Makeup Revolutiuon - One Million Palette

czwartek, 21 czerwca 2018
Witaj!
Po dłuższej przerwie powracam na bloga z nową energią. Wiosna to zawsze trudny czas, zakańczanie projektów i zbliżająca się sesja zjada mnóstwo czasu i energii, ale zawsze zapowiada nadejście chwili wytchnienia i większej ilości czasu dla Was!
Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam paletkę, która totalnie mnie pochłonęła. Mam naprawdę mnóstwo palet z cieniami, a jednak odkąd dorwałam w swoje łapki to maleństwo używam tylko jej. Jest mała, poręczna i mieści się w niedużej kosmetyczce przez co zawsze mam ją pod ręką. Inne palety poszły w odstawkę, bo po co szukać w torbie innej paletki skoro ten maluch jest zawsze obok? 


Czemu Paletka One Million jest taka wyjątkowa?

Chciałabym opowiedzieć o niej kilka słów ponieważ wiem, ze wciąż można ją zdobyć. Paletka ta powstała by podziękować fanom Marki Makeup Revolution za milion obserwujących na instagramie. Piękna liczba prawda? No i piękny ukłon ze strony marki w stronę jej fanów, bo jednak rzadko się spotyka by marka kosmetyczna sprawiła taki prezent swoim klientkom. Pełnowymiarowa paletka z cieniami fajnej jakości za 1 gr? I można narzekać, że trzeba zrobić zakupy żeby ją dostać więc wcale nie jest taka tania. No ale 75 zł to jednak nie jest wielka kwota - zwykle gdy jakaś marka oferuje fajny prezent do zakupów to kwota oscyluje wokół 250 zł -  Weźmy też pod uwagę ceny produktów Makeup Revolution - za te 75 zł można już się nieźle obkupić i wyposażyć swoją kosmetyczkę w kilka ciekawych produktów.

Paletkę tę można dostać za 1 grosz do zakupów produktów Makeup Revolution za kwotę min. 75 zł na stronach: ekobieca.pl, kosmetykizameryki.pl, ladymakeup.pl oraz cocolita.pl. Wiem, że te paletki szybko się rozchodzą, ale warto polować bo widziałam, że co jakiś czas wracają ponownie.


Nie da się ukryć, że ta paletka jest po prostu śliczna. Mi przypomina sztabkę różowego złota. Cudowny kolor i złote, metaliczne napisy - no bądźmy szczere, na instagramie prezentuje się cudownie! Ale to nie opakowanie jest najważniejsze.

W środku mamy osiem cieni z czego tylko trzy matowe. Nie jest to więc idealna, samowystarczalna paletka ponieważ brakuje w niej na przykład jasnego beżu czy bardzo ciemnego cienia, który pomoże zbudować głębię makijażu. Znajdziemy tu jednak kilka fajnych kolorów w odcieniach różowego złota i modnego jakiś czas temu odcienia mauve.

Cienie są dobrze napigmentowane i jeśli tylko potrzebujemy można nimi zbudować naprawdę nasycony odcień. Łatwo się z nimi pracuje bo zwłaszcza matowe cienie lekko się blendują nie tworząc plam, a do tego dobrze chwytają się pędzla i powieki. Błyszczące cienie nie tracą swojego blasku przy nakładaniu, ale żeby uzyskać najfajniejszy efekt warto aplikować je na lepką bazę albo przy użyciu palca lub zbitego pędzelka. 


Jakie cienie znajdziemy w tej paletce?

Cienie te nie mają nazw więc opisywać je będę w kolejności od lewej do prawej, tak jak znajdują się w palecie lub od góry na swatchach.


Pierwszym cieniem jestem zachwycona. Jeśli czytacie moje wpisy o cieniach do powiek to wiecie, że takie jasne, żółte złotko jest dla mnie obowiązkowym cieniem w palecie.  Uwielbiam takie odcienie w kąciku oka, ale także na kościach policzkowych jako rozświetlacz. Ten cień sprawdzi się w obu tych rolach, gdyż nałożony w większej ilości daje cudowny kolor i błysk, a roztarty do miękkiej chmurki daje niemal transparentną taflę ładnego rozświetlenia. 

Drugi cień w opakowaniu niezbyt mi się podoba bo wygląda na przybrudzone, stare złoto. Na skórze wychodzi o wiele ładniej. Daje efekt ciepłego złota z nutką miedzianych tonów co przepięknie wygląda na środku powieki. Przy rozcieraniu nie gubi blasku i wyobrażam sobie, że byłby przepięknym rozświetlaczem dla ciemnych karnacji.

Trzeciego koloru nawet nie umiem nazwać. Jest boski! W paletce wygląda na miedziany ale na skórze wychodzą z niego tony trochę miedzi, brazu i nieco bordowych nut. Błyszczące wykończenie i ten cudowny kolor sprawiają, że jest jednym z najbardziej wyjątkowych cieni w mojej kolekcji.

Przyszedł czas na pierwszy odcień matowy. Typowy mauve- jasny, pastelowy ale przybrudzony róż z wyraźnym chłodnym tonem. Nie jest takim kredowym matem, mam wrażenie, że widać w min minimalny błękitny poblask przez co wygląda bardzo naturalnie ale też bardziej wielowymiarowo. 



Pomiędzy różem, a kolejnym matowym cieniem znajduje się mój ulubiony błyszczący cień z tej paletki czyli ciemne bordo z minimalnym różowym pyłkiem nadającym cieniowi chłodny połysk. Przy rozcieraniu wychodzą z tego cienia różowo-pomarańczowe tony co w połączeniu z różowymi drobinkami wygląda po prostu ślicznie.

Dochodzimy wreszcie do mojego ulubionego cienia czyli chłodnego bordo złamanego śliwką. Lekko przybrudzony odcień daje na skórze ciekawy efekt. Brakowało mi takiego cienia w zbiorach i bardzo się cieszę, że w tej paletce się taki znalazł bo używam go z prawdziwą przyjemnością. Niestety do jego jedynego mam małe zastrzeżenia jeśli chodzi o pigmentację, ponieważ na skórze wychodzi jaśniej i nie daje się zbudować do aż takiej intensywności jak w paletce.

Przedostatni cień to kolor chłodnej, gorzkiej czekolady. Taki zimny, szarawy brąz, ale z ciekawym efektem w postaci różowych, fioletowych i złotych drobinek. Wygląda cudownie i już wyobrażam go sobie na środku powieki przy ciemnym, chłodnym smoky eye. Powiem jednak szczerze, że nie do końca pasuje mi do tej palety.

No i czas na ostatni cień i jednocześnie ostatni mat w paletce. Ciepły czekoladowy brąz z widocznym czerwoną czerwoną bazą. 



Makijaże z użyciem One Million Palette

Mimo, że paletka nie jest super uniwersalna i nie zawiera w sobie wszystkiego co niezbędne do stworzenia większości makijaży, da się nią stworzyć naprawdę fajne oczko. Pokażę Wam dzisiaj pięć makijaży - do czterech z nich posłużyły mi tylko i wyłącznie cienie z tej paletki. Zaledwie jeden wzbogaciłam o czerń i coś extra!


Pierwszy makijaż to zwykły dzienniaczek w różowych odcieniach. Do jego stworzenia użyłam tylko trzech cieni i naprawdę najprostszej techniki. Cień numer sześć, czyli matowe bordo nałożyłam na zewnętrzny kącik i nieco roztarłam w załamaniu oraz zerwnętrznym kąciku dolnej powieki. Na resztę powieki górnej i dolnej nałożyłam jasny matowy róż. Tym samym cieniem roztarłam górną granicę ciemniejszego cienia w załamaniu. Na koniec dodałam błyszczący akcent w wewnętrznym kąciku - nałożyłam tu cień numer 1.


Kolejny makijaż jest już nieco mocniejszy. Miałam ochotę pobawić się bordowym smoky więc nałożyłam matowy brodowy cień w wewnętrzny kącik i na załamanie powieki oraz na połowę dolnej powieki. Wzmocniłam efekt odrobiną matowego brązu. Na środek powieki i resztę powieki dolnej, płaskim pędzlem wklepałam błyszczący bordowy cień, a wszelkie granice roztarłam jasnym, matowym różem. Wewnętrzny kącik ponownie rozświetliłam jasnym złotem.


Do trzeciego makijażu wybrałam bardziej stonowane kolory. Zewnętrzne kąciki i załamanie powieki zaznaczyłam matowym brązem. Następnie na resztę powieki oraz na powiekę dolną nałożyłam miedziany cień i rozblendowałam go z brązem. Na sam środek nałożyłam sporą ilość złotego cienia. Górną granicę cieniowania złagodziłam matowym różem, oraz rozświetliłam wewnętrzny kącik przy pomocy jasnego złota.


Ten makijaż był już nieco bardziej skomplikowany. Ciemnym bordowym cieniem oraz brązem wykonturowałam oko - cienie nałożyłam w wewnętrzne kąciki oraz sporą ilość na załamanie. Górną granicę złagodziłam różem. Następnie przy pomocy korektora delikatnie odcięłam powiekę. Na ruchomą powiekę najbliżej zewnętrznego kącika nałożyłam błyszczące bordo, następnie wykonałam gładkie przejście miedzią i złotem. Na cały wewnętrzny kącik oraz blisko odcięcia nałożyłam najjaśniejszy cień. Wzmocniłam odcięcie ponownie nakładając mieszankę borda i brązu precyzyjnym pędzelkiem. Na dolnej powiece stworzyłam gładkie przejście przy użyciu brązu i tych samych błyszczących odcieni co na górnej powiece.


W ostatnim makijażu dodałam od siebie coś extra. Cieniowanie niewiele różni się od poprzedniego makijażu, jednak postawiłam na większą intensywność ciemnych kolorów, najjaśniejszego używając zdecydowanie mniej. Dodatkowo wzmocniłam wewnętrzne kąciki przy pomocy czarnego cienia, a na wewnętrzny kącik (słabo to widać na zdjęciu) oraz w załamanie nałożyłam... pomadkę Holo Lips z Lovely w odcieniu Horn Dust. Żałuję, że ten efekt tak słabo wychodzi na zdjęciach - ujawnia się dopiero gdy złapie odpowiednią ilość światła, ale nakładajac większą ilość pomadki można uzyskać cudowny metaliczny efekt, a ponieważ zastyga sprawdza się idealnie!



Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam nieco tą paletkę i jeśli miałyście wątpliwości czy się na nią skosić to pomogłam Wam w podjęci decyzji. Nie jest to paletka, którą obowiązkowo trzeba mieć w swojej kosmetyczce, ale jeśli lubicie się bawić kolorami i macie w planach większe zakupy z Makeup Revolution to zachęcam by przygarnąć tę paletkę. Kolory są ciekawe, dobrze napigmentowane, łatwo się blendują i przenikają w siebie. Ta mała paletka oferuje nam naprawdę niezłą jakość i wbrew pozorom, mimo, że nie jest najbardziej uniwersalna i samowystarczalna, da się nią zrobić kilka fajnych makijaży!


Mam nadzieję, że wpis Wam się spodobał i spotkamy się w kolejnym!
Dzięki i do następnego :*
Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności
Czytaj dalej »

# Chcę To Przeżyć!

środa, 20 czerwca 2018
Witajcie!
Kto chociaż raz nie miał tak, że o czymś marzył, ale zawsze "COŚ" przeszkadzało w realizacji tego marzenia? "Szkoda pieniędzy", "mam inne wydatki", "nie mam czasu" a może po prostu lenistwo czy brak odwagi by ruszyć się z fotela i spróbować czegoś nowego? Kto znalazł tu swoją wymówkę?
Osobiście jestem trochę leniem. Wróć! Typowym kanapowcem. Lubię się rozłożyć z książką, herbatą i kotem lub rozsiąść z dobrą grą przed komputerem, więc rzadko interesują mnie atrakcje wymagające wyjścia z domu. I chociaż w rozmowach ze znajomymi zdarzało mi się wspominać, że uwielbiam strzelać, chętnie przeszłabym się na strzelnicę, a tak najbardziej to miałabym ochotę iść kiedyś na paintball, ale to na pewno jest droga zabawa, brudząca, męcząca, podobno po kulkach zostają czasami siniaki... poszłabym, ale posiedzę w domu.



Pewnie nie tylko sami nie raz tak mieliście, ale też wielu z Waszych znajomych chciałoby czegoś spróbować, ale brakuje im motywacji. A zastanawiacie się nieraz co kupić swoim znajomym na urodziny czy święta? Polecam zakup motywacji do realizacji marzeń!

Do niedawna sama z przymrużeniem oka patrzyłam na oferty tego typu "prezentów". Do niedawna, bo jakiś czas temu dowiedziałam się o akcji prowadzonej przez katalogmarzen.pl czyli #ChcęToPrzeżyć. Zanim zgłosiłam się do akcji przejrzałam ofertę w mojej okolicy z przeświadczeniem, że nie znajdę nic dla siebie i będę mogła siedzieć na kanapie w pełni usprawiedliwiona. Przecież skoro nie ma w okolicy ciekawych atrakcji to po co miałabym ruszać tyłek z domu.


O dziwo znalazłam! Paintball laserowy! Możliwość bezpiecznego postrzelania do "żywego celu" i zostania ustrzelonym. Gra komputerowa na żywo! I to bez brudzenia i bezboleśnie*

*trochę nieprawda. Zabawa była tak udana, że kąpiel po powrocie do domu była absolutnie nieunikniona. Zakwasy w udach też były konkretne, ale nadal uważam, że było to najlepsze kardio w moim życiu



Oczywiście wrodzone lenistwo się odezwało twierdząc, że przecież nie umiem strzelać, zrobię z siebie pośmiewisko, będzie słabo. Było rewelacyjnie! W ciemnym labiryncie tylko my dwoje przeciwko sobie - ja i Marcin. W kamizelkach i z karabinem w dłoni próbowaliśmy dopaść siebie nawzajem. Szczerze mówiąc myślałam, że nie mam z nim szans, w końcu w tym związku to on jest ambasadorem CSa, a ja tylko dorywczo dla odstresowania po ciężkim dniu wpakuję kulkę w wirtualnego przeciwnika. Jakkolwiek źle to nie zabrzmi z przyjemnością wpakowałam w niego kilkadziesiąt laserowych kulek. On we mnie o całe trzy mniej!


Po tym czego sama miałam okazję doświadczyć chciałabym zachęcić Was do próbowania! Jeśli macie jakieś marzenie, które niby jest, ale jakoś nie możecie się zmobilizować to naprawdę próbujcie, doświadczajcie, przeżywajcie. Bo żyć wiecznie nikt nie będzie. Może Wam się spodoba, spełnicie swoje marzenie, przełamiecie rutynę, odkryjecie w sobie nową pasję. A nawet jeśli nie - lepiej żałować, że wydaliśmy kasę na coś, co jednak nam się nie spodobało niż kiedyś żałować, że nawet nie spróbowaliśmy.

I słuchajcie ukrytych marzeń znajomych. Nawet jeśli w pierwszej chwili nie docenią prezentu w formie przeżycia, to po spróbowaniu na pewno Wam podziękują!


PS. Wybaczcie, że zdjęcia nie są najlepszej jakości, ale w ciemnym labiryncie naprawdę trudno o dobrą jakość fotek! Nagrałam też małą zajawkę na której skradam się żeby dopaść Marcina. Możecie zobaczyć ją w wyróżnionych relacjach na instagramie.

Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.