NARS Blush Orgasm | Hit 2014

czwartek, 15 stycznia 2015
Która z Nas nie marzy o Orgazmie? I wcale nie mam na myśli nic sprośnego! Przyznać się, świntuszki, kto pomyślał właśnie nie o tym, o czym powinien? ;P Oczywiście, że mam na myśli róż do policzków z NARS. Kosmetyk, który jest już kultowy, otoczony aurą chwały i tęsknych westchnień milionów kobiet. Dorobił się już setek podróbek, niemal każda firma ma w swojej ofercie kosmetyk pretendujący do miana dupe cudownego orgazmu. Po prostu nie ma siły, żeby pozostać niewzruszonym na jego magiczną aurę. Ja nie lubię wydawać na kosmetyki dużych sum, a jemu uległam przy pierwszej nadarzającej się okazji. Bez namysłu, bez protestów, dałam się ponieść ekstazie i wiecie co? Nie żałuję!


Co jest przyczyną jego kultowości? Przede wszystkim niespotykanie piękny kolor. To taki chłodny róż z nutą koralu, jednocześnie odbijający się na cudowną brzoskwinkę i złoto. Kolor jest wielowymiarowy, naprawdę rzadko można spotkać w innych firmach tak bogaty, głęboki kolor. Nie ma tu żadnych chamskich drobinek. To subtelna tafla złocistego blasku. Dlatego tak pięknie wygląda na policzku użyty bez dodatkowych atrakcji. On sam tak cudownie modeluje twarz, że spokojnie możemy zrezygnować z brązera, a z rozświetlacza to nawet powinnyśmy. Do tego jest bardzo uniwersalny. Przez swoje jednocześnie ciepłe i chłodne tony będzie pasował to prawie każdego typu urody.


Opakowanie tego kultowego kosmetyku jest takie jak lubię. Czarne, matowe, minimalistyczne. Ozdobione jedynie nazwą firmy. Wykonano je z solidnego, dość ciężkiego plastiku. Przez to, że jest matowe wygląda bardzo profesjonalnie, ale niestety trzeba je co jakiś czas czyścić, gdyż drobinki różu i innych kosmetyków przyczepiają się do niego. Zamyka się na "kilk" i łatwo otwiera. Nie na tyle, żeby otworzyło się w kosmetyczce czy torebce, ale nie połamiemy sobie paznokci otwierając je. Dodatkowo róż dostajemy w identycznym jak opakowanie kartoniku, a środek zabezpiecza dodatkowo folia, na której ponownie umieszczono nazwę firmy. Z tyłu znajduje się mała naklejka zawierająca niezbędne informacje: nazwę koloru, gramaturę i termin ważności od otwarcia.


W środku znajduje się też bardzo przydatna rzecz, a mianowicie lusterko. I to całkiem porządne lusterko, nie zniekształca obrazu, nie zmatowiało mi przez czas użytkowania (od kwietnia) i już raczej nic się z nim nie stanie. Nie jest zbyt duże, ale w "polowych warunkach można się w nim przejrzeć i nawet umalować. Służyło mi do wykonywania codziennie makijażu podczas wyjazdu nad morze. Jak widać na zdjęciu Selfie sobie w nim nie zrobię, ale do jakiś poprawek lub makijażu na szybko jest w sam raz. 


Trochę zaskoczyła mnie jego konsystencja. Nie wiem czemu, ale spodziewałam się miękkiej, pudrowej konsystencji, która obficie nakłada się i na pędzel i na policzek. Jest jednak zupełnie inaczej. Róż jest dosyć twardy, na pędzel nakłada się w umiarkowanej ilości i zdecydowanie zostaje na policzku a nie na pędzlu. Przypomina mi raczej róże wypiekane, a nie pudrowe. Pigmentację na w związku z tym na średnim poziomie. Moim zdaniem jest to plus, bo wygląda jakoś tak... naturalnie. Nie jest plamą różu, a subtelną połyskującą chmurką. Nie zrobimy sobie nim krzywdy, do tego łatwo się rozciera więc nawet niewprawiona ręka da sobie z nim radę.


Nie przyczepię się też do jego wydajności. Posiadam go od kwietnia, czyli niedługo minie rok, używam bardzo często, a zużycie, jak same widzicie na zdjęciach jest raczej niewielkie. Przyznaję, że obawiałam się trochę na jak długo mi on wystarczy, ale coś czuję, że posłuży mi jeszcze bardzo długo. 
Co do trwałości, to z pewnością każda kobieta po tak kultowym kosmetyku oczekiwałaby naprawdę wiele. Ja też wiele oczekiwałam i nie zawiodłam się. Ja niestety mam głupi nawyk dotykania twarzy w ciągu dnia, oczekuję więc, że mój makijaż przetrwa te niedogodności w przyzwoitym stanie przez co najmniej kilka godzin. Nakładając ten róż mam pewność, że mi się nie zetrze. Mogę iść na całonocną imprezę i wrócić rano z pięknie zarumienionymi policzkami. Mogę wyjść rano na maraton po sklepach, przymierzać setki ciuchów, a wieczorem wyglądać, jakbym dopiero co go użyła.


Na zdjęciu poniżej kolor widać słabo, ale zależało mi na uchwyceniu tej pięknej tafli. Niektórzy przyrównują ten róż do Sleeka Rose Gold, który kolor ma nawet trochę podobny, ale jego blask jest wręcz nachalny i zdecydowanie wieczorowy. Tutaj mamy leciutką taflę. Nazwałabym to subtelnym rozświetleniem. Zdecydowanie nie zgodzę się z pokutującą w internecie opinią, że Orgasm nie nadaje się dla cer koło czterdziestki bo będzie podkreślał zmarszczki. I zwykle opinia ta poparta jest tym, że Sleek źle na takiej cerze wyglądał. Dla mnie to bzdura, NARS jest tak subtelny, że nawet cera mojej mamy wygląda w nim młodzieńczo.

Podsumowując, czy jest wart całej swojej sławy? Tak! Mimo, że jest potwornie drogi (ok 140 zł za 4,8g produktu) i słabo dostępny, to naprawdę nie żałuję tego spontanicznego zakupu. To róż o najpiękniejszej na świecie nazwie i efekt jaki daje owa nazwa doskonale określa- orgazm. Ubrana w niego cera wygląda naturalnie, jest rozświetlona, jakby leciutko wilgotna, rozpromieniona emocjami! Świeżo, młodzieńczo, seksownie! 




Co sądzicie o tym kosmetyku? Macie oryginał czy może jeden z licznych odpowiedników? Dajcie znać co o nich sądzicie i jak wam się sprawują. A może rozświetlający róż do was nie przemawia i jesteście zwolenniczkami matów?


Dziękuję za uwagę i do następnego :*


14 komentarzy:

  1. Nie miałam, ale kolor który prezentujesz jest bardzo ładny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomina mi troszkę Hot Mamę z theBalm i właśnie Rose Gold od Sleeka. :) Śliczny jest. A pierwsze zdanie mnie rozwaliło ahahha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi :D drobna prowokacja jest czasem potrzebna zeby zaciekawić czytelnika :)

      Usuń
  3. wygląda pięknie, trochę odstrasza mnie cena:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cena jest zabójcza, ale czego nie zrobi kobieta dla takiego efektu? :))

      Usuń
  4. Piękny jest! Kolor kameleon :)<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny kolor, świetna, chwytliwa nazwa :) Kusi mnie on, oj kusi:)

    OdpowiedzUsuń
  6. jest przepiękny, marzy mi się! ♥
    ale cena spoora :( więc pozostaje mi szukać dobrych dupe'ów ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. marzy mi się podkład i jakiś róż nars, ale ten odcień to z powodu zaczerwienień i karnacji w różowych tonach zupełnie nie dla mnie, choć jest bardzo piękny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam go w w wersji mini w jakimś zestawie i bardzo lubię, choć kolor niekoniecznie na każdą porę roku dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz. Chętnie przyjmę każdą Twoją opinię lub krytykę. Pamiętaj jednak, by nikogo nie obrażać ;)


Zostawiając komentarz wyrażasz zgodę na publiczne udostępnienie zawartych w nim treści oraz akceptujesz Politykę Prywatności!




SZABLON BY: PANNA VEJJS.