Black Saint - Colour Alike

środa, 30 kwietnia 2014
Hej dziewczyny! Dawno nie było notki więc mimo wszelkich przeciwności losu -zostałam jednookim piratem- jestem tu z wami :) Dziś na tapetę bierzemy drugie holo z grzeszno-świętego duetu od Colour Alike. Czarne holo marzyło mi się od dawna i byłam niemal zdecydowana zakupić taki lakier z a-england. Na szczęście się wstrzymałam i z okazji Dnia Kobiet upolowałam takiego oto przyjemniaczka. Ciekawe jesteście jak się spisał? :)


Firma/Seria: Colour Alike
Odcień: Black Saint
Pojemność: 8 ml
Krycie: 1 warstwa
Cena: ok 11.99 zł
 
 


 
 
Kolor:  Niby zwykła czerń, a jednak ma coś w sobie. To coś, to całe mnóstwo holograficznych drobinek, które w słońcu pokazują swoje prawdziwe oblicze. Ten lakier jest jak sierpniowa noc, niby czarny, ale rozmigotany milionem gwiazd!
Wysychanie: Prawdziwy ekspres. Już po kilku minutach można zapomnieć, ze malowało się paznokcie.
Aplikacja: Tak jak we wszystkich lakierach CA aplikacja to czysta przyjemność. Pędzelek jest idealnie przycięty, miękki, giętki i nabiera idealna ilość emalii. Lakier nie jest zbyt rzadki więc ładnie się rozprowadza, nie rozlewając na skórki.
Krycie: I tu jest największy plus tego lakieru, bo wystarczy jedna, średniej grubości warstwa lakieru by całkowicie pokryć płytkę paznokcia.
Zmywanie:  Bardzo ładnie się zmywa. Nie farbuje skórek ani paznokci, nie marze się, nie stawia oporu przed zmywaczem.
Inne: Design buteleczki zachwyca mnie za każdym razem. Uwielbiam te lakiery. Ma też ładna nazwę, co w lakierach CA nie zawsze się zdarza.
Podsumowanie: Długo marzylo mi się czarne holo. Nareszcie je mam i jestem absolutnie zachwycona! Lakier jest świetnej jakości, nie sprawia absolutnie żadnych problemów. Ładnie się rozprowadza, szybko schnie, nie barwi, nie blaknie, nie ściera się. Znów chciałabym się do czegoś przyczepić ale nie mam do czego.




Jak wam się podoba? 
 
I oczywiście chciałabym życzyć wszystkim czytelnikom udanej majówki :) Bawcie się dobrze :*
Czytaj dalej »

Colour Alike - Sinner Lady

sobota, 26 kwietnia 2014
Hej dziewczyny! Jak wam minęły święta? Mam nadzieję, że wypoczęłyście :) 
Wczoraj wpadły w moje ręce wiosenne pastelowe holo z Colour Alike i dopadła mnie myśl, ze ja przecież nie pokazałam wam jeszcze wcześniejszych holosi. Przecież mam je już od dawna, są piękne, a ja jeszcze się nimi wam nie pochwaliłam. Dziwi mnie to, zwłaszcza, że to ostatnio najczęściej noszony przeze mnie lakier. Może musiałam dojrzeć do obfotografowania ich? Albo czekałam na duużo słońca, żeby uchwycić jego urok. To akurat mi się nie udało, bo aparat zjadł holograficzny efekt. Wierzcie na słowo, lakier jest piękny!


Firma/Seria: Colour Alike
Odcień: Sinner Lady
Pojemność: 8 ml
Krycie: 2 warstwy
Cena: 11.99 zł
Kolor:  Srebrne holo. O wiele ładniejsze niż Szara migotka, bo to naprawdę żywe srebro okraszone czystym, rozmigotanym holo. Brzmi świetnie? A wygląda jeszcze lepiej. Wierzcie mi na słowo, że na żywo ten lakier jest milion razy ładniejszy. Szara migotka idzie w odstawkę.
Wysychanie: Lakiery z CA lubię właśnie za to, że to lakiery "awaryjne". Jak potrzebuję szybko pomalować paznokcie to Sinner Lady sprawdzi się świetnie bo bardzo szybko wysycha.
Aplikacja: Po raz kolejny nic nie mogę temu lakierowi zarzucić. Przyjemnie się nim maluje, nakrętka nie jest zbyt szeroka i wygodnie leży w dłoni. Pędzelek jest wąski, bardzo miękki i elastyczny, nie robi smug, ładnie dopasowuje swój kształt do kształtu paznokci. Do tego bardzo ładnie przycięty. Równiutko, płasko, bez wystających kłaczków. Jak dla mnie mógłby być odrobinę szerszy, ale to taka prywatna preferencja.
Krycie: Właściwie wystarczyłaby jedna grubsza warstwa. Ja zdecydowanie wolę położyć dwie cienkie i to właśnie widzicie na zdjęciach.
Zmywanie: Absolutnie bezproblemowe. Przykładamy wacik na kilka sekund i jednym ruchem ściągamy cały lakier. Nie barwi skórek ani płytki paznokcia.
Inne:  Lakier ma bardzo estetyczne opakowanie, wygląda ładnie na półeczce. Nawet ładniej reszta lakierów z CA.
Podsumowanie:Wahałam się czy kupować ten lakier, ponieważ na zdjęciach w sklepie wyglądał na bardzo podobny do Szarej Migotki. Cieszę się jednak, że zaryzykowałam i wrzuciłam go do koszyka. Uwielbiam go nosić. Jest zupełnie bezproblemowy. Chciałam wymyślić coś, do czego można by się przyczepić i niestety nie wymyśliłam. Lakier jest piękny, ładnie kryje, szybko wysycha, zmywa się i aplikuje bez problemu. Do tego ma piękną minimalistyczną buteleczkę. Pasuje do wszystkiego, wygląda bardzo efektownie i ogółem to chyba będzie pierwszy lakier, który wykończę i kupię drugie opakowanie. 






 Jak widać na zdjęciach jedyną wadą są moje skórki :P

Macie? Lubicie? Które lakiery z CA najbardziej przypadły wam do gustu?
Czytaj dalej »

Wiosenne Niezapominajki!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014
Hej, co tam u was? :) U mnie wiosna pełną gębą, aż czuć ją w powietrzu! Strasznie się z tego cieszę, bo uwielbiam ciepełko, słoneczko, długie dni. Od razu człowiek czuje się szczęśliwszy. Z tej wiosennej okazji chcę wam zaprezentować kwiatowy manicure. Błękitne niezapominajki zainspirowały mnie u Aalimki. Mam nadzieję, że się nie pogniewa, za taką podróbę, ale strasznie spodobało mi się to zdobienie :P







Wybaczcie kiepskie zdjęcia, nie radzę sobie ostatnio z aparatem.
Czytaj dalej »

Kosmiczny topper czyli Golden Rose Galaxy 27

środa, 16 kwietnia 2014
 Seria Galaxy od Golden Rose pojawiła się już dość dawno i swój boom na blogach i vlogach już dawno przeszła. Ja z całości czaiłam się w sumie na jeden kolor - tańszą wersję O.P.I. More than a Glimmer - czyli numer 06. Jednak kiedy zobaczyłam ten topper na kilku blogach zakochałam się w nim. Jeszcze bardziej się zakochałam kiedy już pomalowałam nim pazurki.

 

Firma/Seria: Golden Rose Galaxy
Odcień: 27
Pojemność: 10 ml
Krycie: -
Cena: 12.90 zł
 
 
Kolor:  Bezbarwna baza wypełniona jest różnokolorowymi drobinkami. Blaroróżowe, czerwone i czarne hexy, czerwone piórka, maleńkie białe piegi i coś co moim zdaniem za bardzo nie pasuje do calości czyli fragmenty folii, wyglądające jak potłuczone lustereczka. Całość ogólnie wygląda świetnie, jednak ciężko dobrać kolor bazowy pod niego -  na czerni nikną czarne hexy, na bieli znikają te maleńkie piegi, a do innych kolorów raczej mi on nie pasuje.
Wysychanie: Wysycha o dziwo szybko. Szczerze mówiąc, po lakierach z Golden Rose nie spodziewałam się tak ekspresowego wysychania, a tu taka niespodzianka!
Aplikacja: Aplikacja to istna bajka. Drobinki rozkładają się równomiernie. Dużo nabiera się ich na pędzelek i ładnie przyklejają się do płytki. Nie ma tu problemu, że drobiny trzeba łowić, układać sondą, a jak już się uda coś wyłowić to przyklejają się do pędzelka i nie chcą zostawać na paznokciach. Ten problem tu nie istnieje. Może się zdarzyć, że hexy posklejają się ze sobą, ale stanow to jakiegoś częstego kłopotu.
Krycie: Jest to topper wiec o kryciu nie ma co mówić. Chociaż jakby sie uprzeć, to myślę, że 3-4 warstwy dałyby radę.
Zmywanie: Nie spodziewajce się cudów, lakier składa się głównie z brokatu więc będze zmywał sie koszmarnie. Tak to już jest z topperami, no ale dla efektu, który dają warto się przemęczyć.
Inne: Drobinki nie odstają i nie haczą. Lakier sam z siebie pięknie błyszczy wiec topper jest właściwie zbędny. Ładnie sie prezentuje i stanowi świetną ozdobę każdego mani.
Podsumowanie: Z początku nie byłam zainteresowana tym lakiere, ale strasznie się cieszę, że jednak go kupiłam. Wygląda cudownie. Ma mnóstwo zalet i jedyną wadą jest zmywanie. Naprawdę za taką cenę warto go kupić, bo jakość tego lakieru zdecydowanie przewyższa koszty.





Macie swoich faworytów w kolekcji Galaxy? Numer 27 jest jednym z waszych faworytów czy raczej nie wpadł wam w oko?
Czytaj dalej »

Mięta z czekoladą czyli Flormar Black Dots 02

niedziela, 13 kwietnia 2014
Hej dziewczyny :) Wróciłam z Czech, odespałam w końcu i odpoczęłam po całych dniach zwiedzania. Sama sobie się dziwie, że zdecydowałam się na tą wycieczkę, bo przecież z powodów zdrowotnych nie mogę dużo chodzić, ale dałam radę :) No i będąc w Sephorze udało mi się spełnić swoje kosmetyczne marzenie :)
Lakier, który chcę wam dziś pokazać trafił do mnie dzięki uprzejmości Aalikmi, która kupiła go dla mnie na Targach w Warszawie. Podobał mi się bardzo i okropnie się cieszę, że mogłam go przygarnąć do siebie.





Firma/Seria: Flormar Black Dots
Odcień: BD02
Pojemność: 11 ml
Krycie: 2-3 warstwy
Cena: 11 zł
 

Kolor:  Piękna kremowa mięta w bardzo świeżym i energetycznym kolorze. Nie jest blada jak większośc miętowych lakierów. Jest lekko pastelowa, ale nie wyblakła, co bardzo mi się podoba, zwłaszcza w połączeniu z tymi czarnymi kropeczkami. Budzi skojarzenie z miętowymi lodami z kawałkami czekolady. Mniam! Czujecie już lato? :P
Wysychanie: No jak to lakier. Nie będę narzekać ale bez fajerwerków.
Aplikacja: Fajnie się nim maluje bo ma świetną konsystencję. Nie leje się i nie kapie z pędzelka ale nie jest tez gęsty. Super jest też pędzelek, odpowiednio gruby, ładnie przycięty, długi i elastyczny. Bardzo miękki, to dobrze, bo nie robi smug. Duże hexy ciężko jest równomiernie rozprowadzić bo przyklejają się do pędzelka co mnie trochę wkurza. Czarna drobinka przyklejona do czarnego pędzelka... rozumiecie, prawda? No ale nie jest tom coś z czym sobie nie damy rady.
Krycie: Lakier ma super pigmentację, jest bardzo przyjemny i kremowy. Nałożyłam dwie warstwy, ale jestem przekonana, że gdyby nie obecność drobin - które, nie oszukujmy się, utrudniają malowanie- daloby się równomiernie pokryć paznokieć jedną warstwą.
Zmywanie: Lakier zmył się gładziutko, małe pierdółki nieco gorzej za to hexy przyklejają się do paznokcia na Amen. W paru miejscach po prostu je zdrapałam bo nie chciało mi się juz trzeć ich wacikiem.
Inne: Warto pokryć go topem bo duże drobinki lubią odstawać, haczyć i odpadać, ale w sumie nie jakoś bardzo. Po prostu się zdarza.
Podsumowanie:W sumie mogłabym tu napisać to samo, co pisałam przy różowym lakierze z tej serii. Jest boski, ma kilka wad, ale można mu wybaczyć. Dla tego efektu zdecydowanie warto. Zwłaszcza za taką cenę. Moim zdaniem wygląda ślicznie na paznokciach i z pewnością będę go nosić jeszcze nie raz.
 



 
Wgl jak widzicie przez krótką chwilę miałam migałowe paznokcie, niestety nie przetrwały u mnie zbyt dlugo. Połamały się juz następnego dnia :( 
 
Jak wam się podoba lakier? Jak dla mnie jest świetny, dokładnie tak samo piękny jak różowy.A wam który kolor się bardziej spodobał?
Czytaj dalej »

Co pakuję do kosmetyczki na wyjazd do Czech?

wtorek, 8 kwietnia 2014
Ale ten czas leci! Wyjeżdżam już dzisiaj w nocy, więc to ostatnia chwila na napisanie dla was postu. Nie chcę was przecież zostawiać z niczym. 
Nie pakuję dużo, bo i po co? Delikatny makijaż w zupełności wystarczy. Skryję tam kosmetyki, bez których ciężko się obyć bo są wielofunkcyjne i pasują do wszystkiego. 



Bardzo ważne jest dla mnie bezpieczeństwo moich kosmetyków. Wiem, że metalowy kuferek jest ciężki i nieporęczny jednak mam pewność, że nic złego się nie stanie. Ten konkretnie kuferek nosi na sobie nalepkę Max Factor i tak naprawdę nie wiem skąd pochodzi, gdyż dostałam go kiedyś od cioci. 


1)  Podkład Bell long lasting w kolorze 01. Najjaśniejszy z gamy. Mój ulubieniec. Bardzo tani, bardzo wydajny. Średnio kryje i nie utrzymuje się na twarzy jakoś zbyt długo, jednak dla mnie jest wystarczający. 

2) Puder w kompakcie. Mimo, że moim ulubieńcem jest puder z Rimmel, zdecydowałam się na ten ze względu na wygodną puderniczkę. Znajduje się w niej lusterko, co w podróży jest całkiem przydatne, gdy na szybko chcemy poprawić makijaż.

3) Rozświetlająca kredka. Zajmuje mało miejsca i jest wygodna w użyciu. Będę nakładać ją na linię wodną oraz w kąciku oka by rozświetlić spojrzenie. W niedużej ilości, wklepana palcami może również rozświetlić łuk brwiowy. 

4) Pomadka ochronna. Moja jest z Nivea i ma cudny, owocowy zapach. Delikatnie barwi usta i pielęgnuje je. Nie będę się martwić nieprzyjemnym uczuciem spierzchniętych warg, ani suchymi skórkami, które niestety zdarza mi się skubać.

5) Pędzle Sephora. Dostałam je jako dziecko w prezencie. Oba sa identyczne, rożnia się tylko kolorem. Bardzo wygodny gadżet w podróży, gdyż można taki pędzel zamknąć i nie martwić się o odkształcanie włosia, zabrudzenie pędzla itp. Fioletowego używać będę do różu, niebieskiego do pudru.

6)  Próbka Perfum. Mówiłam już kiedyś że Sephora to zło? Nie mówiłam? No to mowię! Do każdych zakupów trafia mi jakaś urocza próbka cholernie drogich prefum (no może nie cholernie drogich ale za drogich dla mnie). Dopóki nie zaczęłam kupować ich kosmetyków wierzyła, że perfumy z Avon są świetne i nie trzeba wydawać ogromnych sum na pachnące buteleczki. Już przy pierwszych zakupach Sephora wyprowadziła mnie z błędu dodając do zakupu próbkę zapachu Lacoste, w którym do teraz jestem zakochana! Wracając do tej konkretnie maleńskiej buteleczki, to skrywa ona w sobie zapach Salvatore Ferragamo Signorina Eleganza i jest jedną z najporęczniejszych próbek, bo ma wygodny atomizer.

7) Tusz do rzęs L'oreal Volume Million Lashes Noir Excess . Zdjęcia robiłam juz kilka dni temum a wtedy był to mój jedyny tusz do rzęs. Wczoraj jednak przyszły do mnie tusze Sephora Atomic Volume więc to one jadą ze mną w podróż. Chociaż do tego tuszu nic nie mam, jest niezły, to jednak wolę tusze Sephory.

8) Brązowy liner Golden Rose Metaliic 15. Pokochałam go od pierwszego użycia. Jest idealny na co dzień i pasuje do koloru moich oczu. Łatwo się nim maluje.

9) Cień do powiek Vipera. Był on gratisem przy zamówieniu lakierów Rulette. Na początku nie byłam z niego zadowolona bo jakoś nie umiałam się nim posługiwać. Znalazłam jednak dla niego zastosowanie. Używam go jako róż do policzków. Jest lekko perłowy, bez drobinek więc ładnie podkreśla kości policzkowe. Do tego ma bardzo delikatny odcień i wygląda niesamowicie naturalnie i świeżo.


Coś byście jeszcze dołożyły do kuferka? :)
Czytaj dalej »

Podsumowanie Miesiąca: Marzec 2014

czwartek, 3 kwietnia 2014
Wygrzebałam się w końcu z łóżka, porobiłam zdjęcia, poprzycinałam i oto jest post! W porównaniu z poprzednimi miesiącami marzec minął jakoś tak ... bezzakupowo. Niewiele w tym miesiącu kupiłam, chyba przechodzę jakiś kryzys. Wchodzę do drogerii i nic mi się nie podoba! Tak jak kiedyś mogłabym kupić wszystko, tak teraz nie czuję takiej potrzeby. Przesilenie wiosenne czy lakierowy kryzys?  A może to wina dość częstych ostatnio przeziębień? 
No nieważne! Dość późno, ale jest, podsumowanie miesiaca! W tym miesiącu trochę nietypowo, bo oprócz lakierów pojawią się też kosmetyki! I jeśli spodoba wam się to, to myślę, że w następnych miesiącach również będą się one pojawiały na moim blogu. 


 -Lovely Snow Dust 01 - 6 zł i Golden Rose Galaxy 27 - 8zł. Oba kupione za pośrednictwem koleżanki, na jakiejś blogowej wyprzedaży. Ale zabijcie mnie, za nic nie wiem gdzie, bo był to jakiś nieznany mi blog. Co do Snow Dust to chyba wiecie jaką miałam na niego jazdę. Nadal mam. Strasznie mi się podoba. Galaxy po prostu uznałam za ładny. Bo jest ładny. 
 
 Flormar Black Dot 002 i 004 - 11zł i Donnegal #7152. Te lakiery przygarnęłam dzięki uprzejmości Kamilii z bloga Aalimka i jej paznokcie.  Kupiła dla mnie te Flormary na Targach w Warszawie za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Oprócz tego dorzuciła jeszcze do paczki tego słodkiego karmelka.  Jeszcze raz ogromnie DZIĘLUJĘ :*

 Colour Alike Black Saint oraz Sinner Lady - 7,19zł oraz Światło Proszę - 6,29zł. Colorowo z okazji Dnia Kobiet zrobiło ogromną promocję, bo aż -40%! No musiałam dać się skusić na ich dwie nowości. Holograficzny beż jakoś tak sam wpadł do koszyka, naprawdę nie wiem jak to się stało :P

 Catrice Crushed Crystals 02 i 04 - 13,99zł oraz Essence 182 hello rosy -6.99zł Jak już byłam na otwarciu wystawy prac malarskich organizowanych przez moją szkołę w sąsiednim mieście to przy okazji zawitałam do Natury po parę nowości. Te trzy piaseczki wpadły w moje ręce i chociaż miałam ochotę na więcej to się powstrzymałam.  Szampański piasek już mieliście okazję zobaczyć na blogu. Różowiutki Essence wygląda jak truskawkowy sorbet, a fioletu nie miałam okazji nosić. 

 UP Girls #62 -3.99zł. Jego też już pokazywałam we wiosennym zdobieniu. Ma świetny kolor, ale niemiłosiernie śmierdzi. Nie będę go używać zbyt często, chociaż ładny jest.

 Te dwa zdjęcia przedstawiają wygraną z rozdania u Inanny. W Życiu nie widziałam na raz tylu lakierów! Nie będę wypisywać nazw gdyż te maluszki ich chyba nie mają. (albo ja nie mogę znaleźć)


No i teraz część kosmetyczna. Na zdjęciu zabrakło jednego produktu, ale pierwszy raz możecie mi wybaczyć :P Jeszcze nie wyrobiłam w sobie nawyku zapisywania kupionych kosmetyków.
Maybelline Color Whisper 150 Faint For Fuchsia- balsamowa pomadka w pięknym intensywnym odcieniu. Dostałam ją od babci kilka dni temu i już czuję, że będzie moją ulubioną pomadką na lato.
Golden Rose Style liner Metallic #15 - Kupiłam go na wyprzedaży u aalimkii za chyba 6 zł. Co prawda kupując go spodziewałam się, że bedzie bardziej złoty niż brązowy i w sumie cieszę się, że jednak nie jest! Piękny miedziany kolor z metalicznym połyskiem. Zakochałam się w nim! 
Kobo modelling illuminator - 16.99zł to wracamy do nowości z Natury. Kupiłam ten korektor i trochę się zawiodłam bo mimo, że wzięłam jaśniejszy kolor jest dla mnie zbyt ciemny. Jeśli ktoś by chciał to ja go chętnie odsprzedam lub wymienię na coś innego.
Sephora longue tenue eyeliner - 23,40zł Uwielbiam ten eyeliner! A skoro mogłam go dorwać o 40% taniej to czemu nie skorzystać? W końcu za niezniszczalny eyeliner jestem skłonna dać nawet więcej. Wybaczcie, że nie ma go na zdjęciu. Jakoś tak wyleciał mi z glowy.


W tym miesiącu na lakiery wydałam: 95,63zł, a na kosmetyki 46,4zł
Łącznie: 142,03zł


Wiecie co, stworzyłam tą serię postów, żeby zmusić samą siebie do oszczędzania. Myślałam, że jak publicznie będę musiała się przyznać do swojej rozrzutności, to będę bardziej oszczędna, ale to chyba nie działa :P 

A Jak jest u was z oszczędnością? Mocno zaszalałyście w marcu?
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.