Wspomnienie z wakacji | Hit 2014 | Essence Beach Cruisers
Wiem i od razu przepraszam, że mówię o kosmetyku, który już na pewno nie jest dostępny stacjonarnie (ale z pewnością można go nadal upolować w internecie), ale jest on dla mnie tak wielkim ulubieńcem minionego roku, jestem nim tak bardzo zachwycona i wiąże się dla mnie z tak pięknymi wspomnieniami, że nie mogę sobie odpuścić tej recenzji. Mam nadzieję, że mimo to chętnie ją przeczytacie i obiecuję następnym razem pokazywać kosmetyki jakoś tak szybciej, póki są dostępne :)
Chcę dzisiaj wspomnieć o bronzerze z letniej kolekcji Essence, który towarzyszył mi podczas pierwszych wspólnych wakacji z moim (byłym już) chłopakiem nad morzem. Kupiłam go do lekkiego opalania buzi, bo jednak nad morzem by wypadało mieć nieco koloru na twarzy, używałam codziennie i mam przez to do tego kosmetyku ogromny sentyment. Jego piękny kokosowy zapach przypomina mi te kilka cudownie spędzonych chwil i w złe dni od razu poprawia mi nastrój
Jak zawsze zacznę od opakowania, jak wiadomo wygląd jest pierwszym czynnikiem decydującym o mojej chęci posiadania danego kosmetyku. Tutaj mamy okrągłą, dosyć ciężką puderniczkę z porządnego grubego plastiku. Myślę, że wytrzymałaby upadek na podłogę. Opakowanie zamyka się na "klik" i łatwo otwiera (nie złamiemy sobie paznokci), jest solidne, grube z przejrzystym wieczkiem "ozdobionym" napisami. mieści w sobie aż 10g produktu, więc raczej nie prędko mi się skończy.
Kosmetyk sam w sobie wygląda po prostu przepięknie. To matowy, raczej ciepły, jasny bronzer o przyjemnej pudrowej konsystencji, która nie pyli podczas nabierania na pędzel. Świetnie się sprawdza do ocieplania karnacji, a niektórym typom urody z pewnością nada się do konturowania. Po jego nałożeniu moja twarz wygląda na muśniętą letnim słoneczkiem. Na środku wytłoczona jest przepiękna palemka z matowego rozświetlacza wypełnionymi niedużymi złotymi drobinkami. wiem, że wiele osób nie lubi ich na swojej twarzy. Ja też niezbyt przepadam za efektem dyskotekowej kuli, ale palemki używałam w wakacje do nakładania na całą powiekę. Ciepły beżowy kolor ładnie wyglądał na powiekach, a drobinek w sumie nie nakładało się aż tak dużo jak mogłoby się wydawać. No i tak pięknie połyskiwały w letnim słońcu!
Bronzer nakładam pędzlem Hakuro H14 omiatając czubeczkiem pędzla brzegi kosmetyku naokoło palemki, dzięki czemu mam na pędzlu niemal sam bronzer, bez złotych drobinek. Kosmetyk pięknie się rozciera i łatwo aplikuje. Ma delikatną pigmentację więc z pewnością nie zrobimy sobie nim plam. Nie da się z nim przesadzić i nawet moja niewprawiona ręka poradziła sobie z aplikacją bez robienia sobie krzywdy. Rozświetlacz nakładałam palcami i mam co do niego identyczne odczucia jak go bronzera.
Jeszcze raz zaznaczę, ze wiem, kosmetyk ten jest już niemal niedostępny, ale dla mnie ma wartość sentymentalną i nie mogłam sobie darować napisania o nim kilku słów. Kojarzy mi się z osoba, która kiedyś była dla mnie bardzo ważna, uwielbiam jego zapach przywołujący na myśl lato i wakacje, wspomnienia miłych chwil. Ten bronzer zawsze będzie miał zaszczytne, honorowe miejsce w mojej kosmetyczce.
Jeśli macie jakieś produkty, które budzą w Was wspomnienia napiszcie mi o tym w komentarzu. Też posiadacie kosmetyki, do których czujecie sentyment? Jeśli chcecie, podzielcie się swoimi historiami!
Ale cudak <3 miałam go kilka razy w ręce ale nie wzięłam. Pewnie już nigdzie go nie dostanę.
OdpowiedzUsuńWygląda cudownie! W opakowaniu niewątpliwie wzrok przyciaga, a i na skórze prezentuje się świetnie. Lubię takie brązerowe kolory :)
OdpowiedzUsuńPod względem wizualnym prezentuje się rewelacyjnie :) Niestety dla mnie byłby zdecydowanie zbyt ciepły.
OdpowiedzUsuńŚliczny jest :) Chciałam go kupić, w końcu tego nie zrobiłam i teraz żałuję. Po pigmentacji widzę, że nawet i do mojej jasnej karnacji nie byłby zły :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPewnie latem on powróci pod inną nazwą. Ja te serię całkowicie przegapilam
OdpowiedzUsuń