MUR Lemon Drizzle Chocolate Palette | Recenzja

sobota, 22 grudnia 2018
Witajcie!
Ponieważ wyzwanie z paletami bardzo podoba się zarówno mnie, jak i Wam to zaczynam właśnie kolejną paletę! Niedawno trafiły do mnie pastelowe czekoladki z Makeup Revolution. Wiecie, że uwielbiam te palety więc i te słodkości musiałam mieć! Dziś na warsztat weźmiemy tę, która najbardziej się Wam spodobała czyli Lemon Drizzle

Opakowanie tych czekoladek w kształcie zupełnie nie różni się od pozostałych. Różni je jednak kolorystyka. Zwykle czekoladki były całe w jednym kolorze lub były kolorowo-ciemne. Tym razem Makeup Revolution postawiło na jasną bazę palety. Jej wnętrze jest w kolorze jasnego beżu, co moim zdaniem bardzo pasuje do kolorowych kompozycji cieni w środku. Między sobą te pastelowe palety różnią się kolorami kostek czekolady na opakowaniu. Lemon Drizzle to ta w odcieniach pastelowej żółci. 


Wnętrze paletki jest już zmienione względem wcześniejszych wersji czekoladek. Tu nie mamy powiększonych cieni. Wszystkie są w tym samym rozmiarze, ale jest ich więcej. Czy to dobra zmiana? Zdania są podzielone, ale osobiście bardzo lubiłam poprzedni układ cieni i wolałabym, żeby został niezmieniony. Dobrą zmianą natomiast jest to, że od teraz nazwy cieni mamy nadrukowane na palecie a nie na folijce ochronnej co znacznie ułatwia pracę blogerom i youtuberom.  

W palecie mamy 18 cieni  z czego aż dziesięć to cienie matowe. Przynajmniej tak twierdzi producent. Osobiście jeden z tych cieni nazwałabym cieniem satynowym, ponieważ wyraźnie widzę w nim połysk, którego na pewno nie nazwałabym matem. Pozostałe osiem cieni mają wykończenie błyszczące - niektóre z nich są tak mocne, że pokusiłabym się o nazwanie ich foliowymi.


O jakości nie będę się szczegółowo rozpisywać ponieważ chyba nie ma osoby, która nie zna tych paletek - jeśli nie osobiście to chociaż z recenzji na blogach i kanałach YT. Jeśli jednak ktoś potrzebuje przypomnienia: cienie błyszczące są rewelacyjne! Niektóre z nich można z powodzeniem nazwać foliowymi, świetnie się z nimi pracuje, dają fajne delikatnie iskrzące wykończenie i raczej się nie sypią. Co do cieni matowych to są o nich różne opinie, ale pamiętajmy, że wiele zależy od preferencji i techniki wykonywania makijażu. Ja makijaże zawsze robię na nieprzypudrowanej, mokrej bazie i mam do cieni "ciężką rękę"(jak grzebnę pędzlem w cieniu to chyba nie ma palety, która nie dałaby mocnej pigmentacji). Dlatego też bardzo lubię matowe cienie z paletek Makeup Revolution i uważam, że mają dobrą pigmentację, sporo da się z nich wycisnąć, nie sypią się bardziej niż cienie z innych palet , w większości dobrze się rozcierają i nie tracą przy tym pigmentu. 
No ale przejdźmy do zawartości palety bo chyba wszyscy na to czekają!


Afternoon Tea - nazwa nieźle opisuje ten kolor. To matowy średni brąz w takim właśnie herbacianym odcieniu. Świetny do budowania załamania powieki.

Just a bite - aj, ten to jest prawdziwy kąsek. Miedziany ciepły kolor o wręcz foliowym wykończeniu i fantastycznej pigmentacji.

Sugar - matowy beż tak jasny, że niemal biały, jednak ma w sobie minimalną ilość waniliowych tonów. Jak na tak jasny cień to ma dobrą pigmentację

Scrumptious - Fajny ciemny brąz w którym dostrzegam jakieś nuty zgaszonego fioletu. Kolor bardzo ładny, ale mam wrażenie, że jest trochę bardziej suchy od pozostałych matów tej marki. Zdecydowanie mają w paletach lepsze matowe brązy.

Butter - matowy jasny cień w kolorze... no takim maślanym. Bardzo mocno rozbielony pastelowy żółty. Niestety też jest dość suchy.

Baked - o matko jaki to jest kolor! Ciepły bordowy kolor przywodzący mi na myśl wiśnie w czekoladzie o foliowym wykończeniu. No cudo!


Slice of cake - Matowy ciemny brąz. Na skórze wychodzi jaśniej niż w palecie i wybijają z niego herbaciane chłodne tony. Fajny cień, bo przepięknie się blenduje i cudownie łączy z innymi cieniami, ale osobiście nie pogniewałabym się gdyby był ciemniejszy.

Lemon Slice - matowy żółty, ale nie taki kanarkowy żółty tylko... bogaty odcień żółtego. Oj jak ja sobie ostrzyłam ząbki na ten odcień... Zółty cień jest zwykle dość problematyczny więc nie mogę na niego narzekać. Na bazie da się go zbudować do przyzwoitej pigmentacji, ale wymaga nieco więcej zaangażowania niż inne cienie.

Citrus - Matowa żywa czerwień z lekkim pomarańczowym wybiciem. Zdecydowanie po tej ciepłej stronie czerwieni. Trochę się bałam, że będzie kiepska, ale okazuje się, że ma pigmentację akurat pozwalającą na fajne zbudowanie bez obaw, że jednym dotknięciem zrobimy sobie plamę.

Fluffy - Prawdziwe złoto! Fantastycznie się nakłada i niesamowicie błyszczy. Uwielbiam ten cień!

Tempting - Zgaszony pomarańczowo brązowy cień. Matowe wykończenie i fajna pigmentacja. Fajnie rozciera granice bardzo ciepłych makijaży.

Delicious - To jest ten "matowy" cień, którego ja nie mogę nazwać matem bo definitywnie widzę, że połyskuje na niebiesko. Bardzo nieoczywisty kolor. Coś pomiędzy ciepłym średnim fioletem, a ciemną fuksją. Kolor jest ładny i nieźle się nakłada, ale zdecydowanie najgorzej się blenduje gdyż zmienia kolor podczas rozcierania na ciemny róż.


Sunshine - matowy cień w kolorze bardzo podobny do cienia Tempting, ale gdy nałożę je obok siebie widzę, że Tempting jest nieco bardziej pomarańczowy, a Sunshine jest ciut jaśniejszy i odrobinę bardziej brzoskwiniowy.

Zestful -  Ciemny ciepły brąz o błyszczącym wykończeniu. Jest ciepły, ale nie widać w nim złotych tonów, to czysty, czekoladowy brąz.

Tangy - Złoto o błyszczącym wykończeniu. W palecie wygląda niemal identycznie jak Fluffy, ale w porównaniu z nim wypada chłodniej, ma minimalnie zielonkawy odcień i daje gładszą, mniej iskrzącą taflę na skórze.

Zingy - Chłodny ciemny brąz o błyszczącym wykończeniu. Nie daje aż takiej tafli na skórze jak pozostałe, jest faktycznie bardziej shimmer niż foliowy.

Sharp but sweet - Średni matowy beż, o świetnej pigmentacji i ładnym cielistym kolorze, jednak trochę go nie rozumiem. Jest za ciemny żeby większość z nas nazwała go cieniem bazowym, ale za jasny, żeby użyć go do czegokolwiek innego. No ale odcień ma ładny, tak "zdrowy" beżowy, ciemniejszym, opalonym karnacjom może się spodobać

Nothing but crumbs - Kolejne błyszczące złoto w tej palecie. Ten cień jest najbardziej shimmer ze wszystkich złotych odcieni i najciemniejszy. Ma w sobie nieco pomarańczowych podtonów.



Podsumowując -  Paletka jest nieźle skomponowana chociaż jest tu kilka cieni, bardzo podobnych do siebie, które z powodzeniem można by zamienić na inne. Nie można jednak powiedzieć, ze czegoś tej palecie brakuje. Jeśli lubicie ciepłe odcienie to znajdziecie tu zarówno cienie bazowe, kilka matów świetnie nadających się jako cień do roztarcia granic ciemnych makijaży ale też do budowania kształtu w makijażu dziennym. Są tu też ciemniejsze maty, troszeczkę bardziej szalonych kolorów i piękne błyski. Jeśli miałabym się na siłę czepiać to powiedziałabym, że brakuje mi tu jasnego błyszczącego cienia, który rozświetliłby kącik w makijażu dziennym oraz czegoś bardzo ciemnego do budowania głębi w mocniejszych makijażach. Nie będę się jednak czepiać bo wydaje mi się, że w zamyśle miała to być paleta uzupełniająca, a nie koniecznie samowystarczalna.


Oczywiście jak możecie się domyślać już za chwilę zacznę Wam pokazywać makijaże do wyzwania stworzone tą paletą. Instagram jak zawsze zobaczy wszystko wcześniej więc polecam mnie tam obserwować KLIK

Dajcie znać co sądzicie o tej palecie, czy Wam się podoba, a może ją macie i chcecie podzielić się ze mną opinią o niej? Piszcie w komentarzach!
Dzięki i do następnego :*

Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności
Czytaj dalej »

Wymarzone palety cieni | Wishlista

poniedziałek, 10 grudnia 2018
Witajcie! 
W moim liście do Mikołaja kilka dni temu pisałam, że planuję jeszcze wpis o samych paletach, na które mam ochotę. Miałam go opublikować bliżej świąt, ale z przyczyn technicznych (i pogodowych) wpisy, które miały być teraz muszą zaczekać na swoją kolej. Nie zostawię Was jednak z niczym i chętnie przedstawię Wam palety cieni, na które mam ochotę i na pewno będę polować. Zwykle są to droższe palety więc nie spodziewam się, że uda mi się je zdobyć w najbliższym czasie ale może chociaż kogoś zainspiruję! 
Wspomnę jeszcze, że jeśli nie widziałyście wpisu o mojej kolekcji palet do powiek to koniecznie zajrzyjcie TUTAJ
A teraz przejdźmy do listy!


1. Colourpop It's a Princess Thing -  ta paletka jest chyba paletą limitowaną więc nie sądzę, żeby udało mi się ją zdobyć, ale uważam, że jest przepiękna! Ma w sobie cudowne kolory idealne do dziennych makijaży, kilka fajnych mocnych odcieni no i cudowną grafikę z księżniczkami Disneya. Która z nas nie kocha księżniczek?

2. Coloured Raine - Queen of Hearts -  Piękna paletka zawierająca w sobie cudowne ciepłe odcienie ale też przepiękne borda i fiolet. Ja jestem absolutnie zakochana w tej bordowej folii i głownie dla tego cienia chciałabym mieć tę paletę.

3. Huda Beauty Mauve Obsessions - Mała paletka z pięknymi bordowymi odcieniami i odrobiną różu. Nigdy nie miałam styczności z cieniami Hudy głownie dlatego, że te duże palety kompletnie mi się nie podobają, a ich przaśny, kiczowaty design tym bardziej nie zachęcał mnie by nawet zbliżać się do tych palet. Za to te małe wyglądają naprawdę fajnie i podobno mają świetną jakość.

4. Glam Shop Goła - Cienie od Hani mają fenomenalną jakość i za każdym razem gdy widzę nowość w sklepie to mam ochotę kupić wszystko. Staram się jednak jakoś nad sobą panować i nie kupuję każdej nowej palety. Tej cudnej dziennej kompozycji nadal nie kupiłam, ale mam ogromną ochotę, takich bazowych palet nigdy dość!

5. Pur Be Your Selfie Palette - czy ona nie wygląda pięknie? Mała, zgrabna, zawiera piękne, uniwersalne kolory i jeszcze jest w przepięknej oprawie graficznej. Inne marki powinny patrzeć i uczyć się jak powinna wyglądać ładna, elegancka paleta!

6. Paese Warm Memories - ta paleta na zdjęciu produktowym wygląda tak blado i nijako, że nawet nie chciałabym do niej podchodzić w sklepie, ale na żywo... Cudowne nasycone odcienie czerwieni i fioletów, obłędnie iskrzące folie, no cudo, które muszę mieć w swoich zbiorach!



1. Focallure Sweet As Honey - mam jedną paletę tej marki i jestem zachwycona ich cieniami błyszczącymi! Dlatego też mam ochotę na kolejną z ich palet. Tym razem wariant nieco jaśniejszy jeśli chodzi o maty, ale z pięknymi foliowymi cieniami w bardzo ciekawych kolorach.

2. Fenty Beauty Moroccan Spice - niby nic, a jednak ta paleta ma coś w sobie. Myślę, że zmalowałabym nią mnóstwo makijaży, ale na razie nie miałam okazji pomacać tego produktu, a na Youtube nie ma zbyt wielu recenzji na jej temat więc jestem bardzo ciekawa czy jakość jest tak samo cudowna jak kompozycja

3. Morhpe x Jaclyn Hill The Vault - Wszystkie paletki z tego zestawu mi się podobają, każda ma coś w sobie cudownego i to sprawia, że chciałabym mieć wszystkie. Zwłaszcza, że ten zestaw wcale nie jest bardzo drogi jak za taką ilość cieni ale... trochę się boję go zamówić. Opinie o tych cieniach są bardzo mieszane, a ta akcja z "wymianą całej partii palet" w miesiąc nie napełnia mnie zaufaniem do marki.

4. Nabla Soul Blooming - jestem zakochana w jakości cieni w palecie Dreamy i mam głęboką nadzieję, że ta paletka jest równie dobra, bo strasznie mi się podoba mimo, że to zupełnie nie moje kolory. Coś w niej jednak jest takiego, że im dłużej patrzę tym bardziej mam ochotę się z nią pobawić


1. Juvia's Place Masquerade Palette - MUSZĘ JĄ MIEĆ! Jest absolutnie przepiękna i w sumie nie wiem co więcej o niej powiedzieć. Zakochałam się w tej palecie już dawno, podobają mi się w niej dosłownie wszystkie kolory i myślę, że da się nią zrobić całe mnóstwo przepięknych makijaży!

2. Huda Beauty Emerald Obsessions - Widzicie te zielenie? Naprawdę mam nadzieję, że te paletki są dobrej jakości, a kolory są tak cudowne jak na tym zdjęciu bo to kolejna paleta, którą muszę mieć. Zieleni mam bardzo mało w swojej kosmetyczce, a bardzo mi się podoba ten kolor w makijażu, więc paletka cała w zieleni byłaby idealnym uzupełnieniem mojej kolekcji.

3. Nyx Ultimate Brights - ja nie wiem czy ta paleta kiedyś wróci na stronę żebym mogła ją kupić? No poluję na to kolorowe cudo już ponad pół roku i chyba się nie doczekam żeby wróciła na stan. A szkoda, bo dobrej jakości cienie w mocnych, żywych kolorach bardzo by mi się przydały i z pewnością pozwoliłyby się wyżyć artystycznie

4. i 5. Makeup Revolution Glitter Palette Abracadabra i Midas Touch -  uwielbiam brokaty zwłaszcza w takiej formie, dlatego ubolewam nad tym, że na naszym rynku wciąż brakuje paletek zawierających prasowane brokaty. Na szczęście MUR nie pozwala mi czuć się gorszą od dziewczyn ze stanów, gdzie popularne są ogromne palety całe wypełnione brokatami, i oferuje swoim klientkom trzy warianty kolorystyczne. Mi podobają się dwa. Pierwszy przez to, że zawiera spory przekrój kolorów, w tym piękny morski czy lawendowy kolor, drugi, za jego ciepłe odcienie i ciekawy odcień limonkowego złota.


To już wszystko, co ostatnio wpadło mi w oko jeśli chodzi o palety. Mam na oku jeszcze sporo cieni pojedynczych, ale unikam kupowania ich ze względu na to, że nie mam ich gdzie trzymać, (a paletki na magnes, w których nie ma wyciętych miejsc na cienie, tylko wkłady przyczepia się do płaskiego magnesu żeby latały sobie po całej palecie - no cóż, dla mnie wygląda to okropnie i czekam aż ktoś zacznie produkować palety z miejscem na wkłady) to moje zainteresowanie ogranicza się głownie do gotowych palet cieni w pięknych kompozycjach - w moim przypadku marzą mi się głownie te kompozycje, które zawierają uwielbiane przeze mnie borda i złoto, oraz palety z ciekawymi odcieniami, które uzupełnią moją kolekcję!

Dajcie znać czy znacie którąś z tych palet i jakie palety Wy macie na swojej liście życzeń. 
Dzięki i do następnego :*

Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności
Czytaj dalej »

Mikołaju, byłam grzeczna! | Świąteczna lista życzeń

środa, 5 grudnia 2018
Witajcie!
Za chwilę Mikołajki więc tradycyjnie dzisiaj podzielę się z Wami (i Mikołajem) moją listą życzeń. Stało się to dla mnie tradycją, ponieważ posty ze świąteczną listą publikuję już od pięciu lat, co znaczy, że od samego początku mojego bloga! Co więcej, zwykle większość pozycji z listy ląduje pod moją choinką. Wiecie dlaczego? Bo Mikołaj czyta blogi! Dlatego Mikołaju, dziękuję za zeszłoroczne prezenty i pozwól, że przedstawię Ci moją tegoroczną listę!


1. Chocolate Vault Makeup Revolution - Jeśli ktoś chociaż troszkę mnie zna, wie, że to pozycja obowiązkowa na mojej liście. Kocham czekoladkowe paletki i mam już niemal wszystkie... no właśnie poza nowymi paletkami z zestawów świątecznych. W tym zestawie są aż trzy limitowane paletki cieni, wszystkie przepiękne i byłabym naprawdę szczęśliwa, gdybym mogła je znaleźć pod choinką!

2. Chocolate Heart - Kolejny zestaw, tym razem dwie czekoladowe paletki do oczu i jedna do twarzy. Wszystkie słodkie i na wszystkie mam ogromną ochotę.

3. Cienie Stila Glitter&Go - na zdjęciu widzicie caly zestaw All eyes on You, ale ucieszyłabym się znajdując pod choinką chociaż jeden z tych cieni. Wiecie, że kocham błyskotki i cały czas szukam cieni, które mogłoby chociaż na chwilę odwrócić moje srocze serce od tych cudeniek. Niestety odcienie Vivid Jade i Vivid Sapphire są nie do podrobienia.

4. ABH Amrezy Highlighter - No czy ja coś muszę mówić? Wszyscy go znają i cały internet twierdzi, że to najlepszy rozświetlacz na świecie. Niestety też okropnie drogi, a ja tak bardzo chcę go mieć!

5. Podświetlane lusterko - przedostatnia pozycja na liście to produkt z pogranicza makijażu i gadżetów. Już kiedyś takie lusterko pojawiło się na mojej liście ale ostatecznie ani go nie dostałam ani sama nie kupiłam. Teraz powraca na listę, gdyż tym razem naprawdę go potrzebuję. Zmieniłam ostatnio miejsce na kosmetyki. Jest mi tam o wiele wygodniej je przechowywać, są bezpieczniejsze i ładnie posegregowane ale światło w tym miejscu jest dużo gorsze i nierówno oświetla twarz. Takie lustereczko z pewnością ułatwiłoby mi poranny makijaż.

6. Robot sprzątający - Odkąd przygarnęłam kolejnego kota moje mieszkanie tonie w sierści nawet kilka minut po odkurzeniu. Nie zawsze mam czas i siły by latać na odkurzaczu dwa razy dziennie, a taki mały pomocnik z pewnością ułatwiłby mi życie i od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem nabycia takiego gadżetu. A Może Mikołaj chciałby mnie nim obdarować?



W tym roku moja lista jest wyjątkowo krótka i z pewnością zaskoczyło Was, że nie ma tu ani jednej palety? Nie ma bo już niedługo pojawi się kolejny wpis z listą palet, na które będę polować w przyszłym roku. Pojawi się jeszcze przed świętami więc jakby jakiś dobry elf miał ochotę obdarować mnie paletą, to jeszcze z pewnością zdąży!

A wy koniecznie zróbcie mi prezent i napiszcie jakie znacie błyszczące cienie podobne do Stili. Chętnie się dowiem, czy są jakieś tańsze, lub łatwiej dostępne, ale równie pięknie błyszczące opcje!

Dzięki i do następnego :*


Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności
Czytaj dalej »

Moje Palety Cieni | Kolekcja

sobota, 1 grudnia 2018
Witajcie! Niedawno na moim blogu zaczęła się seria "7 dni z jedną paletą". W tym cyklu opublikowałam już dwa posty, w których pokazuję aż siedem makijaży wykonanych przy pomocy jednej z palet z mojej kolekcji. Przyznam Wam się, że jestem bardzo podekscytowana tą serią, tworzenie jej jest dla mnie ogromnym wyzwaniem, ale też sprawia mi mnóstwo przyjemności! Dlatego też chciałabym przybliżyć Wam moją kolekcję cieni, abyście mogły mieć wpływ na to, co pojawi się w kolejnych postach z siedmiodniowej serii!

Jeśli nie wiecie, to od razu powiem-  kocham kosmetyki, a do palet cieni oczy świecą mi się chyba najbardziej. Gdybym tylko mogła, kupiłabym niemal każdą paletę, jaka pojawia się na rynku! Niestety (a może i stety, bo gdzie ja bym to pomieściła?) Życie studenta nie pozwala na aż takie szaleństwa, dlatego w mojej kolekcji znajdziecie jednak zdecydowaną przewagę tańszych palet, chociaż znalazło się tu kilka droższych. 


Większość z tych paletek miała już swoje pięć minut na blogu, ale w skrócie powiem kilka słów o każdej z nich. Pamiętajcie, że kobieta zmienną jest, a wraz z doświadczeniem zmieniają się preferencje. Pisząc tego posta zaglądałam do swoich starszych recenzji. Niektóre z nich są nadal absolutnie aktualne. Jadnak w przypadku niektórych paletek moja opinia w tym poście może nieco różnić się od tej, którą wyraziłam w recenzji. Nie znaczy to jednak, że pisząc recenzję byłam nieszczera. Dwa lata temu mogłam pomarzyć o paletach za 150-200 zł i moje opinie opierałam na tym, co znałam. Paletka mi się sprawdzała, uważałam ją za dobrą bo tylko taką jakość wtedy znałam. Teraz posiadam kilka droższych paletek, z wieloma miałam okazję popracować na różnych warsztatach czy u kogoś znajomego. Doświadczenie zmieniło moje spojrzenie na niektóre kosmetyki więc tym bardziej chcę się tutaj podzielić swoją aktualną opinią.

Pozwolę sobie zacząć od tych tańszych paletek, które znajdziecie w drogeriach i zapewne większość z Was je ma, lub przynajmniej miała z nimi styczność.



Maybelline The Nudes - post z recenzją tej palety pojawił się już na blogu KLIK. Jest to główny powód dla którego poczułam potrzebę napisania wyżej całego akapitu wytłumaczenia. W tamtej recenzji uważałam, że paletka ma potencjał i jest dobrej jakości. Teraz uważam, że jest mocno przeciętna. Ma fajne, dzienne, neutralne kolory, dla mnie jednak nieco zbyt chłodne i szare. Cienie matowe nie są zbyt mocno napigmentowane, a trwałość też nie powala. Największym jej atutem są cienie błyszczące, które faktycznie są miękkie, dobrze napigmentowane i ładnie błyszczą. Czasem jej używam, ale raczej nie kupiłabym ponownie.



Wibo Neutral - Pewnie Was zaskoczę, ale naprawdę lubię tą paletkę! Kiedy muszę zrobić makijaż szybko, bez martwienia się o rozcieranie, plamy, czy to, że mam "ciężką rękę" to sięgam właśnie po nią. Cienie matowe może nie powalają pigmentacją, ale niemalże same się blendują. Cienie błyszczące mają o wiele lepszą jakość, ładnie błyszczą i się nie osypują. Poza tym paletka ma naprawdę fajne kolory, trochę ciepłych, trochę chłodnych, maty i błyszczące, a nawet cień, który wprost uwielbiam do brwi. Po prostu wszystko, czego potrzebuję rano do szybkiego stworzenia makijażu. Wieczorowy makijaż na upartego też się da nią zrobić. Nie żałuję, że ją kupiłam i myślę, że kupiłabym ponownie. KLIK


Lovely Peach Desire - rozpływałam się nad nią w recenzji KLIK i podtrzymuję swoje zdanie. Fajna mała paletka, którą da się zrobić kilka pełnych makijaży oka. Cudowne, ciepłe, brzoskwiniowe maty w jasnych i ciemnych odcieniach oraz dwa śliczne cienie perłowe. Zaskoczyła mnie swoją pigmentacją i szybko skradła moje serce. Uważam, że jest naprawdę dobrej jakości i z pewnością kupiłabym ją ponownie.


Kobo My Favourite Colors by Daniel Sobieśniewski - najlepsza paletka, jaką można dostać w drogerii. Mnie skusiła swoimi ognistymi odcieniami, w których jestem po prostu zakochana. Maty mają fantastyczną pigmentację, a cienie błyszczące są w dotyku jak masełko. Praca z tymi cieniami to czysta przyjemność dlatego nie wyobrażam sobie bez niej swojej kosmetyczki. KLIK



Że lubię czekoladki z Makeup Revolution to chyba wiedzą wszyscy. Trudno tego nie zauważyć odwiedzając mojego bloga czy instagrama. Lubię je odkąd się pojawiły na rynku i nadal uważam, że są to dobrej jakości paletki, z których da się naprawdę sporo wyciągnąć. A te nowsze, z ulepszoną formułą wprost uwielbiam! Nie mam wszystkich dostępnych na rynku czekoladek, ale mam ich naprawdę sporo!


I heart Chocolate - była drugą czekoladową paletką, na którą się skusiłam. (Pierwsza była Death by Chcolate, ale niestety potłukła mi się i już jej nie mam) Jest w niej kilka bezsensownych kolorów, których nigdy nie użyłam, ale jest też kilka cieni, które sprawiają, że lubię jej używać. Ciepłe brązy, świetny odcień matowego beżu oraz nietypowo prezentujące się maty z brokatem, których kiedyś nie lubiłam, ale teraz, gdy nauczyłam się z nimi pracować, uważam, że można uzyskać nimi ciekawy efekt. KLIK


Naked Chocolate -kupiłam ją jak tylko pojawiła się na rynku i byłam niesamowicie dumna, że mam wszystkie czekoladki dostępne w tamtym momencie. Był moment, że katowałam ją codziennie! Teraz nie jest moją ulubioną ponieważ posiada w sobie sporo różowawych, chłodnych odcieni, ale ma też w sobie sporo fajnych kolorów takich jak ciemne, zgaszone bordo, błyszczące, czyste złoto, karmeowy brąz no i mój ukochany -  duży błyszczący cień w kolorze jasnego żółtego złota. To chyba jeden z najpiękniejszych cieni w mojej kolekcji i chyba najczęściej używany - zarówno na powiekach, jak i jako rozświetlacz.  KLIK


Salted Caramel - kolejne dwie paletki, które pojawiły się na rynku dostałam od mamy na święta. Nazwa bardzo pasuje do tej paletki, jest bardzo podstawowa, sporo w niej brązów ale tez róży i pomarańczy, wszystkie w pięknych, karmelowych odcieniach. Większość kolorów mi się w niej podoba, poza tym ma wszystko, czego można potrzebować zarówno w szybkim makijażu dziennym, jak i mocniejszym wieczorowym, dlatego jest jedną z częściej używanych paletek w mojej kolekcji. KLIK


Pink Fizz - Razem z paletką karmelową trafiła do mnie i ta różowa. Nie do końca wiem, co mną kierowało, że chciałam ją mieć. Na pierwszy rzut oka wygląda ślicznie, cienie są ładnie skomponowane, wygląda to spójnie i zachęcająco. Ma tylko trzy cienie matowe, reszta to cienie błyszczące, sporo jest tu poszarzałych, zimnych kolorów, których nie lubię. Nie jest to zła paleta, maty mają przepiękne kolory, kilka błyszczących cieni naprawdę mi się podoba, ale jednak dość rzadko jej używam. KLIK


Chocolate Vice - miałam na nią ochotę jak tylko ją zobaczyłam na zapowiedziach. Jest przepiękna! Ma w sobie ten sam przepiękny rozświetlający cień co paletka Naked Chocolate, mnóstwo cudownych matów w ciepłych odcieniach, przepiękne lśniące złota w różnych odcieniach. Nawet różowe cienie z niej mi się podobają. Kompozycja pozwala na stworzenie dziennych i wieczorowych makijaży bez wspomagania się innymi paletami. Jeśli chodzi o paletki typowo naturalne, bez szaleństw, to ta jest moim zdaniem napiękniejsza! 
PS. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie było o niej wpisu! Chyba trzeba to nadrobić, bo ona zdecydowanie zasługuje na to, by ją Wam pokazać.


Chocolate Elixir - paletka, którą wybrałam jako pierwszą do wyzwania. Można z nią nieźle poszaleć. Ma sporo matowych cieni w ciepłych odcieniach żółci i pomarańczu, dwa śliczne borda i kilka cieni błyszczących pozwalających uzupełnić makijaż. Można nią stworzyć delikatny, dzienny makijaż, ale można też zaszaleć, co bardzo mi się w tej palecie podoba. Kompozycja nie każdemu może się spodobać, ale mi bardzo przypadła do gustu i zdecydowanie jest jedną z moich ulubionych paletek. KLIK


24k Gold - wyzwanie z tą paletką też już się pojawiło (albo pojawi jako następny, nie jestem pewna w jakiej kolejności wypuszczę te posty) Paletka wygląda zachęcająco, ma sporo matów w ciepłych i jasnych kolorach, ciekawą kompozycję cieni błyszczących - sporo złotych odcieni, ale też lśniące bordo czy zieleń. Teoretycznie kompozycja powinna zachęcać do szaleństw, a mi jakoś ciężko się z nią pracuje. Czegoś mi w niej zabrakło i nie jestem pewna czego. Wkurzam się na nią i to brakujące COŚ, marudzę, że niepotrzebnie ją kupiłam, a jednak do niej wracam. Nie próbujcie zrozumieć...


Cotton Candy - Tu sprawa jest dość podobna jak w przypadku palety Pink Fizz. Ma tylko trzy maty, w dodatku podobne do siebie, kolorystyka opiera się głównie na różu i chłodnych szarych odcieniach. Nie da się tą paletą zrobić mocnego wyjściowego makijażu, a nawet przy dziennych może okazać się, że wymaga "wsparcia" innej paletki chociażby dlatego, że nie ma w niej ani matowego beżu, ani żadnego ciemnego matu. Mimo to nie pozbędę się jej ze swojej kosmetyczki, gdyż ma w sobie kilka naprawdę ciekawych odcieni, po które na pewno będę sięgać.


Marshmallow -  ta paletka również składa się w większości z cieni błyszczących i niestety brakuje jej niektórych podstawowych cieni.  Ma jednak w sobie kilka niezwykłych, zaskakujących wręcz kolorów, co czyni ją jedną z ciekawszych palet w mojej kolekcji. Nie jest może samowystarczalna, ale jako paleta uzupełniająca dla kogoś, kto lubi odcienie turkusu i zieleni będzie naprawdę świetna.


Lemon Drizzle - Chyba najlepiej skomponowana z całej pastelowej trójki. Ma sporo matów nie tylko tych podstawowych jak beż czy brązy ale też ciekawsze odcienie takie jak czerwień, a do tego sporo cieni błyszczących głownie w złotych i rdzawych odcieniach. Uwielbiam ciepłe kolory więc ta paleta jest jedną z częściej używanych w ostatnim czasie, zwłaszcza, ze zawiera cienie pozwalające zrobić zarówno makijaż dzienny jak i nieco bardziej odważny.


One Million - o tej paletce był wpis i nawet było nią sporo makijaży, poza tym nie jest już dostępna, więc nie wiem czy będą ją brać pod uwagę tworząc wpisy z serii "7 dni" Muszę jednak powiedzieć, że mimo, iż paletka jest mała i brakuje mi w niej takich cieni jak czerń czy matowy beż to bardzo ją lubię, szczególnie upodobałam tu sobie jasne złotko, błyszczące bordo i ten piękny śliwkowy fiole. Mam wrażenie, że nie sprawiłoby mi kłopotu stworzenie z nią siedmiu makijaży bo kompozycja cieni bardzo mi się podoba nie tylko ze względu na ładne kolory, ale też ze względu na spójność palety - tu każdy cień pasuje do każdego i można ich używać niemal "bezmyślnie" - nie ma potrzeby zastanawiać się nad tym, czy cienie będą razem dobrze wyglądać. Dajcie mi znać co mam z nią zrobić - zrobiłam nią już pięć makijaży - czy powinnam stworzyć jeszcze dwa i ponownie pokazać ją na blogu, czy jednak ominąć bo już była, poza tym jest niedostępna? KLIK


Focaillure Twilight - spora paleta, którą dostałam od marki. Świetna kompozycja zarówno do makijaży dziennych jak i wieczorowych, a nawet mocno wyjściowych. Zawiera sporo jasnych i ciemnych matów w uniwersalnych kolorach. Nie miałam okazji się w nie zagłębić na tyle, żeby wydać pewną opinię, ale pierwsze wrażenie robią całkiem pozytywne. Miałam za to okazję bliżej zapoznać się z cieniami foliowymi z tej palety i robią spore wrażenie nie tylko wykończeniem, ale też ciekawą kolorystyką pozwalającą nieco zaszaleć na powiece.


Sephora Brilliant Makeup Palette - to była pierwsza droga paleta w mojej kosmetyczce i strasznie się z niej cieszyłam, gdy dostałam ją na święta. Jest ogromna i zawiera w sobie nie tylko cienie do powiek, aczkolwiek na cieniach się dzisiaj skupimy. Ma w sobie pełen przekrój kolorów - od całej palety beży i brązów, aż po intensywne fiolety, niebieskości czy jaskrawą zieleń. Cienie z Sephory bardzo lubię, ale ta paletka mnie nie zachwyca. Cienie mają kiepską pigmentację i trzeba się namęczyć jeśli chcemy wyciągnąć coś więcej zwłaszcza z cieni kolorowych. Cienie błyszczące są niezłe, no i te beże w nudziakowych makijażach nawet się sprawdzają, ale mimo wszystko uważam, że te wielkie palety "prezentowe" z Sephory są kiepskiej jakości i zdecydowanie polecam w tej cenie skusić się na coś innego. KLIK KLIK


Glam Shop Blask i Cienie - No tą się jaram, tak po prostu. Dostałam ją od mojego M. na święta i cieszę się jak dziecko zawsze gdy na nią patrzę. Pierwsze dwa rządki to moim zdaniem idealna kompozycja dziennych, naturalnych cieni zarówno matowych jak i błyszczących w raczej ciepłych lub neutralnych niż zimnych i szarych odcieniach. Kolejne dwa rządki to piękna kompozycja obłędnie błyszczących cieni i najlepsza matowa czerń jaką w życiu miałam okazję używać. A o ostatnim rządku chyba nic nie muszę mówić... Tylko spójrzcie na te holograficzne brokaty! Kocham!
Nie było o niej wpisu i tutaj też się zastanawiam, czy brać ją pod uwagę w serii, bo z jednej strony jest już niedostępna, z drugiej jest piękna, zasługuje na swoje pięć minut, a wiem, że część z Was ją ma i mogłyby skorzystać z takiego wpisu.


Nabla Dreamy - marzyłam o niej odkąd się pokazały pierwsze zapowiedzi. Akurat w tamtym momencie nie mogłam sobie na nią pozwolić, a gdy udało mi się odłożyć pieniążki to była wyprzedana, a ja cierpiałam z każdą recenzją widzianą na blogach, YouTubie czy Instagramie. Śniła mi się po nocach ale zawsze było mi z nią nie po drodze. Do niedawna. Dorwałam i ma teraz honorowe miejsce w mojej szufladzie. Cienie zachwycają mnie swoją jakością, łatwością pracy i przede wszystkim obłędnymi kolorami. Mimo, że nie jest to moja idealna kompozycja na szybki poranny makijaż, to cienie bardzo mi się podobają i sięgam po nie jak tylko mam ochotę na coś bardziej efektownego. Kocham!

To już wszystkie palety z mojej kolekcji! Oczywiście na pewno nie jest to koniec i z pewnością w przyszłości pojawi się tu więcej paletek, gdyż ja wprost nie mogę się oprzeć nowym cieniom.  Koniecznie napiszcie mi, które palety spodobały Wam się najbardziej i którą powinnam wybrać jako kolejną do wyzwania! Dajcie też znać co z paletami, które nie są już dostępne, czy wciąż powinnam je pokazać?

Dzięki i do następnego :*

Korzystając ze strony akceptujesz Politykę Prywatności
Czytaj dalej »



SZABLON BY: PANNA VEJJS.