Nude Aztec | Manicure

wtorek, 26 maja 2015
W szale świętowania wakacji, wolności, zdanych matur moja pazurki nieco ucierpiały i na następne manicure będziecie musiały niestety trochę poczekać. Na szczęście uchowało mi się na dysku to zdobienie, czekające na swoją kolej chyba od poprzednich wakacji, a może jeszcze dłużej... W końcu się doczekało :)






Użyłam:
-Colour Alike Światło proszę
-Colour Alike Black Saint
-Ćwieki Allepaznokcie


Przez ćwieki zdobienie wydaje mi się nieco jesienne, aczkolwiek motyw aztecki niedługo będzie najpopularniejszym wzorem, jak każdego lata.
Napiszcie mi co sądzicie i nie gniewajcie się, że czasem znikam na tak długo!
Całuski i do następnego :*



Czytaj dalej »

Death by Chocolate VS Naked Chocolate | Porównanie

wtorek, 19 maja 2015
Słodkie pachnące czekoladki, nie tuczą za to pięknie podkreślają urodę. Kto o nich nie marzy? Mi marzy się cała trójeczka i z pewnością niedługo trafi do mnie ostatnia z czekoladowych siostrzyczek. Na razie w moim posiadaniu są dwie - Death by Chocolate i najnowsza, biala Nakded Chocolate. O cudownych właściwościach każdej z osobna rozpisywałam się [tutaj] i [tutaj], a dzisiaj chcialabym zaprezentować wam obie czekoladki w chyba pierwszym moim porównaniu. Może przyda się to osobom, które zastanawiają się nad zakupem którejś z nich.

 Pierwsza różnica której nie da się przeoczyć to wygląd opakowania. Ogólnie czekoladki są identyczne, tak samo dobrej jakości wykonanie, trójwymiarowa faktura, jednak różni je kolor. Death by Chocolate ma barwę gorzkiej czekolady deserowej, jest ciemna i chłodna. Natomiast Naked Chocolate ma fajne żółto-beżowe zabarwienie naprawdę przypominające białą czekoladę.

 Dostrzegam pewną różnicę w zapachu obu palet. Naked Chocolate pachnie dużo mocniej i jakby... waniliowo, trochę mlecznie ale jednak czekoladowo, natomiast Death by Chocolate to typowy zapach kakao, który jest slabiej wyczuwalny przy otwarciu paletki.

 Układ Cieni jest identyczny. 16 cieni zarówno matowych jak i błyszczących w tym dwa o podwojonej gramaturze - jest to zawsze matowy jasny cień przeznaczony do nakładania na całą powiekę oraz cień rozświetlający, który akurat moim zdaniem nie musi być taki duży bo chyba jasnego perłowego cienia nikt jie używa w jakiś nadmiernych ilościach.

 Zdecydowaną różnicą jest temperatura cieni zawartych w paletkach. Zdecydowanie Deatch by Chocolate jest paletką chłodniejszą. Odcienie w niej zawarte mają zwykle chłodną tonację, bardziej szarawą, Naked Chocolate to paletka zdecydowanie ciepła, więcej jest tu czerwonawych, czekoladowych brązów, lekko miedzianych lub złotawych.

Death by Chocolate zawiera więcej cieni matowych, tutaj jest ich aż 7, natomiast w białej czekoladce tylko 5. Naked Chocolate wydaje mi się jednak bardziej naturalna, nie posiada kolorów takich jak czerń (co akurat może być jej wadą) lub fiolet, za to posiada kolory zdecydowanie bardziej naturalne no i dwa szarawe transferowe brązy, za co należy jej się duży plus. 
Obie paletki zawierają sporo kolorów, które są do siebie podobne:

 Cienie o podwojonej gramaturze, jasne maty z obu paletek. Na zdjęciu wyszły bardzo podobnie, jednak White Light jest moim ulubieńcem. To bardzo jasny mat o dobrej pigmentacji o waniliowych ciepłych tonach. Smoothly jest zdecydowanie chłodny i różowy.

 Złoto czyli mój ulubiony kolor cieni. Pojawia się w obu paletkach, jednak nie jest takie samo. Fool's Gold ma fajny odcień prawdziwego złota, w porównaniu z lekko miedzianym Double Dip wypada raczej chłodno.

W obu paletkach znajduje się cień o tej samej nazwie - Dipped. Ten z Deatch by Chocolate to bardzo chłodny szarawy odcień o lustrzanym wręcz blasku. Dipped z Naked Chocolate jest cieplejszy i nieco mniej połyskujący, na powiece wygląda bardzo naturalnie.

 Dwa ciemne satynowe cienie z leciutko widocznymi drobineczkami. Consume Me to odcień chłodniejszy, fioletowawy zawierający w sobie różowe drobinki, Delight jest odcieniem bardzo podobnym, jednak złote drobineczki sprawiają, że jest cieplejszy.

 One More Bar i Sweet Shop są tak podobne, że naprawdę miałabym problem odróżnić który jest który. Oba są fajne, neutralne, czekoladowe... One More Bar jest chyba nieco chłodniejszy, ale przez to wygląda naturalniej i na powiece nie staje się rudy.

 Cienie rozświetlające. Tym razem porównan trzy, bo w paletce Naked Chocolate oprócz dużego rozświetlającego cienia znajduje się jeszcze jeden mały. I nie wiem czemu, mam wrażenie że ten mały niepozorny Adorable to ten sam cień co rozświetlający z ciemnej czekoladki Bring Down Angels. Oba na dloni wyglądają identycznie- delikatna tafla o szampańskim odcieniu. Way jest inny i przez to jest moim ulubionym-  jest typowo złoty i żołty.

Cieni transferowych też mamy w paletkach aż trzy.  Najładniejszy moim zdaniem jest Break me Up przez swoj chłodny brązowy odcień bez fioletowych tonów. Tob-le-rone to również ładny kolor ale zawiera w sobie minimalną nutkę różu. Milky to już brąz na różowym podbiciu



W każdej z paletek są cienie fajniejsze i mniej fajne, w każdej znajdzie sie cień, którego kompletnie nie używam. Mimo to obie paletki uważam za godne zainteresowania. Najfajniej by było, gdyby można było zlożyć jedną, swoją idealną czekoladkę z dostępnych kolorów. 

Dajcie znać co sądzicie o tych paletkach i czy lubicie czekoladki od Makeup Revolution :)

Czytaj dalej »

NEW IN: Marzec/kwiecień 2015

sobota, 16 maja 2015
Witajcie po dłuuugiej przerwie! Wczoraj napisałam ostatnią maturę- historię sztuki-  i oficjalnie od dzisiaj zaczynam wakacje, koniec z nauką, koniec z książkami. Matury ustne też już mam za sobą, pozaliczane na 100%, więc jestem od dzisiaj wolną od szkoły blogerką :P Przynajmniej na razie bo jeszcze czekają mnie egzaminy wstępne na studia, ale do tego jeszcze trochę czasu.
W połowie maja przychodzę z pierwszym postem z tym miesiącu i są to nowości z ostatnich dwóch miesięcy. Ostatnio malo inwestuję w kosmetyki, stąd posty z nowościami pojawiają się co dwa miesiące a nie jak to było wcześniej, co miesiąc.

Pierwszą rzeczą jaka dotarła do mnie w marcu są płytki do stempli, duży stempel i woreczek malutkich czarnych ćwieków. Ogólnie nie jestem zadowolona, stempel jest miękki ale nie zbiera absolutnie wzorów z płytek, trzy z czterech płytek nadają się do czegoś, czwarta to kompletny bubel, nie odbija się zupełnie. Zadowolona jestem tylko tych czarnych kryształków, które świetnie sprawdzają się zarówno na paznokciach jak i w makijażu.

 Pokończyły mi się wszystkie podkłady, a czymś malować się trzeba. Biorąc pod uwagę, że mój poprzedni podkład z L'oreal jest jednak trochę drogi w regularnej cenie szukałam w drogeriach czegoś tańszego. W drogerii Java pani poleciła mi ich nowość - rozświetlający podkład z Ingrid. Nie przepadam za rozświetlającym wykończeniem, ale po przypudrowaniu nie różni się niczym od innych podkładów. Niestety chyba się z nim nie pokocham za bardzo bo jest strasznie gęsty, osiada na ściankach buteleczki zamiast spłynąc na dno i po wykorzystaniu 1/3 zawartości buteleczki wydobycie go graniczy z cudem.

 Ostatnim zakupem z marca był mój ulubiony korektor z Bell. Na promocji z Naturze chciałam dokupić go na zapas jednak... okazało się, że zostaje wycofany ze sprzedaży! Dlaczego? Nie wiem, ale bardzo żałuję, że nie wiedziałam wcześniej bo kupiłabym zapas na najbliższe trzy lata! To korektor idealny, i mam nadzieję, że jeszcze wróci :(
Szukając czegoś  na zastępstwo chwyciłam w Rossmannie za korektor Wibo Deluxe Brighter ale mam co do niego mieszane uczucia. Niby wszystko fajnie, ale jednak Bell był dużo lepszy.

 Kolejne dwa produkty upolowane na promocji w Rossmannie to kultowy już puder Stay Matt z Rimmela, używam od lat i nie szukam niczego innego. Ten jest najlepszy i w promocji kosztowal dosłownie kilkanaście złotych.
Sięgnęłam tez po kremowy korektor, stosunkową nowość w ofercie tej marki zachwalaną obszernie przez blogerki i vlogerki. I jestem bardzo rozczarowana, bo co z tego, ze dobrze kryje, ma miłą konsystencje i na pewno będzie wydajny, skoro jego trwałość woła o pomstę do nieba? W najbliższym czasie planuję posta na jego temat.
 Zdażyło mi się zawitać na chwilę do drogerii wyposażonej w szafy Golden Rose. I tam skusiłam się na dwie rzeczy - malutki nudowy lakier - takiego mi właśnie brakowało w kolekcji. Czegoś, co pasuje zawsze i do wszystkiego, pozwala miec pomalowane paznokcie ale nie przyciąga do nich uwagi i nie rzuca się w oczy, że ostatnio moje pazurki są w opłakanej kondycji- łamią się na potęgę i nie potrafię nic z nimi zrobić :(
Na pocieszenie po rozmyślaniach nad lakierem kupiłam też sobie pierwszą szminkę z Serii Velvet Matte i wygrałam kolor 4. Intensywny, ciepły róż, fantastycznie wygląda na ustach i dobrze się nosi. 

 W tygodniu promocji na produkty do oczu chcialam dokonać zakupy tuszu do rzęs z Lovely gdyż mój definitywnie się już skończył. Niestety nie było ani jednej sztuki, wybrałam więc na wypróbowanie dwa tusze, które wiele osób lubi i poleca. Wibo Boom Boom Mascara jest u mnie obecnie w użyciu i na razie mam do niej mieszane uczucia, podejrzewam, że gdy już podeschnie będzie rewelacyjna! Growing Lashes czeka na swoją kolej.

Chwyciłam też za dwa śliczne pastelowe kolorki linerów. Tzn jeden - ten blękitny dostalam w prezencie od swojego mężczyzny, zieleń kupiłam po pierwszych zachwytach nad pigmentacją i trwałością błekitka. Linery nie są drogie więc jeśli szukacie czegoś kolorowego to śpieszcie się!


Zakupy raczej nie były powalająco wielkie, ale kupiłam trochę fajnych rzeczy
pochwalcie się co wy kupiłyście w ostatnim czasie!
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.