamy za sobą kolejne 365 dni, setki wspomnień, miliony dobrych i złych chwil. Niedługo wśród hucznej zabawy powitamy Nowy Rok. Oby przyniósł nam wszystkim mnóstwo szczęścia i żadnych bubli kosmetycznych! Ale, ale! Nie o bublach dzisiaj, a o ulubieńcach, czyli najlepszych kosmetykach na jakie w mijającym roku udało mi się natrafić i jakie z pewnością  kupiłabym, albo nawet już kupiłam, ponownie. Będzie to trochę inaczej niż rok temu - tym razem pokażę tylko kosmetyki, które trafiły do mnie w tym roku, najpóźniej w listopadzie (bo tych z grudnia jeszcze nie zdążyłam przetestować wystarczająco dobrze) których wcześniej nie znałam, a zachwyciły mnie na tyle, że chcę je wam polecić. 


Lovely Extra Lasting- super trwałe pomadki w trzech wspaniałych kolorach. Pierwsza z nich trafiła do mnie  w kwietniu, reszta w okolicach wakacji. Wiele razy mówiłam już jak bardzo je lubię. Dają idealnie matowe wykończenie, mają świetną formułę i doskonałą pigmentację. Występują tylko w trzech kolorach, które widzicie na zdjęciu, ale moim zdaniem jest to wystarczający asortyment (chociaż jakby było ich więcej to ja bym nie narzekała- przeciwnie, kupiłabym bez wahania). Ładny neutralny nude będzie idealny na co dzień i mniej zobowiązujące okazje, piękna czerwień przyda się na wielkie wyjścia, a wściekły róż spodoba się każdej dziewczynie lubiącej szalone kolory na ustach.



Bell BB Concealer 7in1 010. Kolejny wakacyjny zakup powtórzony podczas listopadowej promocji w Naturze. Czuję, że ten korektor zostanie ze mną na zawsze. Jest niedrogi, ale ładnie zakrywa wszelkie oznaki zmęczenia i nieprzespanych nocy. Ma ładny żółty, jasny kolor. Zastyga po kilku chwilach i nawet bez pudru utrzymuje się przez cały dzień. Doskonale sprawdza się też jako baza pod cienie. Jedyne co można mu zarzucić to to, że jest szalenie niewydajny.


Nars Blush Orgasm. Chyba jadę nie po kolei bo to znów zakup z kwietnia. Wyjazd do Pragi skończył się spontaniczną wizytą w Sephorze i jeszcze bardziej spontanicznym zakupem. Nie wiem co mi odbiło żeby wydać tyle kasy na takie maleństwo, ale nie żałuję. Boję się dnia w którym to cudo sięgnie dna i będę musiała kombinować skąd wziąć następny egzemplarz. Ale na razie się nie skończył i cieszy moje policzki subtelnym różowo-brzoskwiniowym rumieńcem i złocistą rozświetloną taflą. 



Missha Perfect Cover BB Cream 13. To moje pierwsze spotkanie z prawdziwym kremem BB i musze powiedzieć, że się tego nie spodziewałam. Jaśniutki, niemal biały kolor, wysoki filtr, dobre krycie i cudowna pielęgnacja skóry. Nie wierzyłam w to wszystko dopóki nie zobaczyłam efektów na swojej twarzy. A efekty były naprawdę widoczne. Skóra już po kilku dniach stała się wyraźnie nawilżona, zniknęły drobne przebarwienia i suche skórki. Chwilowo mam inny podkład, ale do Misshy wrócę na pewno. 



Makeup Revolution Death by Chocolate. Czekolada, która nie tuczy? Do teraz to możliwe! Piękna czekoladowa paletka trafiła do mnie w listopadzie i zawładnęła moim sercem od pierwszego użycia. Dzięki niej zaczęłam używać cieni na co dzień. Te widoczne na zdjęciu są świetnie napigmentowane, mają cudowne, uniwersalne kolory, którymi zmalujemy zarówno makijaż dzienny jak i wieczorowy. Jest solidnie wykonana i zaopatrzona w duże lusterko. No i ten zapach! Gorzka czekolada otulająca zapachem od samego rana to jest to! Czekoladowy ideał dla osób na diecie :D



Automatyczne konturówki do oczu Up Girls. Pierwszą z nich chwyciłam w lipcu, tak z braku kasy, bo potrzebowałam kredki. I ten przypadek sprawił, że wróciłam po nie i dokupiłam pozostałe kolory. Totalna tanizna, a zdziwiły mnie swoją jakością. Może nie są to najlepsze kredki świata, ale nałożona na powiekę utrzymuje się spokojnie 5-6 godzin, potem nieco blednie. Mają fajne kolory, nie są mocno neonowe, ale raczej przygaszone co sprawia, że nawet te kolorowe mogą z powodzeniem zastępować czarną w codziennym makijażu.



Hakuro H76 i H14 - W tym roku zaliczyłam również pierwsze spotkanie z pędzlami. Kupiłam kilka sztuk, potem dokupiłam więcej, ale te dwa zaliczam zdecydowanie do swoich ulubieńców. Malutki pędzelek kuleczkowy zmienił całkowicie moje podejście do makijażu. Jest niesamowicie precyzyjny i cudownie współpracuje ze wszystkimi cieniami jakie mam. Muszę dokupić więcej takich pędzelków, bo mogłabym nie mieć pędzla do blendowania, ale takie kuleczki to must have w mojej kosmetyczce. Za to pędzel do twarzy H14 z syntetycznego włosia ułożonego w jajeczko służył mi w tym roku do nakładania pudru pod oczami, konturowania twarzy bronzerem, subtelnego nakładania różu i zaznaczania kości policzkowych rozświetlaczem. Do konturowania sprawdził mi się najlepiej dzięki swojemu cudownemu kształtowi, który doskonale dopasowuje się do miejsca pod kością policzkową.



Essence Bech Cruisers bronzing powder. Zakup z sierpnia, za którym dosłownie zleciałam cały Pruszków, centrum Warszawy i jeszcze kilka innych miast. Wygląda przepięknie, a chyba wiecie, że tym najłatwiej mnie skusić do zakupów. Mam do niego ogromny sentyment przez to, że towarzyszył mi podczas wakacji nad morzem - pierwszego wspólnego wyjazdu z moim (byłym już) chłopakiem. Jego kokosowy zapach przywołuje wspomnienie szumu fal, ciepłego piasku i lodowatej wody pod stopami. Rozświetlająca palemka fajnie sprawdza się w roli cienia do powiek. (Na zdjęciu H14 w akcji)



Ladycode by Bell Highlighter powder - kupiony w Bierdze za całe 4 złote. Orgasm przekonał mnie do błysku na policzkach (okazjonalnie) więc w lipcu skusiłam się na mój pierwszy rozświetlacz. Lubię czasem zaaplikować go sobie na kości policzkowe i mienić się w wieczornych światłach jego mroźnym blaskiem (bez drobinek). Jest go tu 11g więc starczy mi na wieki wieków, amen. A gdy nie aplikuję go na twarz, zaznaczam nim kąciki wewnętrzne oczu- jeszcze nie miałam nic, co tak rozświetlaloby i odświeżało spojrzenie!


Sensique The Gardem of Colour oliwka do skórek. Ostatnia rzecz, to coś raczej z pielęgnacji niż z kolorówki, ale ponieważ na blogu zajmuję się głównie paznokciami to postanowiłam uwzględnić tę rzecz. Oliwka do skórek, to coś, czego moje dłonie potrzebowały. W końcu uporałam się z suchymi skórkami wokół paznokci, są teraz miękkie i o wiele ładniej wyglądają. Aplikowana raz na jakiś czas pozwala uniknąć pojawiania się nowych przesuszeń na dłoniach. Ma wygodny kroplomierz i cuuuudownie pachnie. Suropem bananowym, który na pewno wiele z was pamięta z dzieciństwa. Aż mam ochotę ją wypić (ale się powstrzymuję)




To by było na tyle! Nie pochwalę się ulubionymi lakierami, gdyż w tym roku spróbowałam i odkryłam tyle świetnych lakierów, że nie jestem w stanie wybrać. Podzielcie się w komentarzach swoimi ulubieńcami tego roku, a jeśli już ktoś z was opublikował podobny post, podzielcie się linkiem :) Gdy będziecie czytały ten post, mnie już nie będzie w domu, więc zapraszam do komentowania i już teraz życzę wam SZCZEŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. On nie tylko ładnie wygląda, on po prostu jest cudny :D

      Usuń
  2. Pędzel Hakuro H14 to również mój ulubieniec tego roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Death by Chocolate używałam w szkole i przyznam, że jest nawet fajna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na tą cenę to ja jestem naprawdę zadowolona.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Dziękuję i Tobie również życzę Szczęśliwego Nowego Roku :)

      Usuń
  5. Trwałe pomadki z Lovely są u mnie też hitem tego roku :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz. Chętnie przyjmę każdą Twoją opinię lub krytykę. Pamiętaj jednak, by nikogo nie obrażać ;)


Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na publiczne udostępnienie zawartych w nim treści oraz akceptujesz Politykę Prywatności!




SZABLON BY: PANNA VEJJS.